Beer-Szeba. Znowu… (Rdz 26, 12-33). Komentarz do Księgi Rodzaju. Cz. 41.

Przebywając w tym kraju, zasiał Izaak ziarno i doczekał się w owym roku stokrotnego plonu, gdyż Pan mu pobłogosławił. I tak stawał się on coraz bardziej zasobny, aż dorobił się wielkiej majętności. Miał liczne stada owiec i wołów i wiele służby. Toteż Filistyni z zazdrości zasypali ziemią wszystkie studnie, które słudzy jego ojca, Abrahama, niegdyś wykopali. Sam zaś Abimelek rzekł do Izaaka: «Odejdź od nas, bo jesteś zamożniejszy od nas!»
Rdz 26, 12-16

Widzimy tu przebranżowienie się Izaaka, gdyż z Biblii wiemy, że Abraham posiadał ruchomości, ale nie posiadał ziemi (poza grobem w Machpela), więc nie mamy informacji, by coś siał, czy by podlegali mu jacyś rolnicy. Syn jednak sieje i zbiera, zapewne nie osobiście, ale na czyjejś ziemi. Możliwe, że ją dzierżawił lub wykorzystał jakieś leżące odłogiem pola na mocy przyjaźni z władcą, Abimelekiem, który mógł mieć w tych zyskach udział. Skoro Bóg błogosławi siejącemu, nie wypadałoby odmówić sprzedaży zboża po dobrej cenie sojusznikowi.

Zysk z tej inwestycji jest spory, a ponadto majątek patriarchy jest opisany jakby to ona była zaczątkiem pozostałych bogactw Izaaka: owiec (צׂאן, ṣō᾽n, con), wołów (בָקָר, bāqār, baqar) i służby lub niewolników (עֲבֻדָּה, ‘ǎḇudāh, awudah). No to Filistyni zaczynają czuć się źle z tego powodu, bo raz, że ktoś wykorzystał potencjał ziemi, z której oni nie byli w stanie nic więcej wyciągnąć; a dwa – obcy wyrastał ponad nich. Rodzi się zazdrość, objawiająca się zasypaniem studni, jakie wykopał Abraham rękami swoich sług. Była to zapewne próba wypędzenia niewygodnego gościa poprzez odcięcie go od najcenniejszego zasobu, zwłaszcza jeśli głód spowodowała susza.

Ale nie tylko zazdrość mogła powodować Filistynami. Kto miał zboże w czasie głodu (i nie tylko), miał możliwość pożyczania go, nieraz pod zastaw. Znamy wiele umów na przykład z Mezopotamii, gdzie tym zastawem były nie tylko ruchomości, ale też na przykład członkowie rodziny dłużnika czy nawet on sam. Gdy dłużnik nie był w stanie oddać zboża sam zostawał niewolnikiem lub musiał oddać w niewolę syna czy córkę.

Nie dziwmy się filistyńskim zasypywaczom studni, skoro woleli głód, niż ryzyko utraty wolności. Tym bardziej, że zniszczenie mienia, jakie Izaak odziedziczył nie stanowiło złamania przymierza między ojcem Izaaka a Abimelekiem w Rdz 21, 22-34. To Abraham obiecał uszanować przyjaźń z potomstwem władcy filistyńskiego, nie było zaś żadnych zapewnień co do przyjaźni królów filistyńskich z jego dziećmi. W efekcie wraz ze śmiercią Abrahama umowa wygasła. Nie wiemy, czy zasypanie studni było motywowane przez Abimeleka, czy było raczej była to inicjatywa jego poddanych (wyższego lub niższego szczebla). Wiemy, że to ostatecznie władca, Abimelek domaga się, by Izaak opuścił Gerarczyków, bo jest większy, liczniejszy od nich (rdzeń עצם, ‘ṣm, ‘-c-m oznacza dosłownie bycie potężnym, licznym silnym), więc rzeczywiście mógł się tu kryć strach przed dominacją regionu przez jednego człowieka, którego zdawały się nie imać klęski żywiołowe.

Izaak oddalił się więc stamtąd i rozbiwszy namioty w dolinie Geraru, tam osiadł. I zaczął oczyszczać studnie, które były niegdyś wykopane za życia Abrahama, jego ojca, a które Filistyni po śmierci Abrahama zasypali, i przywrócił im takie nazwy, jakie niegdyś ponadawał jego ojciec. A gdy słudzy Izaaka, kopiąc w owej dolinie studnię, natrafili na bijące źródło, pasterze z Geraru wszczęli sprzeczkę z pasterzami Izaaka i mówili: «To dla nas ta woda!» – Studnię tę nazwał on Esek, bo swarzyli się z nim o nią. Potem wykopali inną studnię, i znów powstał o nią spór; toteż dał jej nazwę Sitna. Izaak przeniósł się więc na inne miejsce i wykopał jeszcze inną studnię. O tę studnię już nie było sporów. Izaak dał jej nazwę Rechobot, mówiąc: «Teraz dał nam Pan swobodną przestrzeń, abyśmy się rozmnażali w tym kraju».
Rdz 26, 17-22

Sytuacja wydaje się nietypowa, bo Izaak odchodzi z Geraru, ale rozbija namiot w dolinie Geraru. Nie mowa tu jednak o żyznej dolinie, jak w opisie doliny Jordanu przed zniszczeniem Sodomy i Gomory (tam pada słowo כִּכָּר, kikkār, kikkar oznaczające okolicę, okręg, zaś „dolina” po hebrajsku עֵמֶק, ‘ēmeq, emeq). Tu pojawia się נַחַל, naḥal, nachal, słowo określające potok, niewielki ciek wodny, ale też dolinkę wyżłobioną przezeń. W warunkach bliskowschodnich częstymi są takie dolinki, zwane wadi, gdzie woda płynie korytem tylko podczas opadów w porze zimowej, przez resztę czasu koryto jest suche. Całkiem możliwe, że Izaak wyprowadził się z miasta stołecznego i zamieszkał na obrzeżach kraju, w mniej żyznym terenie, jednocześnie też porzucając uprawę roli.

Prawdopodobnym jest, że mieliśmy do czynienia z dwoma sytuacjami, gdy zasypano studnie. Pierwsza, zaraz po śmierci Abrahama, niejako próba wykorzystania faktu żałoby na osłabienie konkurencji, skoro i tak właściciel studni już nie żył, a jego dziedzic z nich najwyraźniej nie korzystał. Druga byłaby związana z pobytem w tym regionie jego syna, i miała właśnie wygnanie go. Gdyby rozdzielić studnie z pierwszej i drugiej fali sabotaży te pierwsze byłyby dalsze Geraru jako centrum władzy, te drugie zaś – bliższe.

Nie wiemy jednak, jakie były to studnie (poza jedną, o czym za chwilę). Jakkolwiek Izaak nadawał miejscom nazwy takie, jakie nadał je im Abraham, to znamy tylko te, jakie powstały z powodu roszczeń pasterzy z Geraru. Ci, nie dość że zakopali studnie, to teraz gdy ktoś włożył wysiłek i je odkopał, roszczą sobie pretensje do dobra, jakie z nich dosłownie płynie, czyli wody. I tak, Izaak pierwszą nazywa Esek (עֵשֶׂק, ‘Ēśeq, Eseq), bo pasterze gerarscy spierali się z nim (הִתְעַשְּׂקוּ עִמוֹ, hiṯ‘aśśᵉqȗ ‘immȏ, hithassequ immo). Drugą – Sitna (שִׂטְנָה, Śiṭnāh, Sitna), od czasownika שָׂטַן, śāṭan, satan, oznaczającego oskarżenie, wrogośc, stanie na przeszkodzie1. Za każdym razem jednak kłótnię między pasterzami określa czasownik ריב, resz-jod-bet, oznaczający oprócz typowej kłótni także „twierdzenie”.

Inną możliwością jest to, że Gerarczycy chcieli te studnie odkopać, ale nie potrafili. Stąd tym większa niechęć, gdy ktoś „z zewnątrz” po prostu przychodzi i je odkopuje. To by też tłumaczyło potem przekonanie Abimeleka i jego świty o wsparciu ze strony niebios dla Izaaka.

Dopiero trzecia studnia, Rehobot (רְחׂבוׂת, Rᵉḥōḇȏṯ, Rechowot) nie budzi sporów i Izaak uznaje, że tu JHWH dał przestrzeń (הִרְחִיב, hirḥȋḇ, hirchiw), by Izaak mógł być owocnym w tej ziemi (וּפָרִינוּ בָאָרֶץ, waṗārȋnȗ ḇā᾽āreṣ, wa-farinu wa-arec). Biorąc pod uwagę, że było to miejsce, o które pasterze gerarscy nie chcieli już się kłócić, mogło to być naprawdę liche źródło i ta nazwa mogła być wręcz ironiczna.

Potem wyruszył Izaak do Beer-Szeby. I zaraz pierwszej nocy ukazał mu się Pan i rzekł:
«Ja jestem Bogiem twego ojca, Abrahama.
Nie lękaj się, bo Ja będę z tobą.
I będę ci błogosławił, rozmnażając twoje potomstwo
przez wzgląd na Abrahama, który Mi służył».
Izaak zbudował więc tam ołtarz i wzywał imienia Pana. Rozbił też tam swój namiot, a słudzy Izaaka wykopali tam studnię.
Rdz 26, 23-25

Najwyraźniej Beer-Szeba była kolejną studnią, jaką postanowił odkopać Izaak. Biorąc pod uwagę to, że tam Abraham zawarł przymierze z Abimelekiem (por. Rdz 21, 22-32) zasypanie tej studni przez Filistynów, poddanych tego króla (albo jego syna lub niespokrewnionego następcy) było tym boleśniejszym dowodem zakresu przymierza. Odkopywanie studni nie było procesem jednodniowym, stąd też noclegi.

I tej nocy Izaakowi ukazuje się Pan (יהוה) i składa obietnicę, że ze względu na to, że Izaak jest synem Abrahama, On będzie z nim. Tu widzimy mocne przejście akcentu. Izaak nie jest poddawany próbom, nie musi składać w ofierze syna, opuszczać ziemi ojczystej i iść w nieznane, bo to nie od jego cnót zależy błogosławieństwo, ale jest ono niejako realizacja obietnicy danej komuś innemu. Podejrzewam, że Izaak jednak nie narzekał na taki rozwój wydarzeń, zwłaszcza, że odkopując dopiero drugą studnię posiadacz naprawdę wielkich stad mógł się obawiać o płynność ekonomiczną.

Co więcej, podkreślono liczne potomstwo, choć jak na razie Izaak miał tylko dwóch synów – Jakuba i Ezawa. Prawdziwie obfite owoce tej obietnicy ujrzy dopiero w synach tego pierwszego, patriarchach dwunastu plemion Izraela. Teraz jednak Izaak buduje ołtarz i najwyraźniej zamieszkuje na dłużej w tej okolicy.

Po tym widzeniu sytuacja się odwraca, co ewidentnie jest zapowiedzią poprawy losu.

Potem przybyli z Geraru Abimelek i Achuzat, jeden z przyjaciół Abimeleka, oraz dowódca wojska, Pikol. Izaak rzekł do nich: «Czemu przybywacie do mnie, przecież znienawidziliście mnie i kazaliście mi się od was oddalić?»
Rdz 26, 26- 27

Mamy jakby kalkę z wizyty z 21. rozdziału Księgi Rodzaju, ale tym razem oprócz Abimeleka i Pikola, wodza jego wojsk przybywa trzeci jegomość, Achuzat (אֲחֻזַּת, ᾽Ǎḥuzzaṯ, Achuzzat). Jego imię wywodzi się od czasownika אָחַז, ᾽āḥaz, achaz, czyli chwycić, pochwycić, wziąć w posiadanie2. Jego funkcja jest określona jako מֵרֵעַ, mere’a, merea. Oznacza ono towarzysza, kompana, przyjaciela i tylko w tym wersie niektóre wersy podają znaczenie „doradcy”. Możliwe, że był to najmądrzejszy z tej trójki, swoisty głos rozsądku w Gerarze. Załóżmy, że Abimelek i Pikol są tymi, którzy zawarli przymierze z Abrahamem. Achuzzat mógł być tym, który stwierdził: „Dość zagarnęliśmy, a za tym człowiekiem stoją siły, z którymi nie możemy igrać. Zawrzyjmy z nim przymierze takie, jak z jego ojcem i miejmy z nim święty spokój”.

Całkiem możliwe, że był to ten sam Abimelek i ten sam Pikol, którzy lata temu odwiedzili Abrahama, a którzy dożyli starości dzięki przymierzu i chcieli pozostawić ojczyznę w opiece Boga Abrahama poprzez sojusz z jego synem. Achuzzat może tu być ogniwem między jednym a drugim pokoleniem władców – kimś kto był na tyle długo z poprzednim królem Geraru, by doradzać kolejnemu.

Wyobraźmy sobie reakcję Izaaka, gdy po chwili spokoju najpierw dowiaduje się od sług o nadchodzącym licznym orszaku, a potem widzi majaczący na horyzoncie albo wyłaniającą się zza wzgórza karawanę królewską – tylko w baśniach królowie jeżdżą bez obstawy zbrojnej. Czy władca tylko przechodzi, czy Beer-Szeba była jego celem? Czy za nim nie idzie reszta wojska? Przecież mogło być tak, że Abimelek, niby przypadkiem przechodząc, uzna, że Izaak czymś go obraził i – o, cóż za przypadek! – za wzgórzem czeka armia gotowa pomścić zniewagę. Idzie w zamiarach przyjaznych czy w celu wykończenia niewygodnego sąsiada?

Gdy się zbliżają, gdy można już się porozumieć, nasze postrzeganie zaczyna się od momentu, gdy Izaak zastanawia się głośno nad sensem wizyty u kogoś, kogo wyprosiło się ze swego kraju. Jest nieco bezczelne, ale był na pozycji uprzywilejowanej. To od niego czegoś chciał król. Za Izaakiem stali słudzy, ale nie wojsko godne króla. Jedno za dużo słowo mogło oznaczać wojnę, wszak nic Izaakowi nie przysięgano.

Ale niezależnie od pozycji – jak był gościem i uprawiał rolę, na czym się jako pasterz nie znał i miał świetny plon, działały czynniki wyższe. W świetle widzenia Bliskiego Wschodu nie był to zapał nowicjusza ani fart początkującego, który trafił na metodę odrzuconą wieki temu – ale na tej jednej działce skutecznego. Obecność Izaaka w Gerarze generowała podaż zboża. Gerara mogła sprzedawać własną nadwyżkę na przykład do Kanaanu. Możliwe, że wysokie ceny, dyktowane przez Izaaka, były nadal opłacalne w świetle regionalnego rynku zbytu. Przyczyniał się on więc do wzrostu gospodarczego regionu choćby przez to, że można było kupić od Izaaka i sprzedać drogo na przykład Hetytom. Nie wiemy, czy po wygnaniu gościa sytuacja na rynku zbóż i pasz w Gerarze się nie pogorszyła. Do tego wyproszony bez trudu odkopuje kolejne studnie. Ma najwyraźniej łaskę niebios, więc z nimi nie warto zadzierać.

Trzeba się dogadać. A sama przemowa jest dość ciekawa.

Oni zaś odpowiedzieli: «Widząc, jak Pan (יהוה) jest z tobą, postanowiliśmy, aby istniała między nami, czyli między tobą a nami umowa. Chcemy z tobą zawrzeć przymierze, że nie uczynisz nam nic złego, jak i my nie skrzywdziliśmy ciebie, wyświadczając ci tylko dobro, i pozwoliliśmy ci spokojnie odejść. Niechaj ci więc teraz Pan błogosławi!» Izaak wyprawił im ucztę, oni zaś jedli i pili. Nazajutrz rano złożyli sobie nawzajem przysięgę, po czym Izaak ich pożegnał i rozstali się w zgodzie.
Rdz 26,28-31

Tekst podaje, że „a oni mówią” (וַיֹּאמְרוּ, wajjō᾽mᵉrȗ, waj-jomeru), ale nie jest wiemy, czy jest to streszczenie trzech osobnych wypowiedzi, czy też w imieniu dwóch pozostałych mówi Abimelek – król, Pikol – wódz wojsk, czy Achuzzat – doradca. Czy byłoby dziwnym, gdyby najbardziej biegły w mowie, najmłodszy i najbystrzejszy odpowiadał za negocjacje? Nie byłoby – zwłaszcza, gdyby reszta wysłanników pełniła funkcję jedynie reprezentacyjną, swoistego echa przeszłości, zaś następca tronu lub osoba realnie trzymająca władzę trzymała się z daleka a Achuzzat miał zadbać, by to przymierze, ta reprezentacja miały zakorzenienie w przeszłości. Mógł też gwarantować łatwe zerwanie przez Abimeleka III – to negocjował doradca, to się nie liczy!

Użyte tu są dwa określenia: אָלָה, ᾽ālāh, ala, oznaczające przysięgę, czy też zaklęcie się3 i dobrze znane już nam בְּרִית, bᵉrȋṯ, berit, czyli przymierze. Goście zachęcają wprost „przetnijmy między sobą przymierze” (וְנִעְרְתָה בְרִית עִמָּךְ, wᵉniḵrᵉtāh ḇᵉrȋṯ ‘immāḵ, we-nichreta berit immach), co ma być znakiem wzajemności, że odtąd Izaak nie wyrządzi zła Gerarze, jak i oni go nie tknęli i wyrządzali mu tylko dobro. A przecież historia relacji syna Abrahama z poddanymi Abimeleka nie jest prosta. Najpierw on ich oszukał w kwestii żony, potem zaczęto utrudniać mu pracę, aż wreszcie oficjalnie wyproszono i jeszcze potem uniemożliwiano korzystanie z dziedzictwa po ojcu.

Najwyraźniej delegacja odżegnuje się tu od powiązań z tymi, którzy szkodzili Izaakowi, przyznając się jedynie do aktu wygnania, który jest dla nich wyjściem przyjacielskim z konfliktu między gościem a mieszkańcami kraju. W ich narracji odesłali go w pokoju, więc jest tu delikatna sugestia, że wcale nie było to jedyne wyjście.

Przemowa kończy zwrot אַתַּה עַתָּה בְּרוּךְ יְהוָה, ᾽attāh ‘attāh bᵉrȗḵ JHWH, atta atta beruch JHWH, co można bardzo topornie przetłumaczyć na „ty jesteś teraz błogosławiony Pana”,co może tym mocniej sugerować, że to właśnie sukcesy mimo braku przychylności gospodarzy doprowadziły do chęci zawarcia przymierza.

Odpowiedzią Izaaka jest wyprawienie uczty, w czasie której jedli i pili, a nie wskazano kto, co i czy, w międzyczasie między popitką a zagrychą, był czas na doprecyzowanie szczegółów przymierza, odzyskania studni, wyjaśnienia niesnasek. W czasie wizyty Abimeleka i Pikola u Abrahama ten nie wahał się „zrobić wymówki” królowi, a władca udał się na miejsce, którego dotyczył spór, by sprawę wyjaśnić. Mamy opis uczty, a nazajutrz złożyli przysięgę jeden drugiemu. Musiała to być bardzo zacieśniająca więzi uczta, skoro rano dosłownie „przyrzekł mąż bratu swemu” (וַיִּשָּׁבְעוּ אִישׁ לְאָחִיו, wajjiššāḇᵉ‘ȗ ᾽ȋš lᵉ᾽āḥȋw, waj-jiszszaweu isz le-achiw).

Widać tu wyraźnie przeniesienie pewnego schematu. Izaak był gościem w Gerarze, został wyproszony/wygnany, co Abimelek, Pikol i Achuzzat określili w wersie 29. zwrotem „odprawiliśmy cię w pokoju” (וַנְּשַׁךֵּחֲךָ בְּשָׁלוֹם, wannᵉšallēḥǎḵā bᵉšālȏm, wen-neszallechacha be-szalom) a teraz Izaak odprawił ich (וַיְשַׁלְּחֵם, wajšallᵉḥēm, waj-szelechem) i odeszli oni od niego w pokoju (בְּשָׁלוֹם, bᵉšālȏm, be-szalom), bez żadnych roszczeń i bez żadnej straty.

A gdy tego dnia słudzy Izaaka przynieśli mu wiadomość o studni, którą wykopali, mówiąc: «Znaleźliśmy wodę», nazwał on tę studnię Szibea. – Stąd miasto to nosi po dzień dzisiejszy nazwę Beer-Szeba.
Rdz 26,32-33

Padają tu dwie nazwy studni-miejscowości. Pierwsza to שִׁבְעָה, Šiḇᵉ‘āh, Sziwea, druga zaś to בְּאֵר שֶׁבַע, Bᵉ᾽ēr šeḇa‘, Be’er Szewa. Tu jasno jest wyjaśnione, że nazwa pochodzi od przysięgi, wszak tego samego dnia zawarto swoisty rozejm w formie umowy. Inna wersja wskazuje na to, że była to siódma studnia wykopana przez Izaaka (choć Biblia wymienia tylko cztery: Beer-Szeba, Rechobot, Sitna, Esek4).

Nie byłoby dziwne, gdyby wokół studni Szibea wyrosło miasto Beer-Szeba. Przecież nie ma wymogu jedności między obiektem założycielskim (przeprawą, studnią, portem, fortem, kopalnią) a nazwą funkcjonującą wieki później. Być może w ten sposób pozbyto się problemu podobieństwa nazwy dwóch różnych miejscowości, z których jedna była nie do zlokalizowania po wiekach lub upchnięto istnienie dwóch równorzędnych nazw obok siebie (zwłaszcza, gdy okolicę nazywali po swojemu i Izraelici i Filistyni – jak w przypadku Breslau i Wrocławia).

Te dwie opowieści o wizycie Abimeleka ze świtą u Abrahama i (lata później) u Izaaka różni kilka detali. Znika w wersji chronologicznie późniejszej wydanie siedmiu jagniąt jako znaku przymierza, zmienia się rola Beer-Szeby. Kolejność jest niejako odwrócona. W wersji „starszej” najpierw król przybywa do patriarchy, chce zawrzeć przymierze, ale przeszkodą jest spór o studnię, więc obaj się tam udają i po wyjaśnieniu sprawy przecinają układ. W wersji „młodszej” zawarcie układu niejako wiąże się ze sporem o studnie, który wydaje się znacznie wcześniejszy, skoro zasypano je już po śmierci Abrahama. Dochodzi kwestia „wyproszenia” przybysza przez władcę w obliczu niechęci ludu do nowej siły ekonomicznej w regionie, a także nowa postać – Ahuzzat. W efekcie najpierw mamy wygnanie, potem wizytę wypędzającego u wypędzonego, przymierze i dopiero potem nazwanie studni.

Te wszystkie elementy mogą być po prostu różnicami między dwoma wersjami rodowej legendy, ale mogą też odzwierciedlać pewne powtarzalne rytuały i stałe elementy społeczne. Jeśli zwyczajem było zawieranie ustnych przymierzy między władcą a znaczącymi osobistościami regionu, a także migracje w związku z okresami głodu i spory o studnie, całkiem możliwe, że sam Izaak miał solidne poczucie deja vu w związku z całą sytuacja i dlatego nazwał studnię, gdzie zawarto już drugie takie takie przymierze podobnie jak nazwał ją jego ojciec, choć innym tego typu miejscom nadawał nazwy bliskie mniej pozytywnym relacjom z mieszkańcami Geraru.

1Od którego bierze się też polskie słowo „szatan”, oznaczające złego ducha oskarżającego ludzkość.

2Jeśli pamiętacie króla Achaza, który zagarnął winnicę Nabota, to możliwe, że jego imię (אָחָז, ᾽Āḥaz, Achaz) oznacza po prostu „zagarnął, chwycił” i historia z Nabotem jest zapamiętana tak mocno właśnie ze względu na powiązanie ze znaczeniem imienia władcy.

3Przysięga nieraz wiązała się z karą, jaka miała spaść na niedotrzymującego słowa.

4Jeszcze inne wersje wskazują tu na „siódmą studnię wykopaną przez Abrahama”, wskazując na przykład studnię wykopaną na zapas przed wygnaniem Izmaela i Hagar, ta jednak byłaby tożsama z Beer-Szebą.

Poprzednia część

Spis treści

Kolejna część

Gerara. Znowu (Rdz 26, 1-11). Komentarz do Księgi Rodzaju, cz. 40.

        ​ 1.3. Gerara. Znowu.

poprzednia część
spis treści
następna część

Zmęczonych uspokajam, ale nie za bardzo. Oto przed nami kolejny epizod z serii: Patriarcha, Żona, Król. Przy czym jest to też najbardziej racjonalna z wersji. Przypomnijmy:

w pierwszej Abram udał się z powodu głodu do Egiptu, tam Saraj ściągnęła uwagę dworzan, którzy zabrali ją na dwór Faraona i oddali mu za żonę, wypłacając słone wiano. Gdy bezimienny władca chciał się do niej zbliżyć, oberwał plagami i zwrócił siostrę-żonę patriarsze, razem z hojną wyprawką (Rdz 12, 9-20);

w drugiej już Abraham i Sara trafiają do Gerary, gdzie Abimelek posyła ludzi po Sarę, po czym po nocnym widzeniu, w którym Bóg tłumaczy sprawę, wzywa gościa, zwraca żonę i wypłaca tysiąc sztuk srebra jako dowód, że jej nie tknął.

A jak jest teraz?

Gdy w kraju nastał głód, drugi z kolei po tym, który był za czasów Abrahama, Izaak powędrował do Abimeleka, króla filistyńskiego, do Geraru. Ukazał mu się bowiem Pan i rzekł: «Nie idź do Egiptu, lecz zatrzymaj się w tym kraju, który ci wskażę. Zamieszkaj w tym kraju, a ja będę z tobą, będę ci błogosławił. Bo tobie i twemu potomstwu oddaję wszystkie te ziemie i dotrzymam przysięgi, którą dałem twojemu ojcu, Abrahamowi, że rozmnożę potomstwo twe jak gwiazdy na niebie oraz dam twojemu potomstwu wszystkie te ziemie. Wszystkie ludy ziemi będą sobie życzyć szczęścia [takiego, jakie jest udziałem] twego potomstwa, dlatego że Abraham był mi posłuszny – przestrzegał tego, co mu poleciłem: moich nakazów, praw i pouczeń.
Rdz 26, 1-5

Izaak, jak wiemy z Rdz 25, 11 mieszkał w okolicach Lachaj-Roi, czyli miejsca, gdzie Hagar po pierwszym wypędzeniu spotkała Anioła Pańskiego. Jest to gdzieś na drodze do Egiptu, więc na południu lub południowym zachodzie od Kanaanu. Mamy informację, że głód nastał בַּאָרֶץ, ba᾽āreṣ, ba-arec, czyli „w tym kraju”, ale nie musi konkretnie chodzić o Ziemię Świętą, ale ogólnie o Negeb. Autor czy redaktor zaznaczył, że jest to inny głód, niż ten z czasów Abrahama zapewne po to, by wskazać, że chodzi o inne czasy i tym samym o inną opowieść. Znał więc obie, był świadom ich podobieństwa i tego, że komuś mogą się pomylić, albo słuchacz może uznać je za powtórzenie lub dwa epizody równoległe czasowo. Umieścił je jednak, podobnie jak zrobił z historiami z życia Abrahama.

Dlaczego Izaak udaje się od razu do władcy Filistynów? Po pierwsze, król zapewne miał jakieś zapasy, którymi dysponował jeśli nie odpłatnie, to po to, by wojsko się nie buntowało, że ich rodziny głodują. Po drugie, tak kazał Bóg, każąc odrzucić najbardziej logiczny kierunek, spichlerz Bliskiego Wschodu, czyli Egipt, a zostać przy ziemi, która wchodziła w zasięg obietnicy danej Abrahamowi.

Co istotne, nie ma tu mowy o zasługach samego Izaaka, ale o obietnicy danej jego ojcu. Są wspomniane dwa elementy: potomstwo liczne jak gwiazdy (por. Rdz 15, 5) i rola ludów ziemi w błogosławieństwie potomstwa (por. Rdz 22, 18). Zwłaszcza istotny jest tu ten drugi element, gdyż wskazuje na posłuszeństwo Abrahama, a przecież słowa te padły tuż po niedoszłym ofiarowaniu Izaaka (mógł więc je słyszeć). Użyte są tu zresztą niemal te same słowa jak na Morii (tam: עֵקֶב אֲשֶׁר שָׁמַעְתָּ בְּקׂלִי, ‘ēqeḇ ᾽ǎšer šāmatā bᵉqōlȋ, eqew aszer szamata be-qoli; tu: עֵקֵב אֲשֶׁר־שָׁמַע אַבְרָהָם בְּקׂלִי, ‘ēqēḇ ᾽ǎšer-šāma’ ᾽Aḇrāhām bᵉqōlȋ, eqew aszer szama Awraham be-qoli).

Izaak jest więc beneficjentem przymierza, jednak nie dlatego, że jest mu wierny (jak dotąd nie miał jak się w tym wykazać), ale dlatego, że jest synem swojego ojca. To Abraham nadal jest stawiany za wzór i może jego wspomnienie ma za zadanie uświadomić jakie są wymogi ze strony ludzkiej. Jest to przestrzeganie, dosłownie: „strzeżenie” wytycznych, podzielonych na kategorie:
– polecenie (מִשְׁמֶרֶת, mišmereṯ, miszmeret),
– przykazanie (מִצְוָה, miṣwāh, micwa),
– przepis (חֻקָּה, ḥuqqāh, chuqqa),
– prawo (תּוֹרָה, tōrāh, tora).

Co ciekawe, wszystkie te wyrazy pojawiają się w Genesis tylko raz, w tym wersie, by potem przewijać się przez pozostałe księgi Tory, jakby był to tekst rzeczywiście późniejszy, z innym używanym słownictwem.

Tak więc Izaak zamieszkał w Gerarze. A kiedy okoliczni mieszkańcy pytali go o jego żonę, odpowiedział: «Jest ona moją siostrą». Bał się bowiem mówić: «To moja żona», gdyż myślał sobie: «Jeszcze gotowi mnie zabić z powodu Rebeki». – Była ona bowiem bardzo piękna. Gdy tak mieszkał tam dłuższy czas, pewnego razu Abimelek, król filistyński, wyglądając przez okno, dostrzegł Izaaka uśmiechającego się czule do Rebeki jako do żony.
Rdz 26, 6-8

Z trzech narracji ta jest tak prosta i nieskomplikowana, że w sumie nie powinna dziwić. Nie ma tu nic nadprzyrodzonego, żadnej Bożej interwencji poza skierowaniem Izaaka do Gerary. Ba! Nawet nie ma typowego motywu zabrania na dwór. Są po prostu pytania lokalnych mężczyzn o Rebekę. Żadnych propozycji małżeństwa, po prostu refleksja Izaaka, że lepiej przedstawiać swoją towarzyszkę jako wolną, ale wciąż podlegającą jego władzy (jako brata) niż narażać ją na szybkie owdowienie.

Skoro Rebeka była piękna i wolna, dlaczego nie mamy informacji o tym, by ktoś składał jej oferty matrymonialne? Po pierwsze, nie jest powiedziane, że brała czynny udział w życiu społecznym, może głównie przebywała w domu. Po drugie jako „brat” Izaak mógł dyktować iście zaporowe warunki lub zniechęcać potencjalnych adoratorów. Ponadto, mógł ogłaszać, że jest już z kimś zaręczona. Biorąc pod uwagę problemy chronologiczne opowieści, sama bezpłodność Rebeki byłaby dobrym powodem, by nie brać jej za żonę. Miał więc spore pole do działania, na pewno większe niż jako mąż.

Nie ma więc żadnych kar, bo nikt na razie nie popełnił grzechu, Bóg nie musi interweniować. Izaak i Rebeka mieszkają w Gerarze na tyle długo, by król Abimelek (może Abimelek II?), wyglądając przez okno wiedział, na kogo patrzy. Owszem, nie jest rzeczą dziwną patrzeć przez okno, rzecz w tym, że nie ma wskazania, czy wyglądał przez okno swojego pałacu, czy raczej zaglądał w czyjeś okno. Tym bardziej, że znów dochodzimy do czasownika צָחַק, ṣāḥaq, cachaq, czyli „śmiać się, uśmiechać”. Jak trzeba czule uśmiechać się do kobiety, by postronny obserwator, patrząc z okna uznał: „Ej, to nie może być jego siostra!”? To było coś, co jasno wskazało władcy, że między tą dwójką zachodzi relacja inna niż pokrewieństwo.

Otóż Abimelek zagląda przez okno „a oto Izaak śmiał się z Rebeką, jego żoną” (וְהִנֵּה יִצְחָק מְצַחֵק אֵת רִבְקָה אִשְׁתוֹ, wᵉhinnēh Jiṣḥāq mᵉṣaḥēq ᾽ēṯ Riḇqāh ᾽ištȏ, we-hinne Jischaq mecacheq et Riwqa iszto). Biblia ks. Wujka jeszcze bardziej owija w bawełnę, dając tłumaczenie: „ujrzał go żartującego z Rebeką, żoną swoją”, idąc za Vulgatą („vidit eum jocantem cum Rebecca uxore sua”). A przecież ten czasownik ma też znaczenie zabawy, żartu (jak w przypadku zabawy Izmaela z Izaakiem w Rdz 21, 9). Może więc było to niewinne podsłuchanie rozmowy, a może rzeczywiście były to pieszczoty, jak w wydaniu Biblii Warszawskiej: „i zobaczył, że Izaak pieścił Rebekę, żonę swoją”?

Wezwał więc Abimelek Izaaka i rzekł: «Przecież to jest twoja żona; dlaczego mówiłeś: Jest ona moją siostrą?» Odpowiedział mu Izaak: «Mówiłem tak, aby przez nią nie postradać życia». A na to Abimelek: «Czemu z nami tak postąpiłeś? Niewiele brakowało, aby któryś z mych poddanych żył z twoją żoną, a wtedy sprowadziłbyś na nas winę!» Abimelek dał więc wszystkim swym poddanym takie ostrzeżenie: «Ktokolwiek tknie się żony tego człowieka, zostanie zgładzony».
Rdz 26, 9-11


Wymuszona audiencja wydaje się przesłuchaniem, o tyle dziwnym, że król reaguje w sprawie dość prozaicznej. Jak na okres głodu w całym regionie miał niezwykle dużo wolnego czasu (choćby na podglądactwo). Pamiętajmy jednak, że Gerara nie była imperium, a sam Abimelek mógł pokładać w ewidentnie pobłogosławionym przez Boga Izaaku spore nadzieje na przetrwanie klęski, choćby poprzez małżeństwo któregoś z poddanych z jego siostrą.

Najwyraźniej ponownie, tak jak dawniej Abraham, tak i Izaak źle ocenił swoich gospodarzy, gdyż teraz (choć nie ma żadnych podarków ani finansowych poręczeń) małżeństwo zostaje objęte ochroną. Kto tknie Rebekę niechybnie umrze (מוֹת יוּמָת, mȏṯ jȗmāṯ, mot jumat), więc nie ma sensu zabijać jej męża. Dodatkowo tekst hebrajski wskazuje, że ochrona dotyczyła obojga małżonków, konkretnie Izaaka i jego żony (w tej kolejności), co wskazuje, że jest to ochrona nie tylko gości, ale przede wszystkim ludu, by nie zaciągnąć winy i nie sprowadzić na siebie kary. Najwyraźniej Abimelek zakłada, że w sumie Izaak dobrze ocenił gerarczyków i gdyby dowiedzieli się, że jest on mężem Rebeki po prostu by go zabili.

Może gdyby chodziło o kogoś innego, przypadkowego migranta, król nie byłby taki stanowczy?
Rodzi się pytanie: czy ten Abimelek znał Abrahama, a jeśli tak, to czy wiedział, że ma przed sobą jego syna? I czy znał historię z zabraniem Sary na dwór swojego poprzednika (co tłumaczyłoby reakcję)? Jeśli rodzina ta była tak znana i bogata, zapewne podróżowała ze sługami, stadami, dobytkiem ruchomym. Nikt nie zdradził sekretu? Zarówno tu jak i w poprzednich pokrewnych narracjach widzimy raczej podróżującą parę małżonków. Cała historia wydaje się tak wyjęta z kontekstu, z tego co wiemy o Abimeleku, Gerarze, Abrahamie i Izaaku, że trudno traktować ją inaczej jak pewne niedoskonale zapamiętane wydarzenie z dziejów rodziny.

Ciekawe jest samo umiejscowienie tego epizodu. Jakub i Ezaw są już po historii z soczewicą, więc mogli mieć co najmniej kilkanaście lat. Oznacza to, że Izaak ma około osiemdziesięciu lat (czterdzieści lat w dniu ślubu, dwadzieścia lat bezpłodności, czas do sprzedania pierworództwa, dajmy na to dwadzieścia lat), a jego żona też na pewno jest po czterdziestce. Sami synowie wydają się niezależni, więc dlaczego nie podróżują z rodzicami, by uniknąć głodu? Przecież Izaak mógł ich przedstawić jako dzieci Rebeki i wymyślonego, zmarłego ojca, albo jako własne dzieci ze zmarłej matki (zwłaszcza, że byli to bliźniacy). Wydaje się, że raczej jest to celowo zachowany wariant opowieści, który został tu wprowadzony, jednak bez dbałości o chronologię wydarzeń.

poprzednia część
spis treści
następna część

Śmierć Abrahama (Rdz 25, 1-18). Komentarz do Księgi Rodzaju, cz. 37.

5.3. Śmierć Abrahama

Abraham poślubił jeszcze drugą kobietę, imieniem Ketura. Ona to urodziła mu Zimrana, Jokszana, Medana, Midiana, Jiszbaka i Szuacha. Jokszan był ojcem Saby i Dedana; synami zaś Dedana byli: Aszszurim, Letuszim i Leummim. Synowie Midiana: Efa, Efer, Henoch, Abida i Eldaa. – Ci wszyscy byli potomkami Ketury. Abraham całą swą majętność oddał Izaakowi, synów zaś, których miał z żon drugorzędnych, obdarował i kazał im jeszcze za swego życia odejść od Izaaka ku wschodowi, do kraju leżącego na wschód.
Rdz 25 ,1-6

Ketura (קְטוּרָה, Qᵉṭȗrāh, Qetura) pojawia się w tym rodowodzie dziwnie, bez żadnego wprowadzenia. Czy była to żona równorzędna Sarze, jeszcze za jej życia, tak jak Hagar1? Kiedy urodziły się te dzieci? Wyraz rozpoczynający wers: „potem, następnie” (יׂסֶף, jōseṗ, josef) sugeruje, że doszło do tego po wydarzeniach opisanych w poprzednim rozdziale, więc gdy Abraham miał już sto czterdzieści lat. Nadal pozostawało przed trzydzieści pięć lat życia, było to więc dość czasu, by doczekać się kolejnych potomków.

Ponadto jasnym jest, że choć wiele imion występuje tylko w kontekście potomków Abrahama, inne są nazwami ludów, uwzględnianymi w dalszej historii biblijnej. W Midian (מִדִיָן, Midijān, Midijan) schronił się Mojżesz, gdy odkryto jego zbrodnię przeciw Egipcjanom (por. Wj 2). Tak samo jak w Tablicy Narodów, cześć imion pojawia się gdzie indziej jako nazwy ludów (אַשּׁוּרִם, Aššȗrim, Aszszurim oddane jest jako Aszszurim w Rdz 25 i Aseryci w 2 Sm 2, 9, choć Tysiąclatka posiada tu przypis wskazujący, że tekst poprawiono według Targumu). Imiona z końcówką „-im” w ogóle są podejrzane, bo sugerują liczbę mnogą. Niektóre mogą mieć znaczenie symboliczne (np. לְטוּשִׁים, lᵉṭȗšȋm, Letuszim oznacza Wykuci, Zaostrzeni od czasownik לָטַשׁ, lāṭaš, latasz – wykuć, zaostrzyć).

Możliwe, że opis ten więcej mówi o polityce niż o rzeczywistych dzieciach i wnukach Abrahama. Pamiętacie Tablicę Narodów? W Rdz 10, 7 Saba i Dedan byli synami Ramy, a w  10, 28 ktoś o imieniu Saba (שְׁבָא, Šᵉḇā᾽,Szewa) był synem Joktana (יָקְטָן, Jāqṭān, Joqtan), a nie Jokszana (יָקְשָׁן, Jāqšān, Joqszan). Czy widzicie podobieństwo między literami שׁ i ט? Możemy tu mówić o kolejnej tradycji, włączonej do Pisma Świętego. Pokazuje to jak bliskie były relacje państw, skoro tak usilnie starano się, by (na różne sposoby) znaleźć wspólnych przodków.

Abraham wszystkich tych synów (nie ma mowy o córkach) oddala, zostawiając im jedynie pożegnalne dary, by nie było wątpliwości, że jedynym dziedzicem błogosławieństwa jest Izaak. Możliwe, że analogicznie do Izmaela, także dla synów Ketury dodatkowym bonusem za bycie dziećmi konkretnego ojca jest możliwość rozrośnięcia się w wielki lud. Innymi słowy, była to podpowiedź dla czytelnika, że jakkolwiek dawniej związani z nim, przedstawiciele tych narodów nie są częścią Narodu Wybranego, nie im przypada ziemia Kanaan.

Zapewne nie było to dla nich nic nowego, a raczej ostateczna realizacja planu, jaki znali od dawna. Podarki mają zabezpieczyć ich byt, ale też ochronić Izaaka przed roszczeniami, gdyby jednak synowie Ketury lub ich dzieci nie chcieli pogodzić się z wolą ojca.

A gdy Abraham dożył lat stu siedemdziesięciu pięciu, zbliżył się kres jego życia i zmarł w późnej, lecz szczęśliwej starości, syt życia, i połączył się ze swoimi przodkami. Izaak i Izmael, synowie Abrahama, pochowali go w pieczarze Makpela na polu Efrona, syna Sochara Chetyty, w pobliżu Mamre. Na tym polu, które nabył Abraham od Chetytów, został on pochowany obok swej żony, Sary.
Rdz 25, 7-10

Opis śmierci Abrahama jest bardzo krótki, prozaiczny wręcz. Można powiedzieć, że opisuje on happy end, gdy bohater, dokonawszy swego żywota, bez bólu, cierpienia i starczej demencji po prostu zasypia w swym łożu, by już się nie obudzić. Synowie zgodnie chowają zmarłego w grocie, jego grób jest znany, a ukochana żona spoczywa tuż obok.

Ten fragment mimo wszystko rozbudzał wyobraźnię, bo w końcu umarł wielki prorok Boga, więc jak to możliwe, że to tak po prostu, bez wielkich słów, bez porad dla potomnych, bez wizyty anielskich zastępów? Po prostu umarł? Dysponujemy apokryfami, przypisywanymi Abrahamowi, gdzie jak w Testamencie Abrahama jest tak wiele niezwykłości, że może się w głowie zakręcić już od samych imion Aniołów, np. Piruela.

Czy taka śmierć jest niczym? Czy może właśnie twórcy dodający wszelkie dziwy do tego fragmentu Biblii nie rozumieją jego idei? Abraham umarł szczęśliwy, otoczony błogosławieństwem Bożym i rodziną. Dla niego i zapewne dla wielu jego potomków ciche zejście ze świata jest znacznie wspanialsze niż śmierć w boju, czy męczeńska.

Tak więc, spełniony Abraham przekazał swoje dziedzictwo Izaakowi, sam zaś „dołączył do swojego ludu” (וַיֵּאָסֶף אֶל־אַמָּיו, wajja᾽āsef al-᾽ammȃw, waj-ja’asef al-ammaw). Mowa tu oczywiście o wszystkich przodkach zmarłych, bez jasnego wskazania, czy istnieje tu jakieś życie po śmierci. Pamiętajmy, że wszystkie obietnice dane Abrahamowi przez Boga miały się ziścić na ziemi, nawet nie za jego życia. Nieśmiertelność istniała jako istnienie w pamięci potomnych. Dopiero potem ukształtowała się idea Szeolu, miejsca przebywania zmarłych i na końcu, świat żydowski przyjął ideę zmartwychwstania. Pamiętajmy, saduceusze nie przyjmowali tej idei, uznając ją za sprzeczną z Biblią. Niezależnie jednak od tego, w co wierzyli sam Abraham i autorzy jego biografii w Księdze Rodzaju, jako jeden z patriarchów uznawany jest za zbawionego i tym samym wiecznie żyjącego w Niebie.

Po śmierci Abrahama Bóg błogosławił jego synowi Izaakowi. Izaak zamieszkał w pobliżu studni Lachaj-Roj.
Rdz 25, 11

Wydaje się, że z jakiegoś powodu Izaak od dawna mieszkał gdzie indziej niż jego ojciec, nie w Beer Szebie, a właśnie nad Lachaj-Roj. Może po prostu zarządzał stamtąd okolicznymi pasterzami, może miał własny, oddzielny od spadku po ojcu majątek. A może rzeczywiście, od czasów Morii nie czuł do niego takiej synowskiej miłości, jak dawniej.

Pamiętajmy, że Beer Szeba leżała w ziemi filistyńskiej, podlegała Abimelekowi, a kolejny rozdział wskazuje na niechęć gospodarzy do ludzi Abrahama, skoro pozasypywano studnie, z których korzystał (por. Rdz 26, 18). Możliwe więc, że nawet nie miał jak tam zamieszkać z powodu braku wody.

Ten wers to część napisów końcowych po śmierci Abrahama, opisujących dzieje jego potomków. Dalej przechodzimy do losów Izmaela, który zniknął nam z oczu po drugim wygnaniu Hagar i wrócił na pogrzeb Abrahama.

5.4. Rodowody

Oto potomkowie Izmaela, syna Abrahama, którego Abrahamowi urodziła Egipcjanka Hagar, niewolnica Sary. Oto imiona synów Izmaela, imiona pochodzących od nich potomków: Nebajot, pierworodny syn Izmaela, Kedar, Adbeel, Mibsam, Miszma, Duma, Massa. Chadad, Tema, Jetur, Nafisz i Kedma. Oto synowie Izmaela i takie są zarazem nazwy miejscowości, w których oni przebywali lub się osiedlili – dwunastu naczelników ich szczepów.
Rdz 25, 12-16

Jakby dla równowagi, dla dwunastu plemion Izraela pojawia się też dwanaście plemion Izmaela. Niektóre są tylko i wyłącznie imionami, inne pojawiają się w Biblii przy okazji innych wydarzeń, niekiedy w sensie symbolicznym.

Możliwe, że spis istniał jako swoista opowieść rodowa, tłumacząca pochodzenie mieszkańców ziem od Chawila do Szur. Zaczyna się od znanego nam już wprowadzenia, zapowiadającego treść: אֵלֶה תּׂלְדׂת יִשְׁמָעֵאל, ᾽ēlleh tōldōṯ jišmā‘ē᾽l, ellejh toldot Jiszmaejl, „oto są dzieje”, oto są pokolenia Izmaela”.Wraca on powtórzony w 1 Krn 1, 29-30. Jest to oczywiście wypis samych synów, jednak wiemy, że oprócz nich były także córki, jak na przykład żona Ezawa, siostra Nabajota, Basmat. One jednak jako, że nie mogły być naczelnikami jakichś szczepów, nie zostały wymienione.

Najstarszy, נְבָיׁת, Nᵉḇājōṯ, Newajot, pojawia się w trzech miejscach tu, w Rdz 28, 19 i w Iz 60, 7, gdzie jako towar eksportowy miejscowości nazwanej od jego imienia podane są barany. Smao imię zaś pewnie pochodzi od נָבַט, nāḇaṭ, nawat „patrzeć, spojrzeć, oglądać się”. Kolejny to קֵדָר, Qēḏār, Qejdar, od קָדַר, qāḏar, qadar, być ciemnym, ciemnieć. Ponownie jasnym jest, że była to nazwa szczepu, znanego z hodowli drobnego bydła w dodatku wojowniczego skoro w Ps 120, 5-6 psalmista tak opisuje ten lud:

Biada mi, że przebywam w Meszek
i mieszkam pod namiotami Kedaru!
Zbyt długo mieszkała moja dusza
z tymi, co nienawidzą pokoju.
Gdy ja mówię o pokoju,
tamci prą do wojny.

Zarówno Kedar jak i Tema znalazły się w מַשָּׂא בַּעְרָב, maśśā᾽ ba‘rāḇ, massa ba-raw, czyli wyroku na Arabię w Iz 21, 13-17, z tym, że tam to Dedanici i mieszkańcy Tema mają udzielić schronienia niedobitkom z Kedaru. אַדְבְּאֵל, ᾽Aḏbᵉ᾽ēl, Adbe’ejl pojawia się tylko tu i w wypisie kronikarskim (1 Krn 1, 29). Podobnie ma się z Mibsamem (מִבְשָׂם, Miḇśām, Miwsam) jednak jego imiennik pojawia się w wypisie potomków Symeona w wersie 4, 25 tej samej księgi, wszak jego imię oznacza dosłownie „balsam, przyprawa”. Jakby tego było mało kolejne imię Izmaelity pojawia się jako imię syna Mibsama Symeonity – jest to מִשְׁמָע, Mišmā’, Miszma (od שָׁמַע, šāma’, szama, słuchać).

Imię Dumy (דּוּמָה, Dȗmāh, Duma), a raczej taką nazwę miejscowości znajdujemy w wypisie miejscowości należących do pokolenia Judy w Joz 15, 52 i oczywiście w kilkukrotnie już wspomnianym proroctwie z Iz 21 (tu w wersie 11.). Massa (מַשָּׂא, Maśśā᾽,Massa) także wspomniany jest tylko w wypisie Izmaelitów w Księgach Rodzaju i Pierwszej Kronik, nie należy mylić go z מַסָּה, massāh, Massa, gdzie wg Wj 17, 7 lud narzekał na brak wody (sama nazwa miejsca wywodzi się od „sąd, próba”)2.

Chadad (חֲדַד, Ḥǎḏaḏ,Chadad) jest także wzmiankowany tylko w genealogii Izmaelitów w obu księgach, zaś imię jego wywodzi się od czasownikaחָדַד, ḥāḏaḏ,chadad, „być ostrym, zaciętym”i tym samym ma inne pochodzenie niż imię-tytuł syryjskich władców בֶן־הֲדַד, Ben-Hāḏaḏ, Ben-Hadad, którego wskazuje na pokrewieństwo z Hadadem, bogiem burzy.

Wspomniany już Tema (תֵּימָא, têmā᾽, Tejma) jest najwyraźniej ojcem kupców, bo poza powszechną karą na cały świat w Iz 25, 15-38 i przyjęciem uchodźców z Kedaru jego prapotomkowie są wspomniani tylko jako handlarze w Hi 6, 14-21 – tu w porównaniu zawiedzionyego przyjaciela do karawany, która zastaje zaufane źródło wody wyschnięte.

Jetur (יְטוּר, Jᵉtȗr, Jetur) i Nafisz (נָפִישׁ, Nāṗȋš,Nafisz)wspomniani są jako plemiona, które wspomogły Hagrytów przeciwko pokoleniu Gada podczas podboju Kanaanu (por. 1 Krn 5,19). Ostatni z synów Izmaela, Kedma (קְדְמָה, qᵉḏmāh, Qedma) jest znany tylko z genealogii.

A Izmael, mając sto trzydzieści siedem lat, doszedł do kresu swego życia; umarł i połączył się ze swoimi przodkami. [Jego zaś potomkowie] mieszkali od Chawila aż do Szur, leżącego naprzeciw Egiptu, na drodze do Aszszuru. Osiedlili się tam, mimo sprzeciwu ze strony spokrewnionych z nimi szczepów.
Rdz 25, 17-18

Możemy ustalić datę śmierci Izmaela w datacji Anno Mundi. Jest to 137 lat po 86 roku życia Abrahama (por. Rdz 16, 16), czyli 2169 r. AM, przeżył więc ojca o „zaledwie” 38 lat. Nie znamy wieku Izaaka w dniu śmierci, ale było to co najmniej 180 lat (por. Rdz 35, 28), a więc jak łatwo wyliczyć, przeżył ojca o 105 lat. Dlaczego jest to istotne? Wskazuje na jasną hierarchię błogosławieństwa. Syn pierworodny, ale z podstawionej przez żonę niewolnicy umiera szybciej, choć nie jest całkowicie wyklęty. Syn przepowiedziany, zrodzony ze starej i niepłodnej żony, zostaje obdarzony błogosławieństwem uwzględniającym przedłużony czas życia.

Izmaelici najczęściej utożsamiani są, jak widać z przytoczonych fragmentów Biblii z plemionami arabskimi, co one same chętnie przyjęły. Nie znamy miejsca pochówku Izmaela, gdyż autorów biblijnych to nie obchodziło. Nie był on ich praprzodkiem, a wręcz był przodkiem ludów im nieprzyjaznych. To, gdzie spoczęły jego kości nie miało dla nich znaczenia, może sami Izmaelici, jeśli mieli jakąś wspólną tradycję nie przejmowali się tym lub każdy szczep miał swoją tradycyjną jaskinię, w której spoczywał syn Abrahama. Możliwe jednak, że dopiero w czasie rozkwitu islamu zaczęto w regionie poznawać tę tradycję, na co wskazuje uznanie muru koło Kaaby w Mekce jako lokacji grobu Izmaela.

poprzednia część

spis treści

następna część

1Co więcej, tradycja identyfikuje Keturę z Hagar, jakkolwiek zmieniając etymologię imienia i jego zapis. Imię Qetura wywodzi się od rzeczownika קִיטוּר, qȋṭȏr, qitor, odnoszącego się do unoszącego się dymu (taki dym widział Abraham nad Doliną Jordanu po zagładzie Sodomy i Gomory). Z kolei כָּתַר, kāṯar,kataroznacza okrążać, oplatać, czekać lub zwieńczyć, co miałoby wskazywać, że Hagar swoimi cnotami uplotła sobie wieniec, albo że związała się ślubem czystości wobec Abrahama.

2Choć, oczywiście, może to być wariacja ortograficzna.

Studnia Siedmiu Jagniąt (Rdz 21, 22-34). Komentarz do Księgi Rodzaju, cz. 33.

poprzednia część

spis treści

następna część

4.3. Studnia siedmiu

W owym czasie Abimelek z dowódcą swego wojska Pikolem tak powiedział do Abrahama: «Bóg pomaga ci we wszystkim, co czynisz. Złóż mi więc teraz tu na tym miejscu przysięgę na Boga, że ani wobec mnie, ani wobec mego potomstwa bliższego i dalszego nie dopuścisz się zdrady; że jak ja obszedłem się z tobą łaskawie, tak też i ty będziesz postępował względem mnie i tej ziemi, w której jesteś gościem». Abraham rzekł: «Przysięgam!»
Rdz 21,22-24

Po wydarzeniach z Izmaelem, gdy zapewne cała Gerara trąbiła o tym, że stary Abraham został ojcem, a matką jest jego nieco tylko młodsza żona znany nam już Abimelek postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i zapewnić sobie bezpieczeństwo. Możliwe nawet, że była to oficjalna, kurtuazyjna wizyta u patriarchy, aby powinszować potomka. Przy okazji jednak należało ubić interes. Bóg wspiera Abrahama, który żyje z bydła, a to je trawę, więc w interesie Boga jest by Gerarę omijały susze, głód czy pomory bydła. Trzeba dobrze żyć z wybrańcem, ale i on nie może być nieograniczony. Nie bez znaczenia jest tu pojawienie się obok króla Abimeleka także Pikola, wodza jego zastępów (פִיכׂול שַׁר־צְבָאׂו, ṗȋḵȏl šar- ṣᵉḇā᾽ȏ, Pichol szar-cebao). Po pierwsze, był on świadkiem zawarcia układu, po drugie uświadamiał, że co jak co, ale Filistyni mieli armię, której brakowało Abrahamowi. Trzeba przypomnieć dwa fakty: król po aferze z Sarą postąpił z patriarchą łaskawie, a mówimy tu przecież o gościu, przechodniu, tymczasowym imigrancie, który mocno zawinił i to tak mocno, że musiało zaingerować bóstwo.

Tym bardziej było to pilne, że nawet jeśli nie było wiadome, ile jeszcze Abraham miał przed sobą życia (pamiętajmy, że według Biblii żyli jeszcze wtedy na pewno Szem, syn Noego i jego wnuk, Szelach, praprapraprapradziad Abrahama). Może wrócili do dawnej długowieczności? Do tego przysięga wiązała także potomstwo, a tego całkowicie prawowitego wreszcie się doczekano. Warunek Abimeleka jest jeden: Abraham ma obiecać, że nie postąpi fałszywie ani wobec samego króla, ani jego dzieci (נִין, nȋn) ani dalszych potomków (נֶכֶד, neḵeḏ, neched).

Taki podział wskazuje nie tylko na uroczystą formułę, podkreśloną rzadko używanymi słowami. Zarówno nȋn jak i neḵeḏ pojawiają się trzy razy w Piśmie i to w tych samych wersach: Rdz 21, 23, Hi 18, 19 i Iz 14, 22, przy czym poza słowami Abimeleka są zapowiedzią zguby niegodziwców (u Hioba) i krzywdzicieli Izraela (u Izajasza dotyczy to Babilonu, na który Bóg już szykuje miotłę zagłady). Wtedy zakładają, że skazany za swe grzechy nie pozostawi po sobie nikogo i już nigdy jego ród się nie odrodzi.

Konkretnie Abimelek domaga się, by Abraham nie okłamał, nie oszukał, nie zdradził swoich gospodarzy (takie jest znaczenie padającego tu czasownika שָׁקַר, šāqar, szakar). Jest to ewidentnie zabezpieczenie przed powtórką historii z Sarą, gdy na cały dwór spadło zagrożenie z powodu delikatnego pominięcia informacji.

Abraham przysięga w prostym, krótkim: אִשָּׁבֵעַ, iššāḇē‘a, iszszawea, co pochodzi od czasownika שָׁבַע, šāḇa‘, szawa, czyli przysięgać, ślubować, zaklinać się (a w Ps 102, 9: przeklinać). Jest to istotne, gdyż zaraz pojawia się inne rozumienie tego słowa.

Równocześnie jednak Abraham zrobił Abimelekowi wymówkę z powodu studni z wodą, zabranej mu przemocą przez ludzi Abimeleka. Abimelek odpowiedział: «Nie wiem, kto to uczynił, boś ty mi nie dał o tym znać. Dopiero teraz dowiaduję się o tym». A potem Abraham dał Abimelekowi owce i woły, i tak obaj zawarli przymierze.
Rdz 21, 25-27

Abraham nie był w ciemię bity i wiedział, jak wykorzystać okazję. Skoro Abimelek żąda uczciwego traktowania, to musi odpowiedzieć tym samym. Chodzi o nienazwaną jeszcze studnię wody (בְּאֵר הַמַּיִם, bᵉ᾽ēr hammajim, beer hammajim), wykopaną zapewne przez ludzi patriarchy a siłą zajętą przez sługi Abimeleka. A pamiętajmy, że wykopanie studni to nie było takie hihi-haha-hejże-hola. Trzeba było znać teren, znaleźć miejsce, gdzie woda może być pod powierzchnią, wkopać się, zabezpieczyć cembrowinę, przygotować narzędzia do pobierania wody, sama studnia musiała być też odpowiednio zabezpieczona, by nikt do niej nie wpadł (co reguluje nawet Prawo Mojżeszowe). Czyli gość odwalił całą brudną robotę, a Filistyni przyszli na gotowe, przepędzili sługi Abrahama i sami czerpali wodę.

Król zaś mógłby pracować w dziale reklamacji, gdyż szczerze odpowiada: „A skąd ja miałem o tym wiedzieć, jak mi nie doniosłeś?” Nie pada konkretny wyrok, jakaś decyzja co dalej ze studnią. Co ciekawe, wydaje się, że jakkolwiek spotkanie miało miejsce w stałym obozie Abrahama samo przymierze zostało zawarte już przy źródle, jak gdyby król uznał, że należy złożyć wizytę sługom i osobiście załatwić sprawę. Dopiero po ustaleniu tej kwestii zostaje zawarte przymierze między praojcem Izraelitów a filistyńskim królem Abimelekiem i jego potomstwem. Nie jest to przymierze między Abrahamem a Filistynami, czy między potomstwem Abrahama a Filistynami, choć do kwestii tej studni jeszcze wrócimy po śmierci patriarchy.

Abraham wydzielił nadto z trzody siedem jagniąt. Abimelek zapytał Abrahama: «Co znaczy tych siedem jagniąt, które oddzieliłeś?» Odpowiedział Abraham: «Tych siedem jagniąt przyjmiesz ode mnie, żebym mógł mieć dowód, że to ja wykopałem ową studnię». Dlatego nazwano tę miejscowość Beer-Szeba, że tam obaj złożyli przysięgę. Po zawarciu przymierza w Beer-Szebie Abimelek i dowódca jego wojska Pikol udali się w powrotną drogę do kraju Filistynów. Abraham zaś zasadził w Beer-Szebie drzewo tamaryszkowe. Tam też wzywał imienia Pana, Boga Wiekuistego. I tak przebywał Abraham przez długi czas w kraju Filistynów.
Rdz 21, 28-34

Dodatkowo Abraham przekazuje siedem jagniąt (שֶׁבַע כִּבְשׂת, šeḇa‘ kiḇśōṯ, szewa kiwsot), które mają stanowić dowód, że to on wykopał studnię i tym samym on ma prawo z niej korzystać. Nie jest to cena, za jaką można kupić zapewne bogate źródło wody, o które toczył się spór, ale swoisty symboliczny gest. Tym bardziej, że jak łatwo zauważyć i czasownik „przyrzekać” i liczebnik „siedem” w tekście oryginalnym zapisywane są tak samo: שבע. Zatem, choć tradycja nazwę Beer-Szeba (uznaje za odniesienie do przysięgi i przymierza, to jednak równie dobrze może to być „Studnia Siedmiu [Jagniąt]”. Wspominając שֶׁבַע כִּבְשׂת, Abimelek powinien przypomnieć sobie za co je dostał i że בְאֵר שֶׁבַע należy do Abrahama – zwłaszcza, jeśli były to dobre sztuki rozrodowe i miał teraz siedem wspaniałych stad. Gorzej, jeśli po prostu zostały one zabite na pierwszą ucztę po powrocie do Gerary.

No, dobra – ale przecież w okolice Beer-Szeby trafiła Hagar z Izmaelem po drugim wypędzeniu. Jakim cudem, skoro dopiero teraz miejsce zyskało tę nazwę? Opcja pierwsza jest taka, że autor po prostu nie znał wcześniejszej nazwy okolicy, możliwe, że było to bezimienne pustkowie i po prostu było to jedyne określenie, jakiego mógł użyć, by wskazać okolicę. Druga opcja sugeruje, że przymierze miało miejsce wcześniej, na przykład po narodzinach Izaaka a przed ucztą z powodu odstawienia go od piersi. Trzecia, i chyba najbardziej sensowna, sugeruje, że Hagar odkryła nowe źródło z wodą, które potem zostało zagospodarowane przez Abrahama i odebrane przez Filistynów. בְּאֵר oznacza wszak nie tylko studnię, ale i dół.

Dlaczego podkreślono powrót do stolicy Abimeleka z Pikolem? Gdyż sugestia „przybył król i wódz, a wyjechał tylko król” postawiłaby wiele pytań. Pikol został stracony, czy został jako swoisty ambasador? Jeśli stracony, to za co? A jeśli został, może miał ze sobą też jakiś zastęp zbrojny – władca wszak nie jeździł po kraju we dwie osoby. Dlatego wskazano, że obaj wrócili do „ziemi” filistyńskiej, jakby Beer-Szeba stanowiła jakąś wyłączoną spoza niej strefę, choć sama Biblia sugeruje, ze Abraham nadal mieszkał w „ziemi filistyńskiej”.

Dla podkreślenia swojego statusu jako gospodarza, patriarcha zasadza przy Beer-Szebie אֶשֶׁל, ᾽ešel, eszel, co Biblia Tysiąclecia tłumaczy na „tamaryszek”. I znowu słowo to pojawia się w Biblii trzy razy, w tym dwa razy w opowieści o konflikcie Saula z Dawidem. Najpierw, Saul spod tamaryszku w Gibea skarży się na Bieniamitów, którzy nie ostrzegli go przed zbytnią zażyłością Jonatana z Dawidem (por. 1 Sm 22, 6-8). Potem, pod tamaryszkiem w Jabesz zostają złożone kości króla i jego synów (por. 1 Sm 31, 11-13). Dlaczego o tym wspominam? Gdyż nie ma tu mowy o dębie, o jakimś wiecznie żyjącym i świadczącym o wydarzeniach drzewie, ale o krzewie, który jednak ma jakąś ważną funkcję, wskazuje na swoistą królewską władzę. Może być to aluzja, że człowiek bez korony został potraktowany na równi z władcą. Septuaginta wskazuje, że Abraham koło studni założył pole (ἄρουραν, arouran). Vulgata oddaje אֶשֶׁל jako nemus, czyli mowa tu o polu, pastwisku lub jedynie w wydźwięku poetyckim o drzewie lub lesie.

Istotna jest rola tego miejsca. Tu Abraham oddaje cześć יְהוָה אֵל עוֹלָם, JHWH ᾽ēl ‘ȏlām, czyli JHWH, Bogu Wieków, czy też Bogu Wiecznemu. Pamiętajmy, że myśl hebrajska nie zna nieskończonej wieczności, a wiele wieków to dość, by przekroczyć granice wyobraźni. Abimelek zawarł przymierze Abrahama ze wszystkimi swoimi potomkami. Czyli jak długo król będzie żył w swoich potomkach tak długo będzie żyła przyjaźń między rodami. Rzecz w tym, że Abimelek nie miał pewności. Pikol mógł być następnym królem i zgodnie z bliskowschodnią tradycją wytłuc wszystkich potomków poprzednika, nie zostawiając w jego domu nawet chłopca sikającego na mur. Przy obietnicy potomstwa licznego jak gwiazdy na niebie i proch ziemi, trudno o takie ryzyko. Zawsze ktoś przeżyje.

poprzednia część

spis treści

następna część

Hagar i Bóg Widzący (Rdz 16). Komentarz do Księgi Rodzaju, cz. 24.

poprzedni post

2.2. Izmael

Saraj, żona Abrama, nie urodziła mu jednak potomka. Miała zaś niewolnicę Egipcjankę, imieniem Hagar. Rzekła więc Saraj do Abrama: «Ponieważ Pan zamknął mi łono, abym nie rodziła, zbliż się do mojej niewolnicy; może z niej będę miała dzieci». Abram usłuchał rady Saraj.
Rdz 16, 1-2

Po tak szumnych zapowiedział Saraj, żona Abrama zapewne spodziewała się zajść w ciążę. Te nadzieje tekst hebrajski kwituje krótko: „a Saraj, żona Abrama nie dała potomka dla niego”1. Tu trochę uprościmy przekład, który będzie szorstki i nieprzyjemny, bo w tej szorstkości jest natchnienie.

Tak naprawdę Abram czy Saraj są tu postaciami drugoplanowymi, bo główną bohaterką jest Hagar Egipcjanka (הָגָר מִצְרִית, Hāḡār Mirȋṯ, Hagar Micrit). Nie wiadomo, gdzie ani kiedy została ona nabyta. Mogła być jedną z niewolnic (שְׁפָחֹת, šᵉṗāḥōṯ, szefachot, por. Rdz 12, 16), jakie podarował faraon Abramowi po wyjściu z Egiptu, a przemilczanych w czasie opisu jego powrotu do Kanaanu (por. Rdz 13, 2). Wiadomo wszak, że była ona dla Saraj (שִׁפְחָה, šiḥāh, szifcha), co słownik ks. Briks tłumaczy „niewolnica, służebnica”, a angielskie przekłady mówią o „maidservant”, „służka”. Z kolei Biblia Króla Jakuba tłumaczy to np. w Rdz 29, 29 jako „handmaid”, czyli dosłownie „podręczna”. Czyli językowo mamy połączenie panny ze służącą czy też niewolnicą. To własność innego człowieka, pana lub pani, człowiek płci żeńskiej. Tym samym Saraj traktuje Hagar przez ten akt niejako jak pozbawioną własnych planów i ambicji polisę ubezpieczeniową.

Skoro Bóg przyrzekł potomstwo, a obecna żona go nie daje, może być coś nie tak z żoną. Abram mógł zacząć sobie szukać innych kobiet, a nawet gdyby nie były one jego małżonkami, sam fakt wypełnienia Bożej obietnicy stawiałby je wyżej niż Saraj. Trzeba było działać. Dziecko niewolnika byłoby automatycznie własnością właścicielki matki i tym samym mogłoby zostać odebrane i wychowywane jako jej rodzone dziecko2.

Pada tutaj zwrot אִבָּנֶה מִמֶּנָּה, ibbāneh mimmennāh, ibbane mimmena, dosłownie znaczący „zostanę zbudowana przez nią”. Skojarzenie czasownika בָּנָה, bānāh, bana, czyli „budować” z „posiadać potomstwo” występuje w Biblii tylko dwa razy, tylko w Księdze Rodzaju i tylko w sytuacji, gdy niewolnica ma urodzić dziecko dla swej pani (drugi raz w Rdz 30, 3).

Zauważmy, że nie jest tutaj jasne, czy Saraj ma własną służbę i dysponuje nią samodzielnie, co wskazywałoby na pewną ekonomiczną niezależność od Abrama, czy też po prostu doradza mężowi, jak wykorzystać „zasoby ludzkie”, jakimi dysponują. Precyzuje to dopiero odpowiedź na skargi żony, że niepokorna służebnica jest jej własnością i może zrobić z nią, co zechce. Wiadomo, że Abram usłuchał (יִשְׁמַע, jišma‘, jiszma) głosu Saraj.

Saraj, żona Abrama, wzięła zatem niewolnicę Hagar, Egipcjankę, i dała ją za żonę mężowi swemu Abramowi, gdy już minęło dziesięć lat, odkąd Abram osiedlił się w Kanaanie. Abram zbliżył się do Hagar i ta stała się brzemienną. A widząc, że jest brzemienna, zaczęła lekceważyć swą panią. Wtedy Saraj rzekła do Abrama: «Przez ciebie doznaję zniewagi; ja sama dałam ci moją niewolnicę za żonę, ona zaś czując się brzemienną, lekceważy mnie. Niechaj Pan będzie sędzią między mną a tobą!» Abram rzekł do Saraj: «Przecież niewolnica twoja jest w twojej mocy: postąp z nią, jak będziesz uważała za dobre». Saraj upokorzyła Hagar; wtedy Hagar od niej uciekła.
Rdz 16, 3-6

Hebrajski ma tu nieco inny szyk wersu 16, 3: „I wzięła Saraj, żona Abrama Hagar Egipcjankę, jej niewolnicę, po dziesięciu latach od osiedlenia Abrama w ziemi Kanaan i dała ją Abramowi, mężowi jej by była jego żoną”. Wtrącenie co do czasu, gdy się to wydarzyło może po prostu precyzować chronologię, albo odnosić się do motywu, jaki powodował obojgiem małżonków: mieszkali już w tym kraju dziesięć lat, a potomka jak nie było – tak nie ma. Okrągła rocznica mogła wyzwolić w nich inicjatywę. Raczej nieudaną z ich punktu widzenia.

Zauważmy, że do tej pory jako żona Abrama była wymieniana jedynie Saraj. Teraz daje ona swoją niewolnicę, nie jako konkubinę czy też drugorzędną żonę, bo takie były znane wśród potomków Teracha1, ale jako małżonkę. Monotonne określanie Saraj żoną Abrama (אֵשֶׁת־אַבְרָם, ᾽ēšeṯ-᾽Aḇrām, eszet Awram) nabiera sensu, gdy mowa jest o tym, że Hagar została dana „Abramowi, mężowi jej, by była jego żoną” (לְאַבְרָם אִישָׁהּ לוֹ לְאִשָּׁה, lᵉ᾽Aḇrām ᾽ȋšāh lȏ lᵉ᾽iššāh, le-Awram iszah lo le-iszsza)2. Nie zauważa, że stosunek do Hagar został zachwiany, gdyż na jednej płaszczyźnie Egipcjanka jej podlega (jako niewolnica), ale na innej są sobie równe.

hagar saraj abram

Zgodnie z tym, Abram dosłownie przychodzi, albo też wchodzi do Hagar, czego skutkiem jest ciąża. Jeśli celem Saraj było uniknięcie upokorzenia, jej plan zawiódł. Egipcjanka czując się pewnie, zaczyna sobie pozwalać na nieco zbyt wiele. W końcu to ona (jak mogłoby się wtedy wydawać), a nie Saraj ma urodzić potomstwo, które zajmie kraj od Nilu po Eufrat. Hebrajski mówi nam, że „lekceważyła panią jej w jej oczach” (וַתֵּקַל גְּבִרְתָּהּ בְעֵינֶיהָ, wattēqal gᵉḇirtāh bᵉ‘ênệha, watteqal gewirta be-enejhejha). Tu znowu pojawia się gra słów, gdyż „lekceważyć” pochodzi od czasownika קָלַל, qālal, czynić małym, lekceważyć, przeklinać a „pani” od גָּבַר, gāḇar, gawar od „być wielkim, silnym”, ale i „aroganckim”. Ta, która powinna być w oczach służby i niewolników wielką (gᵉḇirtāh oznacza także „królowa”) jest umniejszana przez jedną z niewolnic, którą sama podniosła do rangi równej sobie w kwestii pokrewieństwa. Istotny jest też zwrot „w jej oczach”, gdyż nie wskazuje on precyzyjnie podmiotu.

Jeśli chodzi o oczy Hagar wiadomo – bezdzietna staruszka na pewno będzie mniej ważna dla Abrama niż młoda, płodna małżonka. Mogło to rozpalać już istniejące konflikty, które zwykle były tłumione przez relację pani-niewolnica, teraz jednak (skoro na innej płaszczyźnie były sobie równe) ten autorytet nie wystarczał. Kolejne zdanie, czyli donos Saraj na Hagar wskazują właśnie na to znaczenie.

Jeśli chodzi o oczy, a więc też opinię Saraj, może to oznaczać albo otwarte okazywanie wyższości w obecności osoby pogardzanej, albo po prostu jej subiektywne wrażenie. Wiedząc, że pozycja jako żony Abrama jest zagrożona córka Teracha mogła stać się przewrażliwiona i we wszystkim widzieć próbę znieważenia. Może też nie przypuszczała, że niewolnica nagle zacznie mieć własne plany i ambicje.

Saraj skarży się Abramowi w stylu godnym najlepszych manipulatorów. Biblia Tysiąclecia mówi o zniewadze, podczas gdy w tekście oryginalnym pada słowo חָמָס, ḥāmās, chamas, krzywda, przemoc, niesprawiedliwość3. Winnym jest oczywiście Abram, który dostał w swoje ramiona, czy też do swojej piersi (bo tę część ciała oznacza słowo חֵיק, ḥêq, chejq4) niewolnicę, a ta zaczęła obrażać swoją panią. I znowu Saraj traktuje Hagar jak bezwolny obiekt, gdyż stronami dla niej są ona i jej mąż i to między nimi ma rozsądzić Bóg.

Zauważmy, że mimo związku z wolnym mężczyzną, Hagar pozostawała własnością Saraj i na to w swojej odpowiedzi powołuje się Abram. Można tu dostrzec albo chęć uszanowania majątku małżonki, albo po prostu umycie rąk od całej sprawy (gdyż czegokolwiek by nie zrobił i tak będzie źle). Dosłowne Abram mówi: „Niewolnica twoja jest w ręce twojej (שִׁפְחָתֵךְ בְּיָדֵךְ, šiṗḥāṯēk bᵉjāḏēḵ, szifchatejk be-jadejk), zrób z nią, to, co dobre w twoich oczach”. Być może miała to być rada, by rozważyć skutki swojego działania, jednak reakcja Saraj jest bardzo drastyczna: i postąpiła z nią surowo (וַתְּעַנֶּהָ, wattᵉ‘annehā, wat-teanneha). To słowo jest ważne, gdyż użyty jest tu ten sam czasownik עָנַה, ‘ānah, co w rozdziale 15., gdy mowa o tym, że potomkowie Abrama będą surowo traktowani w obcej ziemi. W domyśle była to ziemia Egiptu, więc sytuacja gdy Hebrajka upokarza Egipcjankę wydaje się albo kwestią swoistej zemsty, albo też zawiera wskazanie na błąd w działaniu Saraj.

Wskutek tego zachowania ciężarna Hagar ucieka od obecności swojej pani (dosł. „od jej oblicza”). Była to niezwykle ryzykowna decyzja, zapewne podjęta pod wpływem chwili upokorzenia i lęku. Pamiętajmy, że ucieka ona sama, nie znamy też czasu, w którym postanowiła zbiec – czy ciąża była zaawansowana? Pierwsze spotkanie z dzikimi zwierzętami mogło zakończyć się tragicznie, ale widocznie czyn Saraj był tak okrutny, że niewolnica wolała zaryzykować życiem niż dłużej narażać się na takie traktowanie.

Anioł Pański znalazł Hagar na pustyni u źródła przy drodze wiodącej do Szur i zapytał: «Hagar, niewolnico Saraj, skąd przyszłaś i dokąd idziesz?» A ona odpowiedziała: «Uciekłam od mojej pani, Saraj». Wtedy Anioł Pański rzekł do niej: «Wróć do twej pani i pokornie poddaj się pod jej władzę». Po czym Anioł Pański oznajmił: «Rozmnożę twoje potomstwo tak bardzo, że nie będzie można go policzyć». I mówił: «Jesteś brzemienna i urodzisz syna, któremu dasz imię Izmael, bo słyszał Pan, gdy byłaś upokorzona. A będzie to człowiek dziki jak onager: będzie on walczył przeciwko wszystkim i wszyscy – przeciwko niemu; będzie on utrapieniem swych pobratymców».
Rdz 16, 7-12

Pojawia się tu מַלְאַךְ יְהוָה, mal᾽aḵ JHWH, mal’ach JHWH, co tłumaczy się na Anioła Pańskiego, a dosłownie oznacza „posłańca” – zresztą to właśnie oznacza używane na określenie Anioła w Nowym Testamencie greckie słowo ἄγγελοϛ, ággelos, czyt. angelos. Zanosi on wiadomość, ale nie jest jej autorem, gdyż sam jest tu nieznaczący, stąd też wypowiada się tak, jakby do Hagar mówił sam Bóg.

Pamiętajmy, że jako chrześcijanie jasno interpretujemy tę postać jako Anioła, istotę duchową o wolnej woli i stworzoną, by służyć Stwórcy. Wśród Żydów jeszcze za czasów Jezusa nie było to takie oczywiste. Saduceusze nie uznawali bytów pośrednich. Dla nich mal᾽aḵ JHWH był po prostu formą objawienia Bożego, swoistym sposobem prezentacji niewidzialnego Boga ludziom. Nie uznawali oni też bogów pogańskich za demony, czyli Anioły upadłe, ale po prostu nie wierzyli w ich istnienie. Jezus pod względem nauki był bliższy faryzeuszom, którzy ukształtowali angelologię na podstawie demonologii1 zapożyczonej z Persji.

Anioł znajduje Hagar na drodze do Szur (שׁוּר, Šȗr, Szur), a więc do regionu pustynnego lokowanego na półwyspie Synaj. W 1 Sm 15, 7 wskazane jest, że kraina ta znajdowała się dosłownie „naprzeciw Egiptów” (עַל־פְּנֵי מִצְרָיִם, ‘al-pᵉnê Miṣrājim, al-penej Micraim). Wskazuje to na podróż w stronę ojczyzny. Z jednej strony, ucieczka niewolnika mogła zostać źle odebrana przez rodaków, którzy nie chcieli zachęcać innych do nieposłuszeństwa, a zapewne Hagar miała jakąś oznakę swojego stanu. Możliwe, że podobnie jak w Rzymie funkcjonował zawód fugitivariusa, łowcy zbiegłych niewolników, tak i na Bliskim Wschodzie znajdowali się ludzie odstawiający uciekinierów na swoje miejsce za „znaleźne”, a gdy nie dało się ustalić właściciela, sprzedający takie „mienie” na targu niewolników. Do tego Egipcjanie po ciosach otrzymanych podczas poprzedniego spotkania (por. Rdz 13) mogli nie chcieć zadzierać po raz kolejny z Abramem przyjmując pod swój dach jego własność.

Z drugiej strony – działały tu mimo wszystko więzy rodzinne, więc w poczuciu solidarności nad Nilem Hagar mogła zostać przyjęta ciepło. Tym bardziej, że miała to, czego nie miała Saraj: dziecko Abrama. Gdyby patriarcha zgłosił się po tak cenną niewolnicę mógłby usłyszeć: „A tak, jest u nas! Zaopiekowaliśmy się, przechowaliśmy, pielęgnowaliśmy, więc coś się chyba za to należy, nie?”

Hagar nie kryje przyczyny swojej podróży. Czy od razu rozpoznała w Aniele kogoś innego niż zwykłego podróżnika, czy też może tekst pomija etap zdobywania zaufania? Odpowiedź może być skargą na złą panią, która najpierw wydaje polecenie, a gdy przynosi ono oprócz zamierzonych, także inne, możliwe do przewidzenia owoce, żałuje, karze jednak niewinną osobę.

Zauważmy, że Anioł na początku zwraca się do Hagar „niewolnico Saraj”, po czym zaleca jej „Wróć do twej pani i pokornie poddaj się pod jej władzę”. Przypomina o pozycji społecznej, co więcej „i pokornie poddaj się” hebrajskim to jedno słowo: וְהִתְעַנִּי, wᵉhiṯ‘anni, we-hit’anni. To ten sam czasownik עָנַה, ‘ānah, jaki opisywał upokorzenie dokonane przez Saraj, jednak w formie nie dość, że intensywnej to jeszcze zwrotnej. Nie ma zapowiedzi, że będzie lepiej traktowana, ale wezwanie, by przyjąć dręczenie ze strony Saraj. Nie dość, że Hagar ma sama zrezygnować z własnej godności, to jeszcze ma być to ukorzenie głębsze niż zwykle, jednak nie bezowocne. W Ezd 8, 21 ta forma oznacza umartwienie, a więc wyrzeczenie dla większego dobra: I tam – nad rzeką Ahawą – ogłosiłem post, byśmy się umartwili (לְהִתְעַנּוֹת, lᵉhiṯ‘annȏṯ, le-hit’annot) przed Bogiem naszym, celem uproszenia od Niego szczęśliwej drogi dla nas, dla dzieci naszych i dla całego dobytku naszego.
I to dobro jest większe zwłaszcza że matka zyskuje obietnicę, że jej dziecko będzie uczestnikiem wielkiej przyszłości obiecanej potomkom Abrama. Anioł przekazuje wiadomość bliźniaczą podobną do tej, jaka padła, gdy patriarsze kazano policzyć gwiazdy i która potem została przypieczętowana uroczystym przymierzem. Obietnica brzmi jak masło maślane: הַרְבָּה אַרְבֶּה, harbāh ᾽arbeh, harba arbe, czyli „Licznie rozmnożę” i to tak, że policzenie będzie niemożliwe. Przymierze zyskuje odgałęzienie, wariację, która wynika z tego, że Saraj i Abram (choć ten jedynie za jej namową) szukają metod zastąpienia Boga własną inicjatywą, własnymi metodami chcą rozwiązać problem, co jest poza ich możliwościami i jedynie mnożą problemy. Bóg jednak interweniuje, odpowiada na ludzkie działania.

Dziecko ma zostać nazwane Izmael (יִשְׁמָעֵאל, Jišmā‘ē᾽l, Jiszma’El) ze względu na to, że „wysłuchał JHWH” (שָׁמַע יְהוָה, šāmah JHWH, szama JHWH) skargi2, jaką zaniosła Hagar na swoją panią. Bóg nie odrzucił stosunku pan-niewolnik, a jedynie wymierzył sprawiedliwość. Jakkolwiek syn Hagar nie będzie traktowany jako pierworodny i jego potomstwo nie obejmie Kanaanu, to jednak czeka go wielka, choć niełatwa przyszłość – zupełnie jak potomstwo Abrama w przymierzu połów (por. Rdz 15). Będzie on פֶּרֶא אָדָם, pere᾽ ᾽āḏām, pere adam. Pere᾽ pojawia się w Biblii wielokrotnie i jest tłumaczone jako „dziki osioł” i tym samym utożsamiane z onagerem, zwanym też kułanem (jego palestyńska odmiana wymarła w latach 20. XX w.). Septuaginta mówi nam o ἄγροικος ἄνθρωπος, agroikos anthropos, czyli „człowieku wsi, rolniku”, a z tego tytułu „nieokrzesanym, surowym”. O ile Hagar miała dosłownie wracając do Saraj miała poddać się „pod rękę jej” (תַּחַת יָדֶיהָ, taḥaṯ jāḏệhā, tahat jadeha) o tyle o Izmaelu Bóg mówi: „Ręka jego nad wszystkimi i każda ręka nad nim” (יָדוֹ בַכּׂל וְיַד כּׂל בּוֹ, jāḏȏ ḇakkōl wᵉjaḏ kōl bȏ, jado wak-kol we jad kol bo), co zapowiada ciągłe walki, jakie staną się jego udziałem.

Mieszkać ma naprzeciwko swych braci, czy też krewnych, dosłownie עַל־פְּנֵי אֶחִיו, ‘al-pᵉnê ᾽eḥȋw, al-penej echiw, co nasuwa na myśl opis Szur z 1 Sm, wszak Hagar była Egipcjanką, a kraina Szur leżała „w obliczu Egiptu”. Oznacza to, że Izmael staje się beneficjentem przymierza zawartego przez rodzica i w jego ramach dostaje w posiadanie okoliczną ziemię. To sąsiedztwo w tłumaczeniu Tysiąclatki staje się sąsiedztwem Kargula z Pawlakiem, niemiłym i kłującym w oczy.

Hagar nazwała Pana przemawiającego do niej „Tyś Bóg widzialny”, bo mówiła: «Wszak tu widziałam Widzącego mnie, a jestem żywa». Dlatego tę studnię nazwano „Studnią Lachaj-Roj”. – Jest to ta, która znajduje się pomiędzy Kadesz i Bered. Hagar urodziła Abramowi syna. I Abram nazwał zrodzonego mu przez Hagar syna imieniem Izmael. Abram miał lat osiemdziesiąt sześć, gdy mu Hagar urodziła Izmaela.
Rdz 16, 13-16

W odpowiedzi na zapowiedź Hagar nazywa JHWH אַל רֳאִי, ᾽Ēl Rǒ᾽ȋ, El Ra’i, co jest bardzo rożnie tłumaczone, w zależności, czy uzna się się drugi człon za prosty imiesłów (widzialny), czy za zbitkę imiesłowu i zaimka (widzący mnie). Istotne jest też wyjaśnienie takiego imienia.

הֲגַם הֲלׂם רָאִיתִי אַחֲרֵי רׂאִי
hǎḡam hǎlōm rā᾽ȋṯȋ ᾽ǎḥǎrê rō᾽ȋ
ha-gam halom raiti acharej Ro’i

Hǎḡam to zbitka partykuł pytającej hǎ i gam „także”, tworzące odpowiednik naszego „Czy?”, tak jak w powiedzeniu cytowanym w 1 Sm 10, 11: „Czy i Saul między prorokami?” (הֲגַם שָׁאוּל בַּנְּבִיאִים, Hǎḡam Šāȗl bannᵉḇȋ᾽ȋm?, Hagam Szaul ban-newi’im?). Hǎlōm wskazuje na miejsce: jest to „tutaj”. Rā᾽ȋṯȋ to „zobaczyłam”. ᾽Ǎḥǎr (l.mn. ᾽ǎḥǎrê) to coś, co jest po czymś lub po kimś i stąd może oznaczać „plecy”. Gdy Mojżesz chce ujrzeć chwałę Boga, ten stwierdza:

«Nie będziesz mógł oglądać mojego oblicza, gdyż żaden człowiek nie może oglądać mojego oblicza i pozostać przy życiu». I rzekł jeszcze Pan: «Oto miejsce obok Mnie, stań przy skale. Gdy przechodzić będzie moja chwała, postawię cię w rozpadlinie skały i położę rękę moją na tobie, aż przejdę. A gdy cofnę rękę, [wtedy] ujrzysz Mnie z tyłu (וְרָאִיתָ אֶת־אֲחׂרָי, wᵉrā᾽ȋṯā ᾽eṯ-᾽ǎḥōrāj, we-raita et achoraj), lecz oblicza mojego tobie nie ukażę».
Wj 33, 20-23

W oczywisty sposób historie te są powiązane. Ks. Wujek oddaje to bardzo dosłownie: I nazwała imię Pana, który mówił do niej: „Ty Boże, któryś mię ujrzał”, rzekła bowiem: „Zaiste tu widziałam tył widzącego mię”. Słowa Hagar należy tłumaczyć: „Czyż widziałam tu plecy Widzącego-Mnie?”, gdyż uznała Anioła za taką formę Boga, jaką może znieść człowiek bez zgonu na miejscu i zapewne stąd takie, a nie inne tłumaczenie Tysiąclatki.

Spotkanie to sprawia, że studnia zyskuje nazwę Lachaj-Roi, czyli dosłownie „Żyjącego, Który Mnie Widzi” i zapewne była znana za czasów redakcji, skoro wskazano jej lokalizację. Może do miana tego aspirowało kilka miejsc i stąd wskazanie w tekście Genesis, która Studnia Lachaj-Roi jest ta prawdziwą?

Biblia nie opisuje powrotu Hagar do Abrama, ani też jak wyglądało nieprzyjemne zapewne ponowne spotkanie z panią. Wiemy, że rodzi ona syna nie „dla Saraj”, ale „dla Abrama”, a ten nazywa go tak, jak zapowiedział Anioł. Może to Hagar opowiedziała mu całą historię, a może sam uznał, że to dobre imię. Wszak w Izmaelu Bóg wysłuchał jego sugestii, by wreszcie pojawiło się potomstwo. Chłopiec urodził się w jedenastym roku pobytu patriarchy w Kanaanie, czyli według rachuby biblijnej w 2032 r. po stworzeniu świata. Wciąż jednak nie był TYM potomstwem, które zostało obiecane.

następny post (jeszcze nie ma)

SPIS TREŚCI

kolejna część

1Po hebrajsku: וְשָׂרַי אֵשֶׁת אַבְרָם לׂא יָלְדָה לׂו, WŚāraj ᾽ēšeArām lōjālāh lȏ, we-Saraj eszet Awram lo jaleda lo.

2Tak, fabuła „Opowieści podręcznej” (tyt. oryg. „The Handsmaid Tale”) to wyolbrzymiona wariacja na temat tego fragmentu z Biblii.

3Na co wskazuje Rdz 22, 24 (gdzie pada słowo פִילֶגֶשׁ, ṗȋleḡeš, filegesz, takie samo jak w opisie licznych małżonek drugorzędnych Salomona, por. 1 Krl 11, 3)

4W hebrajskim powstaje tu gra słów gdyż do słowa isz „mężczyzna, mąż” dodaje się końcówkę dzierżawczą 1. os. lp. -ah, przez co powstaje wyraz bardzo podobny do słowa iszsza, „kobieta, żona”.

5Gdy w Rdz 6, 11 pada przyczyna potopu, to był nią fakt, że ziemia jest pełna chamasu. Arabski Hamas bierze się jednak od arabskiego słowa na „entuzjazm, zapał”.

6Księga Powtórzonego Prawa (13, 7), mówiąc o namowach ze strony małżonki do czczenia obcych bóstw, używa właśnie określenia אֵשֶׁת חֵיקֶךָ, ᾽ēšeêqeḵā, eszet chejqecha, „żona piersi twojej” jako wyraz bliskości i umiłowania małżonki.

7Tu „demonologia” oznacza po prostu naukę o bytach pośrednich między bogami a ludźmi. W katolickiej teologii Aniołami zajmuje się angelologia.

8Co ciekawe, „skarga” to עֱנִי, ĕni, eni, co w sposób oczywisty podchodzi od עָנַה, ‘ānah, jakby wskazując, że ucisk powoduje skargę

Przymierze Abrama z Bogiem (Rdz 15). Komentarz do Księgi Rodzaju, cz. 23.

poprzednia część

2. Przymierze

Punktem zwrotnym w historii Abrama jest przymierze, jakie zawiera on z Bogiem. To zalążek wszystkich kolejnych przymierzy, gdyż nie jest już zawierane z całą ludzkością, jak było w przypadku pierwszych ludzi i rodziny Noego, ale z konkretnym człowiekiem i jego domem, bez wzmianki o wszystkich innych. Nie jest nim objęty Lot, ani nawet Mamre. Z tego wybraństwa narodzi się naród Izraela, a z niego wichry historii przeżyje plemię Judy, z którego wywodzi się Chrystus, co da początek chrześcijaństwu, ludowi Nowego Przymierza.

2.1. Potomek

Po tych wydarzeniach Pan tak powiedział do Abrama podczas widzenia:
«Nie obawiaj się, Abramie,
bo Ja jestem twoim obrońcą;
nagroda twoja będzie sowita».
Abram rzekł: «O Panie, mój Boże, na cóż mi ona, skoro zbliżam się do kresu mego życia, nie mając potomka; przyszłym zaś spadkobiercą mojej majętności jest Damasceńczyk Eliezer». I mówił: «Ponieważ nie dałeś mi potomka, ten właśnie zrodzony u mnie sługa mój, zostanie moim spadkobiercą». Ale oto usłyszał słowa: «Nie on będzie twoim spadkobiercą, lecz ten po tobie dziedziczyć będzie, który od ciebie będzie pochodził». I poleciwszy Abramowi wyjść z namiotu, rzekł: «Spójrz na niebo i policz gwiazdy, jeśli zdołasz to uczynić»; potem dodał: «Tak liczne będzie twoje potomstwo». Abram uwierzył i Pan poczytał mu to za zasługę.
Rdz 15, 1-6

Po wielkim tryumfie nad Kedorlaomerem, bez wskazania czasu, gdzieś w namiocie Abram ma „widzenie”. Słowo to (מַחֲזֶה, maḥǎzeh, machazeh) ma łączność z funkcją proroka jako pośrednika między Bogiem a ludźmi. Pojawia się ono w Piśmie jeszcze trzy razy: dwa razy w ustach Balaama (Lb 24.4,16), gdzie określa on się jako tego, który „ogląda widzenie Wszechmocnego” i raz, gdy mowa o fałszywych widzeniach proroków. Słowo to wyraźnie wskazuje na aktywność wzrokową, pochodzi od czasownika חָזַה, ḥāzah, chazah, czyli „patrzyć, oglądać, cieszyć się widokiem”, ale też jest oddawane w angielskich słownikach jako „to gloat”, czyli m.in. rozkoszować się. Możliwe, że Abram popadł w stan zachwycenia Bożą obecnością znany mistykom jako ekstaza.

Skierowanie słowa ma także znaczenie prorockie. Księga Jonasza zaczyna się od słów: „Stało się słowo JHWH dla Jonasza, syna Amittaja”1. Słowo Boże, które trafia do człowieka ma szerszy i znacznie ważniejszy wydźwięk i domaga się przekazania. Nie jest sprawą prywatną.

Orędzie to zaczyna się od typowego dla teofanii wezwania do odrzucenia lęku. Za nim idzie jednak coś więcej – zapewnienie o Bożej opiece. Pan potwierdza to, co patriarcha mógł sam wydedukować: „Ja jestem tarczą dla ciebie” (אָנׂכִי מָגֵן לָךְ, ᾽Ānōḵȋ māgēn lāḵ, Anochi magen lach). Na cóż jednak bezdzietnemu taka ochrona, skoro jego życie tak długo było bezpłodne i wszystko wskazuje na to, że odejdzie ze świata zostawiając wszystko komuś innemu? Pytanie o sens nagrody, która przypadnie komuś innemu wydaje się zarzutem wobec Boga, jak gdyby oskarżeniem o pogrywanie ze starym człowiekiem. Przynajmniej tak może wynikać z tłumaczenia Tysiąclatki.

Abram pyta jednak Boga: מַה־תִּתֶּן לִי, mah-titen lȋ?, ma-titen li?, czyli nie tyle „Na cóż mi nagroda”, co raczej „Co dasz mi?”, po czym wskazuje na brak potomstwa i to, że dziedzicem (מֶשֶׁק, mešeq, meszek) jego domu będzie Damasceńczyk Eliezer (דַּמֶּשֶׂק אֱלִיעֶזֶר, Dammeśeq ᾽Ĕlȋ‘ezer, Dammesek Eli’ezer). Wobec pewności bezpotomnej śmierci Abram zapisał swój majątek najbliższemu słudze, urodzonemu w jego domu. Patriarcha targuje się z Bogiem sugerując, jaka powinna być ta nagroda: „Nie dałeś mi potomstwa, cokolwiek mi dasz, przypadnie innemu, więc…?” Co więcej, zapewne przypomina Mu też poprzednie obietnice: לׂא נָתַתָּה זָרַע, lȏ᾽ nāṯatāh zāra‘, lo natata zara – „Nie dałeś mi potomstwa”, choć w Rdz 13, 15 pada obietnica, że potomstwo, które będzie zdolne posiąść Kanaan zostanie dane. Można to nawet potraktować jak atak na prawdomówność Boga.

Odpowiedź Boga jest prosta: potwierdza on dane poprzednio obietnice, co tekst wzmacnia formułą „a oto słowo JHWH do niego”, że dziedzicem Abrama będzie ten, kto wyjdzie z jego lędźwi – dosłownie. Padają słowa, אֲשֶׁר יֵצֵא מִמֵּעֶיךָ, ǎšer jēṣē᾽ mimmē‘eḵā, aszer jece mimme’echa, a słowo מֵעֶה, mē‘eh, me’eh oznacza dosłownie brzuch, wnętrzności, biodra. Co już nie tylko wskazuje na potomstwo duchowe, ale też na jak najbardziej biologicznego dziedzica. Gdy czytali to chrześcijanie, zwłaszcza ci krytykujący próby uznawania zbawienia na podstawie pochodzenia biologicznego, ignorowano wyraźnie fizyczny wydźwięk hebrajskiego oryginału.

Po raz kolejny Bóg obrazowo ukazuje skalę obietnicy poprzez odniesienie do stworzenia. Wyprowadza Abrama na zewnątrz i rzuca wyzwanie: „Spójrzże na niebo i licz gwiazdy2”. Jeśli jest to możliwe, możliwe jest także policzenie wszystkich potomków, jakich da mu JHWH. Teoretycznie trzy tysiące widocznych gołym okiem gwiazd to niewiele, jednak gdy widzi się je wszystkie naraz, daje to do myślenia. A w przypadku liczenia Żydzi zakładali możliwość pomylenia się już przy czterdziestu – taką ilość uderzeń zalecała Księga Powtórzonego Prawa (25 , 1-3), więc gdy wyrok nie nakazywał uśmiercić skazanego, bito 39 razy, tak jak św. Pawła, który w 2 Liście do Koryntian pisał: „Przez Żydów pięciokrotnie byłem bity po czterdzieści razów bez jednego” (11, 24).

Tak więc obietnica zostaje doprecyzowana. Potomstwo będzie biologiczne i będzie wyjątkowo liczne. Tekst hebrajski mówi, że וְהֶאֱמִן בַיהןָה וַיַחְשְׁבֶהָ לׂו צְדָקָה, wᵉhe᾽ĕmin ba-JHWH wajaḥšᵉḇeh lȏ ṣᵉḏāqāh, wehe’emin ba-JHWH wajachszewech lo cedaqa. Rdzeń אמן, alef-mem-nun jest dość niezwykły. Od niego wywodzi się słowo אָמֵן, ᾽āmēn, czyli potwierdzenie i zapewnienie że dana sprawa jest pewna. Gdy Jezus w J 5, 19 mówi „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam”, to w grece brzmi „ἀμὴν ἀμὴν λέγω ὑμῖν”, „amen, amen, lego hymin”3 . Jako rzeczownik objawia się w dwóch formach:

-אׂמֵן, (᾽ōmen, omen) oznacza opiekuna, wychowawcę a w formie żeńskiej אׂמֶנֶת, ᾽ōmeneṯ, omenet także mamkę lub niańkę. To osoba, której powierzasz wychowanie dziecka, bo wiesz, że jest pewna, że zatroszczy się o twój najdroższy skarb,

– אֱמוּן, ᾽ĕmȗn, emun czyli „wierny, wierność, ufność”.

Jako czasownik w formie zwrotnej i intensywnej hifil oznacza zaufanie, ale też bycie pocieszonym, czy pewnym – i taka forma występuje w Rdz 15, 6. Abram po kolejnej zapowiedzi utwierdza się w przekonaniu, że zapowiedzi Boga zostaną spełnione. Jest to efekt końcowy dialogu przypominającego targ, stanowiącego ryzyko, ale też dowód relacji bliskości i traktowania Boga jako realnego bytu, nie zaś jakiegoś odległego tworu, który ma wpływ raczej pośredni na losy człowieka. Przeświadczenie, że Bóg czuwa nad nim stało się dla Abrama oczywiste i niezachwiane. Nie jest to jakiś stan, w jaki Abram popadł, ale świadoma decyzja, dzięki czemu może stać się to czymś sprawiedliwym. Pozostaje dopełnić formalności.

Potem zaś rzekł do niego: «Ja jestem Pan, który ciebie wywiodłem z Ur chaldejskiego, aby ci dać ten oto kraj na własność». A na to Abram: «O Panie, mój Boże, jak będę mógł się upewnić, że otrzymam go na własność?
Rdz 15, 7-8

Zanim przejdziemy dalej, porównajmy dwa wersy:

אֲנִי יְהוָה אֲשֶׁר הוֹצֵאתִיךָ מֵאוּר כַּשְׁדִים
᾽ǎnȋ JHWH ᾽ǎšer hōṣē᾽ṯȋḵā mē᾽Ȗr Kašḏȋm
ani JHWH aszer hocejticha me-Ur Kaszdim

Ja jestem JHWH, który cię wyprowadził z Ur Chaldejczyków

Odpowiedzią Abrama jest nazwanie Boga אֲדׂנָי יֱהוִה, ᾽ǎdōnāj JHWH: „Panie mój, JHWH”. W Księdze Wyjścia (20, 2) i Księdze Powtórzonego Prawa (5, 6) Dekalog rozpoczyna się takimi słowami:

אָנׂכִי יְהוָה אֱלׂהֶיךָ אֲשֶׁר הוֹצֵאתִיךָ מֵאֶרֶץ מִצְרַיִם
᾽Ānōḵȋ JHWH ᾽Ĕlōhêḵā ᾽āšer hōṣē᾽ṯȋḵā mē᾽ereṣ Miṣrajim
Anochi JHWH Elohecha aszer hocejticha me-erec Micrajim

Ja jestem JHWH, Bóg twój, który cię wyprowadził z ziemi Egiptu

Formuła ta łączy obie wypowiedzi: ogłoszenie Boga jako tego, kto prowadzi i uznanie go za Pana. Przy czym wersja Abramowa jest tym istotniejsza, że Przymierze jest dwustronne, co odbija się w przykazaniach. Abram jednak zadaje pytanie o swoisty znak, potwierdzenie. Czyta się to jak protokół z jakiejś rozprawy, gdzie jedna strona zapewnia o swoich dobrych chęciach, a druga ciągle domaga się poświadczenia na piśmie i do protokołu.

Abram wiedział, że mowa jest o wielkiej obietnicy, która choćby w jego indywidualnym wymiarze stanowiła o ziszczeniu nadziei całego życia: zyskaniu potomka. Dlatego wobec Boga zachowywał się nieustępliwie, z całym szacunkiem, ale jednak chcąc od Niego uzyskać gwarancję.

Wtedy Pan rzekł: «Wybierz dla Mnie trzyletnią jałowicę, trzyletnią kozę i trzyletniego barana, a nadto synogarlicę i gołębicę». Wybrawszy to wszystko, Abram poprzerąbywał je wzdłuż na połowy i przerąbane części ułożył jedną naprzeciw drugiej; ptaków nie porozcinał. Kiedy zaś do tego mięsa zaczęło zlatywać się ptactwo drapieżne, Abram je odpędził.
Rdz 15, 9-11

Znak jest symboliczny. Na początku Abram ma przygotować cztery gatunki zwierząt:

– jałowicę, czyli „młodą krowę niemającą jeszcze potomstwa”. W hebrajskim jest to עֶגְלָה, (‘eḡlāh, wym. egla). Jest to rodzaj żeński od עֵגֶל (‘ēḡel, wym. egel), czyli cielęcia. Biorąc pod uwagę, że krowa osiąga zdolność płciową w wieku pół roku trzyletni okres jest dość długi i albo wskazuje na specjalne przeznaczenie, albo na bezpłodność.

– koza (עֵז, ‘ēz, wym. ez). Słowo to nie wyraża płci zwierzęcia, wiemy to z formy przymiotnika określającego wiek. Sama nazwa gatunku jest powiązana z czasownikiem עָזַז, ‘āzaz, czyli być silnym, tryumfować.

– baran (אַיִל, ᾽ajil, ajil). Był on powszechnie używanym zwierzęciem ofiarniczym i stąd zapewne jego obecność tutaj. Zwierzę to przewodzi stadu owiec, stąd też np. w Wj 15, 15 mocarze Moabu nazwani są… baranami (אֵילֵי מוֹאָב, ᾽êlê Mȏ᾽āḇ, wym. ejlej Moaw). Jest też symbolem siły, dlatego zalazł miejsce w architekturze jako filar (por. 1 Krl 6, 31, gdzie mowa o „filarach wrót pięciokątnych”: הָאַיִל מְזוּזוֹת חֲמִשִׁית, hā᾽ajil mᵉzȗzȏṯ hǎmišȋṯ, wym. ha-ajil mezuzot hamiszit).

– synogarlica (תׂר, ṯōr, tor, czasem zapisywane jako תוֹר, tȏr, tor – jest to tradycja ortograficzna, bez wpływu na wymowę). W Księdze Kapłańskiej to zwierzę jest zazwyczaj ofiarą ludzi ubogich, zastępstwem za mniejsze bydło (por. Kpł 5, 7, ;14 21). Wyjątkiem jest oczyszczenie z powodu nieczystości związanym z tabu seksualnym. Tu każdy, niezależnie od swojego majątku składa dwie synogarlice lub dwa gołębie (por. Kpł 15.14, 29). Tak samo jest z ofiarą oczyszczenia matki po narodzinach dziecka (Kpł 12, 6), tam jednak razem z barankiem i ewentualnie jako całość ofiary dla ubogich. Z kolei w Księdze Liczb to ofiara oczyszczenia nazyrejczyka, który zaciągnąłby nieczystość z powodu kontaktu ze zmarłym – po czym konieczne jest kolejne poświęcenie na nowy okres nazireatu z droższą ofiarą (por. Lb 6, 10-11).

– młody gołąb (גּוֹזָל, gȏzāl, wym. gozal). Słowo to występuje tylko w tym wersie i w Księdze Powtórzonego Prawa, w Hymnie Mojżesza (Pw 32,11-12):

Jak orzeł, co gniazdo swoje ożywia,
nad pisklętami swoimi (גּוֹזָלָיו, gȏzālāw, gozalaw) krąży,
rozwija swe skrzydła i bierze je,
na sobie samym je nosi –
tak Pan sam go prowadził,
nie było z nim boga obcego.

W innych tekstach o ofiarach mowa o tym, by przynieść młode gołębie (np. w Kpł 1, 14: בְּנֵי הַיּוֹנָה, bᵉnê hajjȏnāh, benej haj-jona). Zatem tłumaczenie z hebrajskiego opiera się na domniemaniu gatunku pisklęcia. Tu przychodzi z pomocą Septuaginta, która w Rdz 15, 9 daje słowo περιστερά, peristera, tak samo jak w Kpł 1, 14.

Pokazuje to, jak starymi tekstami są opis przymierza Abrama z JHWH, a także hymn Mojżesza. Użyto w nich słowa, którego znaczenie zostało zapomniane i wymagało w tłumaczeniu powiązaniu z innym. Możemy jedynie domniemywać, czy tłumacze z Aleksandrii celowo usunęli archaizm, który niczego nie wnosił, czy raczej dostosowali zapis kultycznego zawarcia przymierza do opisu znanego z Księgi Kapłańskiej, podkreślając, że wszystkie użyte zwierzęta były czyste. Także podział zwierząt na części określa występujący tylko w Rdz 15 czasownik בָתַר, bāṯar, batar, „przepołowić”, choć sporadycznie pojawia się on, np. u Jeremiasza jednak tam w pochodnej formie בֶתֶר, beṯer – „część, połowa”.

W kontekście treści przymierza (potomstwo, zapowiedź siły i wskazanie na siłę Boga) dobór zwierząt jest oczywisty: od zwierzęcia bezpotomnego po ofiarę oczyszczenia po porodzie. Wszystkie one poza ptactwem mają być trzyletnie, co określa słowo מְשֻׁלֶּשֶׁת, mᵉšullešeṯ, meszulleszet dla samic i מְשֻׁלָּשׁ, mešullāš, meszullasz dla barana. Trzy osobniki muszą być trzyletnie, co wskazuje na pewne wzmocnienie znaczenia liczby.

Abram przerąbuje jałowicę, kozę i barana, ptaki zaś pozostawia całe. Dlaczego? Jedną z teorii, jest że ptaki nie są elementem takim samym jak reszta zwierząt, ale ze względu na swoje skrzydła symbolizują świadków – Aniołów. Z drugiej strony zawsze gdy mowa o ofierze z ptaków występują one w parach, jak gdyby stanowiły jedno ciało, które zostaje rozdzielone w ramach ofiary. Dodatkowo Abram nie ustawia „jedno naprzeciwko drugiemu”. Mowa o tym, że:

וָיִּתֵּן אִישׁ־בִּתְרוֹ לִקְרַאת רֵעֵהוּ

wājjittēn ᾽ȋš-biṯrȏ liqra᾽t rē‘ēhȗ

waj-jitten isz-bitro liqrat re’ehu

i ustawił męską część na-przeciwko jej bliskiego

Według słownika ks. Briksa רֵעַ, rēa’, rea, oznacza „współplemieniec, rodak, ziomek, towarzysz, krewny, przyjaciel, kochanek, bliźni, ktoś drugi, inny, coś drugiego”. Owszem, możemy powiedzieć, że tu zachodzi to ostatnie skojarzenie – ale w kontekście określenia pierwszej części ᾽ȋš-biṯrȏ oraz użycia słowa liqrat stosowanego głównie w stosunku do spotkania osób na ich ustawienie wskazuje to na relację bliskości. Wskazuje to, że ma dojść do spotkania dwóch partnerów, nie zaś do działania osoby na przedmiocie.

Taka forma zawarcia umowy połączona z ofiarą ze zwierzęcia nie była niczym dziwnym w starożytnym świecie. Z tekstów pozabiblijnych, a konkretnie listu znalezionego w archiwum w Mari wiemy, że niejaki Ibal-Il raportował swoją misję królowi Zimri-Lim tak: „Pojechałem do Aslakki żeby zabić osła między Hanu i Idamaras. Sprawiłem, że źrebię osła został zarżnięte. Ustanowiłem pokój między Hanu a Idamaras”. Zwłaszcza wśród Hetytów takie metody zatwierdzania układów były lubiane, gdyż łączono je z klątwą: strona łamiąca warunki skończy jak to zwierzę. Nie była to czynność stricte religijna, ale symboliczna i nieco magiczna. Taka była treść traktatu między Aszur-nirarim V a Mati’ilu:

To młode jagnię wzięte zostało ze swego pastwiska nie na ofiarę, nie na ucztę, nie na handel; … zostało wzięte by przypieczętować ten traktat między Aszur-nirarim a Mati’ilu. Jeśli Mati’ilu zgrzeszy przeciw traktatowi zawartemu pod przysięgą przed bogami, wtedy, tak jak to młode jagnię, wzięte ze swego pastwiska, nie wróci do do swojego pastwiska, Mati’ilu, razem ze swymi synami, córkami, urzędnikami, oraz ludem jego ziemi… nie wróci do swego kraju, i nie ujrzy tego kraju więcej. Ta głowa nie jest głową jagnięcia, to jest głowa Mati’ilu, to jest głowa jego synów, jego urzędników i ludu jego ziemi. Jeśli Mit’ilu zgrzeszy przeciw temu traktatowi, wtedy tak jak głowa tego młodego jagnięcia jest odrywana, głowa Mati’ilu zostanie oderwana4.

Innym takim przymierzem, już biblijnym jest to, jakie wspomina Księga Jeremiasza a które złamali mieszkańcy Jerozolimy anulując zwolnienie niewolników nakazane prawem roku jubileuszowego (por. Kpł 25, 39-46), występujące w Torze, potem jednak zapomniane i wznowione dopiero w obliczu rychłej klęski w wojnie z Babilonem:

A z ludźmi, którzy przekroczyli umowę ze Mną, którzy nie wypełnili warunków umowy zawartej wobec Mnie, postąpię jak z cielcem, którego oni przecięli na dwie części, by przejść między nimi. Przywódców judzkich, dostojników jerozolimskich, dworzan, kapłanów i cały lud kraju, co przechodził między częściami cielęcia [ofiarnego], wydam w ręce ich nieprzyjaciół i w ręce tych, co nastają na ich życie. Zwłoki ich staną się żerem dla ptaków powietrznych i zwierząt lądowych.
Jr 34,18-20

Zakładając, że treść przymierza miała podobną formę, jak między Aszur-niranim a Mati’ilu wyrok na Jerozolimę stanowił też odniesienie do niego. Możliwe, że mieszkańcy Jerozolimy celowo wybrali tak uroczystą formę, by nadać aktowi wyzwolenia doniosłą rangę przez naśladowanie dzieła Abrama, potem jednak uznali, że show się skończył i trzeba ściągać niewolników z blanków, bo trzeba pozamiatać dziedziniec. To troszkę jak z podejściem, jak wtedy gdy wszyscy rozkoszują się podniosłością słów (wprowadzanych do każdej komedii romantycznej) „nie opuszczę aż do śmierci”, „co Bóg złączył człowiek niech nie rozdziela”, „albo zamilczy na wieki”, tylko po to by w chwili kryzysu uznawać, że małżeństwo to taka sobie relacja a od czegoś rozwody są.

Do tak przygotowanej ofiary zlatują się ptaki drapieżne i padlinożerne, co nie jest dziwne w suchym klimacie. Niedawno zauważono, że aby uzupełnić dietę, do krwiopijstwa posuwają się nawet myszy i króliki, a wśród galapagoskich zięb wykryto ziębę wampirzą5 – ale to tak na marginesie. Świeże i ciepłe truchła musiały zwrócić uwagę całej okolicznej fauny. I musiały śmierdzieć. Weźmy pod uwagę, że nie wiemy ile czasu przyszło Abramowi bronić znaków przymierza przed zakusami הָעַיִט, hā‘ajiṭ, ha-’ajit. Słowo עַיִט, ‘aȋṭ, ajit pojawia się w Piśmie Świętym ledwo osiem razy, a tłumaczone jest zawsze w odniesieniu do ptaków drapieżnych, nie zaś jakichkolwiek innych ścierwojadów, nie wskazuje też na liczbę.

Tak jest w Iz 18, 6: „Drapieżne ptaki (הָעַיִט) na nich żerować będą latem, a wszystka dzika zwierzyna (בֶּהֶמַת הָאָרֶץ, behemaṯ hā᾽āreṣ, behemat ha-arec) na nich przezimuje”.

Słowniki odwołują tu do słowa עִיט, ‘ȋṭ, it, „wrzask” co przywodzi na myśl raczej ponurą wizję sępów kołujących nad wymęczonym wędrowcem, co jakiś czas dających o sobie znać upiornym skrzeczeniem niż pisk orła, a jednak obydwa te ptaki są zaliczane do drapieżnych, czyli do ‘ȋṭ, a zgodnie z Księgą Kapłańską nieczyste są zarówno jeden jak i drugi (por. Kpł 11, 13: אֶת־הַנֶּשֶׁר וְאֶת־הַפֶּרֶס, ᾽eṯ-hannešer wᵉ᾽eṯ-happeres, et-han-neszer we-et-happeres, orzeł i sęp). Obydwa te zwierzęta były drapieżne, a przypisywane im konotacje z dumą i śmiercią są dla kwestii rytualnej w tym momencie drugorzędne. Musimy też pamiętać, że tłumaczenia zapisów z Leviticusa są dość umowne. Peres jest utożsamiany z sępem, choć czasownik פָּרַס, pāras oznacza „dzielić” i pojawia się tam, gdzie nieczystość wynika z podziału (np. przy rozdzielonym kopycie – por. Kpł 11.3,4,5,6,7,26), i tam oznacza wprost „kopyto”. Np. w Kpł 14, 6 nieczyste jest „zwierzę, które rozdziela swoje kopyto” הַבְּהֵמָה אֲשֶׁר הִוא מַפְרֶסֶת פַרְסָה (habbᵉhēmāh ᾽ǎšer hiw᾽ maṗᵉreseṯ ṗarᵉ ah, hab-behema aszer hiw mafereset paresa). Orzeł, jako silne i nieosiągalne zwierzę, stał się u Ezechiela symbolem wrogiego mocarstwa Babilonu (por. Ez 17).

A gdy słońce chyliło się ku zachodowi, Abram zapadł w głęboki sen i opanowało go uczucie lęku, jak gdyby ogarnęła go wielka ciemność. I wtedy to Pan rzekł do Abrama: «Wiedz o tym dobrze, iż twoi potomkowie będą przebywać jako przybysze w kraju, który nie będzie ich krajem, i przez czterysta lat będą tam ciemiężeni jako niewolnicy; aż wreszcie ześlę zasłużoną karę na ten naród, którego będą niewolnikami, po czym oni wyjdą z wielkim dobytkiem. Ale ty odejdziesz do twych przodków w pokoju, w późnej starości zejdziesz do grobu. Twoi potomkowie powrócą tu dopiero w czwartym pokoleniu, gdy już dopełni się miara niegodziwości Amorytów».
Rdz 15, 12-16

W wersie dwunastym występują same znajome słowa. Oto zachodzi הַשֶׁמֶשׁ, haššemeš, hasz-szemesz, słońce i spada na Abrama תַּרְדֶּמָה, tardemāh, tardema, czyli głęboki sen (taki jak spadł na Adam w trakcie tworzenia Ewy) i  אֵימָה חֲשֵׁכָה גְדׂלָה נׂפֶלֶת, ᾽êmāh ḥōšēḵāh ḡᵉḏōlāh nōṗeleṯ, eima hoszecha gedola nofelet. Ciemność była nad otchłanią wód, zapadła twarz Kaina. Nowy jest lęk, ᾽êmāh. Słowo to pojawia się w Piśmie 17 razy, w tym aż 6 razy w Księdze Hioba. To lęk nagły, wynikający z poczucia własnej słabości, co do którego przypisany jest czasownik נָפַל, nāṗal, czyli spadać. Taki strach, który piorunuje i czyni mizernym i słabym. On zdruzgotał faraona (por. Wj 15, 16), on towarzyszył spotkaniu z krokodylem/Lewiatanem (por. Hi 41, 14), ale i on jest elementem spotkania z wszechmocnym Bogiem (por. Hi 9, 34).

Innymi słowy: Abrama napełniła bojaźń Boża i to w momencie, gdy miał zawrzeć przymierze. Był już wyczerpany odganianiem dzikiego ptactwa, w dodatku dopadł go sen niezwykły, bo sen, który był boskim znakiem (nie, na podstawie tego tekstu „sen podczas którego złodzieje obrabowali w pięć godzin minimarket” nie jest znakiem bożym). To sen, który poza stworzeniem kobiety pojawia się, gdy Bóg daje Dawidowi okazję zabić Saula (por. 1 Sm 26,12: „Wszyscy spali, gdyż Pan zesłał na nich twardy sen”, תַּרְדֵּמָה יְהוָה נָפְלָה עֲלֵיהֶם, tardēmāh JHWH nāṗlāh ‘ǎlêhem, tardema JHWH nafla elejchem, dosł. „głęboki sen JHWH upuścił na nich”). Można powiedzieć, że tak jak szekina jest obecnością Boga, którą Bóg chce byś widział, tak tardema jest swoistym spoczynkiem w Bogu, by nie rzecz: w Duchu Świętym. Dzieje się coś, co musi wyłączyć bohatera z działania, by działał kto inny. Jak nie Bóg stwarzając kobietę, to przyszły król udowadniając swoją sprawiedliwość i tym samym prawo do zajęcia miejsca śpiącego.

Abram jednak nie czuje się dobrze. Czuje się jak w okresie, gdy nic nie było pewne, gdy mrok mieszał się z jasnością. Jak gdyby był na skraju śmierci. I nagle Bóg opowiada, jakie będą losy potomstwa, które zostało obiecane. Znów pada tak przez ukochana składnia „być będziesz”, tym, razem w wykonaniu czasownika יָדַע, czyli „wiedzieć”. יָדׂעַ תֵּדַע, jāḏōa’ tēḏa’, jadoa teda, czyli „wiedzieć dowiesz się”, w znaczeniu „niechybnie musisz wiedzieć” to jakby ostrzeżenie przed tym, co w przyszłości stanie się losem wszystkich członków rodu Abrama i co jest elementem przymierza. Dziwna to zapowiedź, skoro w układzie strona silniejsza zapowiada, że strona słabsza będzie cierpieć. A może to nie starożytne sacrosadomaso, ale wniosek z tego strachu, który owładnął patriarchę?

Hiob widział w Bogu siłę, która nie podlega ludzkiemu rozumowaniu – nie jest stroną równą człowiekowi, nie należy więc od Niego wymagać, by zachowywał się jak uczestnik w rozprawie w sądzie czy jak równy partner człowieka. Ma on własne plany wobec tak wyczekanego potomstwa. I nie są one różowe. A jednak, nim przejdzie między połowami zwierząt ofiarnych: bydła wielkiego, kozy, barana i ptactwa, Bóg mówi, co niesie ze sobą przymierze. Jakby ostrzegał, że obietnica nie niesie ze sobą samych ułatwień, że przyjdzie cierpieć nie temu, kto godzi się na układ, ale pokoleniom, które dopiero mają przyjść.

Mamy tu do czynienia z apokalipsą, a więc nadprzyrodzonym objawieniem przyszłych losów wspólnoty. Wbrew powszechnie przyjętej interpretacji nie jest to koniec świata, ale historia opowiedziana jako proroctwo. Czasem jest to interpretacja bieżących wydarzeń włożona w usta postaci fundamentalnej dla danej grupy. Często umieszcza się je jako testament patriarchy, połączony ze wskazówkami moralnymi – znamy na przykład apokryfy opisujące przyszłość z punktu widzenia dwunastu synów Jakuba.

Potomstwo Abrama ma być przechodniem w ziemi, która nie będzie jego (pada tu słowo גֵר, ḡēr, ger, znane nam już bo opisywało status Lota w Sodomie, czyli współmieszkańca ziemi bez praw członka państwa). Stosunek do mieszkańców tej na razie nienazwanej krainy wyrażają dwa czasowniki:

– Izraelici będą służyć im (עֲבָדוּם, ‘ǎḇāḏȗm, awadum, od czasownika ‘awad, czyli pracować, służyć, być niewolnikiem),

– oraz będą surowo traktowani (עִנּוּ אׂתָם, ‘innȗ ᾽ōṯām, innu otam, od czasownika עָנַה, ‘ānah, który w formie podstawowej znaczy „odpowiedzieć, odrzec, dać świadectwo”, jednak wzmocniony formą piel nabiera znaczenia „dręczyć, gnębić, źle traktować, pohańbić, zgwałcić”). To ważne, gdyż w Wj 1, 11 przeczytamy, że zadaniem przełożonych było לְמַעַן עַנּׂתוֹ, lᵉma’an ‘annōṯȏ, lema’an anoto, czyli by uciskali.

Czas ten ma trwać czterysta lat, aż do osądu niesprawiedliwego narodu i wyjścia z wielkim majątkiem. Jest to oczywiście streszczenie pierwszych rozdziałów kolejnej księgi Tory, Exodusu (po hebrajsku zwanej od pierwszych słów וְאֵלֶּה שְׁמוֹת, Wᵉ᾽ēlleh Šᵉmȏṯ We-elleh Szemot, „A to są imiona”).

Sam Abram ma umrzeć spokojnie, w sile wieku połączyć się z ojcami i jako siwy starzec (dosł. w siwiźnie, בְּשֵׂיבָה, bᵉśêḇāh, be-sejwa) umrzeć i zostać pochowanym w pełni, w pokoju (בְּשָׁלוֹם, bᵉšālȏm be-szalom). To ważna obietnica, gdyż dla starożytnych przerażająca była myśl o śmierci w młodym wieku, jeszcze w ponurej samotności, bez grobu gdy kości rozwłóczą dzikie zwierzęta, albo gdy trup będzie leżeć w rowie. Zauważmy, że nawet nie będąc pochowanym w Haranie, gdzie zapewne spoczął Terach, ani w Ur Chaldejskim, skąd wyruszył wraz z nim. Tu łączność z ojcami oznacza jakąś rzeczywistość pośmiertną, niewyrażoną jeszcze słowem szeol, ani nie oznaczającą końca egzystencji po zgonie.

Po tym krótkim wtrąceniu co do indywidualnych losów Abrama wracamy do dziejów Izraelitów, całkiem jakby Abram miał dożyć emigracji Jakuba z synami do Egiptu. Przekłady mówią nam tu o czwartym pokoleniu, co do niczego nie pasuje. Czterysta lat to nie cztery pokolenia. Może wszak oznaczać to także nieokreślony czas, bo takie znaczenie ma także termin hebrajski דוֹר, ḏȏr, dor. Z tym, że biblijna chronologia widzi żywot ludzki skracający się, jednak wciąż długi więc sto lat na jedno pokolenie mogło być osiągalne.

Z pomocą przychodzą nam tu dwie Ewangelie: Mateuszowa i Łukaszowa idące za Księgą Rut (Rt 4, 18-22) i Pierwszej Księgi Kronik (1 Krn 2, 5-10) oraz Księga Liczb. Tak naprawdę wystarczy nam ostatnia. Czwarta księga Tory nosi nazwę po łacinie Numeri, po grecku Arithmoi, a po hebrajsku בְּמִדְבַּר, Bᵉmiḏbar, Bemidbar, czyli „Na pustyni”, gdyż tam spisano lud Izraela. Jednym z liczących jest Nachszon, syn Aminadaba w oryginale nazywany נַחְשׁוֹן, Naḥšȏn, Nachszon, a w Septuagincie Ναασσων, Naasson. I w takiej formie pojawia się w Mt 1, 4 i w Łk 3, 32. Porównajmy te wypisy od Judy po Nachszona:

Juda zaś był ojcem Faresa i Zary, których matką była Tamar. Fares był ojcem Ezrona; Ezron ojcem Arama; Aram ojcem Aminadaba; Aminadab ojcem Naassona; Naasson ojcem Salmona.
Mt 1, 3-4

syna Jessego, syna Jobeda, syna Booza, syna Sali, syna Naassona, syna Aminadaba, syna Admina, syna Arniego, syna Esroma, syna Faresa, syna Judy
Łk 3, 32-33

U Mateusza mamy linię pięciu pokoleń od Judy i czterech od Faresa: Juda-Fares-Ezron-Aram-Aminadab-Naason, zaś u Łukasza sześć pokoleń od Judy i pięć od Faresa: Juda-Fares-Esrom-Arni-Admin-Aminadab-Naason6. Biorąc pod uwagę, że Peres, syn Judy (פָּרֶץ, Pāreṣ, Parec) urodził się w Kanaanie i umarł w Egipcie, zapewne i jego należy liczyć i wtedy liczba się zgadza, po czterech pokoleniach Izraelici opuszczają dom niewoli.

Trzeba odczekać, gdyż Amoryta jeszcze nie dopełnił swej miary grzechu. Dosłownie Bóg mówi, że jak na razie nie wypełniła się nieprawość (לֹא־שָׁלֵם עֲוֹן, lō-šālēm ‘ǎwōn, lo-szalem awon). Ziemię zamieszkuje więc lud grzeszny, który w ramach kary utraci kraj, nie będzie więc jego zagarnięcie grzechem. Pytanie brzmi oczywiście, czy zatem Bóg skazał Kananejczyków na śmierć, by zrobić miejsce dla potomków Abrama i nawet zaplanował kiedy to będzie. Gdy miało dojść do zniszczenia Sodomy i Gomory wysłał On Aniołów, by sprawdzili miasto, dlaczego więc teraz nie było środków zaradczych? Może były, jednak ignorowane tak, jak mieszkańcy Sodomy ignorowali sprawiedliwego Lota.

Co więcej, Bóg zapowiada, co zrobi z krajem niewoli: „Osądzę” (דָּן, dān, dan). Polski przekład gubi czasownik dȋn, din, czyli wydać wyrok. W Wj 12, 12, gdy opisywane są te wydarzenia już w czasie spełniania zapowiedzi pada inny zwrot: „odbędę sąd (אֶעֱשֶׂה שְׁפָטִים, ᾽e‘ĕśeh šᵉṗāṭȋm, eese szefatim) nad wszystkimi bogami Egiptu”. Nie pada w tej apokalipsie nazwa „Egipt”, ale czytelnik dobrze wiedział o co chodzi, bo tak działa apokalipsa: daje wiele symboli, łatwych do odczytania dla tego, kto je rozumie, bo na przykład wychował się w kręgu kulturowym stosującym takie porównania.

A kiedy słońce zaszło i nastał mrok nieprzenikniony, ukazał się dym jakby wydobywający się z pieca i ogień niby gorejąca pochodnia i przesunęły się między tymi połowami zwierząt.
Rdz 15, 17

I znowu zwracamy oczy ku Księdze Wyjścia, gdzie widzimy pozornie podobną formę objawienia, dymu i ognia kroczącego ale inaczej określoną:

A Pan szedł przed nimi podczas dnia, jako słup obłoku (בְּעַמוּד עָנן, b‘amȗḏānān, be-amud anan) by ich prowadzić drogą, podczas nocy zaś jako słup ognia (בְּעַמוּד אֵשׁ, b‘amȗḏ ēš, be-amud esz), aby im świecić, żeby mogli iść we dnie i w nocy
Wj 13, 21

W Rdz 15 czytamy o תַנּוּר עָשָׁן וְלַפִּיד אֵשׁ, ṯannȗr ‘āšān wᵉlapȋḏ, tannur aszan we-lapid. Ṯannȗr to piec, palenisko. ‘Āšān to dym, lapȋḏ to pochodnia a ᾽ēš to ogień. Po złożeniu powstaje nam piec dymiący i pochodnia ognista. Bardziej rzuca się tu w oczy wers opisujący wygląd Synaju w czasie zawierania przymierza:

Góra zaś Synaj była cała spowita dymem (עָשַׁן, ‘āšan, aszan), gdyż Pan zstąpił na nią w ogniu (בָּאֵשׁ, bā᾽ēš, ba-esz) i uniósł się dym z niej jakby [dym] z pieca (כְּעֶשֶׁן הַכִּבְשָׁן, kᵉ’ešen hakkišān, ke-eszen hak-kiwszan), i cała góra bardzo się trzęsła.
Wj 19, 18

Podobieństwo tych dwóch opisów, różniące się właściwie tylko słowem użytym na „piec”, wskazuje, że ogień i dym z pieca były uznawane za element Bożej obecności w powiązaniu z zawarciem przymierza. Słup ognia i słup obłoku nie czyniły ziemi świętą, a jedynie były wypasioną nawigacją drogową na bezdrożach. W historii Abrama i pod Synajem czyniły one czynność świętą przez wskazanie, że tu rzeczywiście jest obecny JHWH (w dodatku za dotknięcie w tym momencie góry groziła śmierć, a sam skazywany zaciągał kultyczną świętość rozumianą przez oddzielenie od reszty świata i zabić go można było tylko nie dotykając go – strzałami albo kamieniami).

Idziemy dalej: Bóg staje się Hebrajczykiem. Wszak עִבְרִי, ‘Iḇrȋ, Iwri bierze się od czasownika עָבַר, ‘āḇar, awar, przechodzić, przekraczać, a w tym momencie tenże piec gorejący z pochodnią עָבַר בֵּין הַגְּזָרִים הָאֵלֶּה, ‘āḇar bên haggᵉzārȋm7 hā᾽ēlleh, awar bejn hag-gezarim ha-elleh – dosł. „przeszedł między działami tymi”. Tak, jak Żydzi w czasach Jeremiasza zobowiązali się uwolnić żydowskich niewolników i dlatego przechodzili między połowami zwierząt, tak i teraz Ten, który się zobowiązał i dał obietnicę w symboliczny sposób potwierdza ją w sposób ostateczny i nieodwołalny. Owszem, Abram w razie jakichkolwiek nieścisłości w wypełnianiu przymierza nie miał szans wyegzekwować zgonu, bo Bóg jest nieśmiertelny i nie dało się go przepołowić, ale…

Cóż jest w takim razie pewniejszego niż życie Boga? Czy ucieknie On, gdy wróg będzie zbyt liczny, a może zabraknie mu manny w skarbcu? Stąd gdy Bóg mówi „na moje życie” to już jest absolutnie najwyższa gwarancja – tak jest w Księdze Liczb, gdy po buncie ludu ogłasza On pewność kary dla ludu, niedowierzającego w obietnicę złożoną Abramowi.

I odpowiedział Pan: «Odpuszczam zgodnie z twoim słowem. Lecz – na moje życie (חי־אָנִי, aj-᾽ānȋ, chaj-ani) – napełni się chwałą Pana cała ziemia. Wszyscy, którzy widzieli moją chwałę i moje znaki, które działałem w Egipcie i na pustyni, a wystawiali Mnie na próbę już dziesięciokrotnie i nie słuchali mego głosu, ci nie zobaczą kraju, który obiecałem pod przysięgą8 ich ojcom.
Lb 14, 20-23

Także śmiertelnicy chętnie odwoływali się do takiego zapewnienia o nieodwołalności swoich racji: w 26. rozdziale Pierwszej Księgi Samuela Dawid aż dwa razy powołuje się na חַי־יְהוָֹה, ḥaj-JHWH, chaj JHWH. Raz, by uciszyć Abiszaja, który chciał zabić Saula, a potem, by wyśmiać strażników władcy. Najwyraźniej było to ulubione powiedzonko zaczerpnięte od Abigail, bo to ona rozdział wcześniej tak słodziła Dawidowi, który chciał wygubić nawet obszczymurków w domu niegościnnego bogacza Nabala (jej męża):

A teraz, panie mój, na życie Pana i twojej duszy, skoro powstrzymał cię Pan od rozlewu krwi i pomsty dokonanej na własną rękę, tak oby twoi wrogowie i wszyscy, którzy życzą mojemu panu nieszczęścia, podobni się stali do Nabala.
1 Sm 25, 26

Rozpisuję się tyle, gdyż Bóg postawił tu na szali o wiele więcej niż Abram mógłby oczekiwać. Dobro niewyobrażalne, gdyż nieskończone. To jest odpowiedź na pytanie Abrama z wersu 8.: „O Panie, mój Boże, jak będę mógł się upewnić, że otrzymam go na własność?” Hebrajczycy dostali Ziemię Obiecaną, bo Bóg obiecał to klnąc się na własne życie.

Wtedy to właśnie Pan zawarł przymierze z Abramem, mówiąc: «Potomstwu twemu daję ten kraj, od Rzeki Egipskiej aż do rzeki wielkiej, rzeki Eufrat, wraz z Kenitami, Kenizytami, Kadmonitami, Chetytami, Peryzzytami, Refaitami, Amorytami, Kananejczykami, Girgaszytami i Jebusytami».
Rdz 15, 18-21

Dochodzi do tego, że przymierze zostaje przecięte, co wyraża czasownik כָּרַת, kāraṯ, karat, wskazujący głównie na czynność symboliczną. Najczęściej łączy się właśnie z zawarciem przymierza (np. w Rdz 21, 27), ale też wyłączenia (niekiedy dosłownie „wycięcia”) ze społeczności (Wj 12;15.19), ale też po prostu żucie (jak w Lb 11, 33). Jakby dopiero teraz, gdy przystał na przymierze, Bóg objawia dokładne granice Ziemi Obiecanej. Podana jest też jego treść paktu z zakresem roszczeń: od Nilu (מִנְּהַר מִצְרַיִם, minnᵉhar Miṣrajim, min-nehar Micrajim, dosł. rzeki egipskiej) po Eufrat (נְהַר־פְּרָת, nᵉhar-Pᵉrāṯ, nehar-Perat). To olbrzymi teren, w dodatku zamieszkany przez wiele ludów. Po raz kolejny następuje wymienienie narodów regionu w formie znanej z zapowiedzi zajęcia Kanaanu: Kenizyta, Kenita itd. Niewątpliwie ten tekst służył mocno w budowaniu tożsamości starożytnych Izraelitów, będąc wyjaśnieniem i uzasadnieniem wydarzeń z Exodusu. Co ciekawe, zakres ten ma znaczenie, choć znikome w polityce izraelskiej – niektórzy z Żydów chcieliby widzieć kraj w formie „Ziemi Izraela w Pełni”, czyli właśnie od rzeki do rzeki. Przypomina to trochę nasze polskie „od morza do morza”, jednak w sytuacji, gdy państwo tworzone było na zasadzie wepchnięcia między skonfliktowane narody grupy kolonistów, takie teorie głoszone przez nieodpowiedzialnych polityków rodziły podejrzenia. Jasir Arafat widział rzekomo na monecie dziesięcioagorowej zarys Wielkiego Izraela, a na fladze Izraela dwie niebieskie linie – ewidentnie dwie rzeki. Takimi wizjami motywował też swoich antysyjonistycznych zwolenników Osama bin Laden.

kolejna część

SPIS TREŚĆI

1וַיְהִי־דְּבַר יְהוָה אֶל־יוֹנָה בֶן־אֲמִתַּי, Wajhȋ dar-JHWH el-Jȏnāh en ᾽Ǎmittaj, wajhi dewar JHWH el-Jona ben Amittaj.

2הַבֶּטי־נָא הַשָּׁמַיִמָה וּסְפׂר הַכּוֹכָבִים, habeṭ-nā᾽ haš-šāmajimāh ȗsᵉṗōr hak-kȏḵāḇȋm, habet-na haszszamajimah usefor hakkochawim.

3Tekst Mt 5, 18: „Zaprawdę powiadam wam” (gr. ἀμὴν γὰρ λέγω ὑμῖν, „amen gar lego hymin”) hebrajski tekst Szem Towa oddaje wprost jako „w prawdzie mówię”: באמת אני אןמר לכם.

4Tłumaczenie obydwu cytatów: moje. Tekst angielski: Pritchard, Ancient Near Eastern Texts, 532 za https://rsc.byu.edu/archived/gospel-jesus-christ-old-testament/7-cutting-covenants.

6Sześć imion łatwo tu zinterpretować, gdyż ich inne formy wynikają z innej transkrypcji z hebrajskiego na grekę. Ale kim jest Admin (Ἀδμὶν) z Łk 3, 33? Szukałem chwilę i jak na razie go nie znalazłem.

7I znowu mamy słowo pojawiające się praktycznie tylko tu, gdyż wywodzące się od czasownika גָּזַר, gāzar, gazar rzeczownik גֶּזֶר, gezer w liczbie pojedynczej i גְּזָרִים, gᵉzārȋm, gezarim pojawia się w opisie przymierza i… nie, nie w Księdze Wyjścia, ale w Psalmie 136., który w wersie 13. opisuje wydarzenia z Księgi Wyjścia, gdy mowa o Bogu: לְגֹזֵר יַם־סוּף לִגְזָרִים, lᵉḡōzēr jam-sȗf liḡzārȋm, le-gozer Jam Suf li-grazim, co w tłumaczeniu Tysiąclatki brzmi: „On Morze Czerwone podzielił na części”, a dosłownie „Bo rozdzielającym jest Morze Trzcinowe na działy”.

8Słowo נִשְׁבַּעְתִּי, nišba’tȋ, niszbati, oznacza dosłownie „ślubować, obiecać” także w sensie ślubowania w ramach przymierza. Najpewniejsze jest, że Bóg odnosi się tu do przymierza zawartego z Abramem, wszak przed Synajem nie było żadnego przymierza, a to była zawarte właśnie z tym pokoleniem, które mimo grozy obecności Pana i wielkich znaków nie miało ujrzeć Ziemi Świętej.

9Tak można tłumaczyć zwrot „sikający na mur” (מַשְׁתִּין בְּקִיר, maštȋn bᵉqȋr, masztin be-qir) użyty najpierw przez Dawida w 1 Sm 25, 22, a przewijający się potem przez całą historię dynastii izraelskich i judzkich gdy pretendent to tronu zapowiadał wygubienie obecnego rodu panującego. Więcej tutaj.

Potop: Przymierze (Rdz 8,13-9,17). Komentarz do Księgi Rodzaju, cz. 15.

poprzednia część

4.5. Przymierze

W sześćset pierwszym roku, w miesiącu pierwszym, w pierwszym dniu miesiąca wody wyschły na ziemi, i Noe, zdjąwszy dach arki, zobaczył, że powierzchnia ziemi jest już prawie sucha. A kiedy w miesiącu drugim, w dniu dwudziestym siódmym ziemia wyschła, Bóg (᾽Ĕlōhȋm) przemówił do Noego tymi słowami: «Wyjdź z arki wraz z żoną, synami i z żonami twych synów. Wyprowadź też z sobą wszystkie istoty żywe: z ptactwa, bydła i zwierząt pełzających po ziemi; niechaj rozejdą się po ziemi, niech będą płodne i niech się rozmnażają».
Rdz 8, 13-17

Pierwszego dnia miesiąca tiszri (według kalendarza świeckiego) albo nisan (w kalendarzu religijnym) jest już praktycznie po Potopie. Wody wyschły, wystarczy podnieść wieko skrzyni, skoro nie pada już grożący zatopieniem okrętu deszcz i odczekać kilka dni dla pewności. Wydaje się jednak, że Noe jakby zwlekał, czekał na kolejny znak od Boga, na pozwolenie by wyjść. Dlaczego? Dlaczego prawie dwa miesiące czeka na pozwolenie rozpuszczenia zwierzyńca?

Być może, skoro Noe wiedział dobrze, dlaczego ludzkość została zgładzona i teraz zachowywał się na odwrót – zamiast nieposłuszeństwa przedstawił pokorne czekanie na pozwolenie. Zamiast próby bycia jak Bóg, radosnego ogłoszenia końca kataklizmu i odnowienia życia zwierzęcego jest oczekiwanie aż Sędzia ogłosi koniec kary i aż Stwórca ogłosi odnowienie stworzenia. Przyczyną mógł być także lęk przed Bogiem, przed tym, co jeszcze mogło na ziemi się znajdować. Zauważmy, że nie ma ani słowa o tym, by Bóg przemawiał do Noego w arce. Cała rodzina oglądała cały ten ogrom zniszczenia mając jedynie słowo dane na początku, obietnicę darowania życia w zamian za zasługi Noego. Być może rozwiązanie jest bardziej trywialne – pamiętajmy, że arka osiadła na szczycie świata, więc choć opadły wody dookoła Araratu, wciąż jeszcze mogło trochę trwać zanim do zasiedlenia nadawały się pozostałe regiony.

Dwa razy mamy informacje o wyschnięciu wód: 1.01. i 27.02.1657 A.M. Porównajmy je.

1.01. (Rdz 8,13): ḥārḇȗ hammajim mē‘al hā-᾽āreṣ / wᵉ-hinnēh ḥārḇȗ pnê hā-᾽āḏāmāh
27.02. (Rdz 8,14): jābšāh hā-᾽āre

Czasowniki jāšai ḥārasą synonimami. Pierwszy według słownika ks. Briksa oznacza „zwiędnąć, wyschnąć, być suchym”. Drugi – „wyschnąć, być wyschniętym, zamienionym w pustynię”. Występują one nieraz obok siebie, jak w Jr 50, 38: „Posucha (ōre) na jego wody, aby wyschły (wᵉ-jāḇēšȗ)” (tłum. ks. Wujka). Jābšāh pojawia się dopiero wers później, mogło więc dla autora być bardziej intensywne, wskazywać na suchość bardziej niż ḥārḇȗ.

Skoro została przywrócona dawna sytuacja, skoro są rośliny i jest ziemia mogąca wyżywić człowieka i zwierzęta, arka może zostać opuszczona.

8,17:
kāl haajjāh ᾽ǎšer itḵā mi kāl-bāšār bā-ȏȗbabhēmāh ȗḇḵāl-hāremeś hārōmēś
każda żywina, która jest z tobą w ptactwie i w bydle i w płazie pełzającym

Tak, jak przy zapowiedzi Potopu (por. 6, 20), następuje jasne wyliczenie, swoista lista rozładunkowa: najpierw Noe ze swoją żoną, potem synowie ze swoimi żonami, potem ptactwo, bydło i istoty pełzające (ṣē min-hattēḇāh attāh wištḵā ȗbenêḵā ȗnš bānêḵā tāḵ kāl haajjāh ᾽ǎšer itḵā mi kāl-bāšār bā-ȏȗbabhēmāh ȗḇḵāl-hāremeś hārōmēś). Zauważmy pewne odwrócenie skierowania: gdy ᾽Ĕlōhȋm zapowiadał Potop wskazywał zniszczenie „z ptactwa” – „mēhāȏ”, tak samo przy zaokrętowaniu, miała to być para z każdego rodzaju, gdy zaś dochodzi do wyjścia, mowa o zwierzętachw ptactwie” – „bā-ȏṗ” (tu zaimek wskazujący ha- oraz przedrostek kierunku błączą się w jedno: bā) i tak dalej, konsekwentnie dla każdego rodzaju istot żywych. Kiedyś z całego gatunku wybrano parę, teraz ta para zawiera w sobie cały gatunek.

Po wyjściu z arki stworzenie ma zadanie rozpełznąć się (wracamy tu do czasownika šāraṣ, synonimu rāmaś) po ziemi być owocnym i rosnąć w liczbę na ziemi: pārȗ wrāḇȗ ‘al-hāāre. Bóg powtarza błogosławieństwo z wersetów 22. i 28. pierwszego rozdziału. Z tym, że zauważmy, że tam ryby i ptaki zostały pobłogosławione najpierw, a dopiero wraz z ludźmi pobłogosławione zostały zwierzęta lądowe. Tu oddzielone od ludzi, którzy błogosławieni są dopiero w 9, 1. Już widać zapowiedź rozejścia się człowieka i zwierząt.

Noe wyszedł więc z arki wraz z synami, żoną i z żonami swych synów. Wyszły też z arki wszelkie zwierzęta: różne gatunki zwierząt pełzających po ziemi i ptactwa, wszystko, co się porusza na ziemi. Noe zbudował ołtarz dla Pana (JHWH) i wziąwszy ze wszystkich zwierząt czystych i z ptaków czystych złożył je w ofierze całopalnej na tym ołtarzu. Gdy Pan (JHWH) poczuł miłą woń, rzekł do siebie: «Nie będę już więcej złorzeczył ziemi ze względu na ludzi, bo usposobienie człowieka jest złe już od młodości. Przeto już nigdy nie zgładzę wszystkiego, co żyje, jak to uczyniłem. Będą zatem istniały, jak długo trwać będzie ziemia: siew i żniwo, mróz i upał, lato i zima, dzień i noc».
Rdz 8, 17-22

Widać tu, że wmieszał się autor jahwistyczny: po pierwsze – używa Imienia Bożego, po drugie – używa innego zbioru: dzieli ocalony zwierzyniec na ptactwo i istoty pełzające (jak w Rdz 7,2-3), po trzecie – zakłada złożenie ofiar ze wszystkich zwierząt czystych. Przy elohistycznym założeniu dwóch osobników z każdego gatunku, na świecie zostałyby same zwierzęta nieczyste. Chyba, że w arce trwało przedłużanie gatunku i całopalenie było z potomstwa, tym bardziej, że przy wychodzeniu nie ma już mowy o parach. Jednak przy wersji z siedmioma parami zwierząt czystych: wszystko gra.

Ponownie mamy człowieka składającego ofiarę ze zwierzęcia – nie mogąc jeść mięsa (wszak nie padły jeszcze słowa przymierza noahickiego), ofiaruje je Bogu, jako stwórcy i władcy wszelkiego życia. Jest to ofiara wznoszona: i czynność składania ofiary i sama ofiara biorą się od rdzenia ‘lh, wyrażającego wznoszenie się, podnoszenie czegoś. Poprzez spalenie żertwy unosi się ją ku Bogu, razem ze swoją intencją. Nieraz takie porównanie widzimy nadal, gdy mowa o kadzidle, którego dym otacza ołtarz i pnie się w górę. Czy starożytni wierzyli, że tak ofiara fizycznie trafia do niebios? Przecież widzieli, że każdy dym prędzej czy później opada, że przylega sadzą do kamieni. Wydaje się, że ważna tu była symbolika. Podobnie jak w geście kołysania czy ofiary pokarmowej czynność ma oddawać przede wszystkim nastawienie ducha. Wiąże się z fizycznymi działaniami – zabiciem wołu, przygotowaniem rozpałki, wzniesieniem ołtarza, spaleniem ofiary – ale przede wszystkim oznacza poświęcenie, służbę Bogu i gotowość do uznania, że ostatecznym właścicielem wszystkiego jest ten, komu oddaje się cenne zwierzę.

Ta ofiara staje się rêaḥ hannȋḥōaḥ, zapachem kojącym (od czasownika nȏaḥ: osiąść, pozostać, odpoczywać, który w hifil, trybie wskazującym na czynność sprawczą: m.in. uśmierzyć gniew). Tego zwrotu używa autor Księgi Kapłańskiej w wersach 1, 9 i 13, gdy mowa o ofiarach za grzech. Choć nie ma powodu do gniewu Bożego, bo jego przyczyna została teoretycznie usunięta, Noe stara się nadal przebłagać Boga. Może ta ofiara była „na zapas”, za przyszłe przewinienia? To by tłumaczyło postanowienie Boga, powzięte w sercu (libȏ): „Nie będę więcej przeklinać ziemi z powodu człowieka” (lō᾽-᾽ōsiṗ lᵉqallēl ‘ȏḏ ᾽eṯ-hā᾽ǎḏāmāh ba‘ǎḇȗr hā᾽āḏām). Kara ziemi się skończyła, została ona oczyszczona i przekleństwo rzucone na nią zamiast na człowieka w Raju jest zakończone (por. Rdz 3, 17). Po raz kolejny widzimy reset, powrót do czasów przed upadkiem ludzkości, przynajmniej dla świata naturalnego. Ludzie dalej są powodem zła, ale nie ma ono wpływu na resztę świata, nie psuje już go bezpośrednio.

Problemem jest człowiek, a raczej jego ukształtowanie, jego usposobienie. Kȋ jēṣer lēḇ hā᾽āḏām ra‘ minnᵉ‘urȃw – „bo kształt serca człowieka zły [jest] od młodości jego”. Zniszczenie, jakie stało się dziełem węża i pierwszych rodziców jest zbyt głębokie, zbyt potężnie uderzyło w jego naturę. Człowiek sprawiedliwym staje się wtedy, gdy ze zranieniem swojego jestestwa radzi sobie, ale to nie gwarantuje sprawiedliwości potomstwa. Ocalenie jednego, najsprawiedliwszego człowieka nie spowoduje, że cała ludzkość stanie się święta.

Czy to oznacza, że Bóg przyznaje się do porażki? Że mówi, że stworzył złą istotę? Bóg stworzył człowieka dobrym i wolnym. Tak samo stworzył szatanów dobrymi i wolnymi. Szatani wybrali i z racji swego złego wyboru utknęli w złu, ponosząc konsekwencje – nie mogli jednak przekazać dalej swej natury, nie mogli się pomnożyć i zaszkodzić Bogu. Człowiek miał zdolność i był pobłogosławiony, by swą naturę przekazać dalej. Diabeł w tym tylko może Bogu zaszkodzić, że niszczy jego stworzenie – uderzając w pierwszych rodziców, skażając też swoim błędem źle rozumianej wolności ludzkość.

Drugi raz pada zapewnienie, że nie dojdzie do zniszczenia, co wskazuje na pewien hymn, swoisty zapis poematu, może nawet używanego w liturgii (być może podobną rolę dla pierwszych chrześcijan miały hymny z Ewangelii Łukasza: widoczne przy zwiastowaniu i nawiedzeniu św. Elżbiety). Jak długo będzie zmienia, będzie trwać praca ludzka, świat będzie się zmieniać, będzie mijał rok w swych porach takimi jakie znali je Żydzi: przebudzenia natury na wiosnę (qajiṣ) i zbiorów wraz z nadejściem jesieni (ḥōreṗ). Nie ustanie też zwykły, codzienny rytm dnia i nocy.

Po czym Bóg pobłogosławił Noego i jego synów, mówiąc do nich: «Bądźcie płodni i mnóżcie się, abyście zaludnili ziemię. Wszelkie zaś zwierzę na ziemi i wszelkie ptactwo powietrzne niechaj się was boi i lęka. Wszystko, co się porusza na ziemi i wszystkie ryby morskie zostały oddane wam we władanie. Wszystko, co się porusza i żyje, jest przeznaczone dla was na pokarm, tak jak rośliny zielone, daję wam wszystko.
Rdz 9, 1-3

Powtarza się błogosławieństwo z Rdz 1, 28. Sporo się zmienia jeśli chodzi o rolę człowieka w świecie: ma on śmiało zajmować nowe tereny, ma zapełniać ziemię. Z pierwotnego błogosławieństwa znika jednak czynienie sobie ziemi poddaną (wᵉḵiḇšuhā). Wskutek tej degradacji z pana i władcy na jedno ze stworzeń degradacji ulega też stosunek do świata zwierzęcego. Wcześniej ludzkość miała za zadanie panować nad nimi, co wyrażał czasownik rāḏāh. Teraz stworzenie lękać się będzie i drżeć przed nim, i nie jest to lęk wynikający z uznania wyższości, ale lęk typowy dla stanu wojny. Hebrajski opisuje to słowami: ȗmȏra᾽ǎḵem wᵉḥitḵem. Rzeczownik mȏrā᾽ pochodzi od czasownika jārē᾽, często oznaczającego bogobojność, jednak w formie mȏrā᾽ nawet w stosunku do Boga pojawia się gdy mowa o konflikcie, np. w Psalmie 76, 12-13:
Złóżcie śluby i wypełnijcie je przed Panem, Bogiem waszym,
niech całe otoczenie niesie dary Straszliwemu,
Temu, który poskramia ducha książąt,
który jest straszliwy (nȏrā᾽) dla królów ziemi. 

Widzimy tu Boga, który zasługuje na lęk z powodu swojej niszczycielskiej mocy, którą może wykorzystać do obrony Narodu Wybranego – lub przeciw niemu. Podobny wymiar ma ḥaṯ, wskazujący na poczucie słabości i ułomności w obliczu potężniejszego wroga, jak w proroctwie Jeremiasza o pobitych przez Nabuchodonozora Egipcjanach: „Co ja widzę? Pełni są przerażenia (ḥattȋm), ustępują cofając się” (Jr 46, 5a). U Malachiasza użyte są obydwa, gdy mowa o szacunku Lewiego do Boga: „Nałożyłem na niego obowiązek czci (mȏrā᾽) i okazywał Mi cześć, i korzył się (niḥaṯ) przed mym imieniem” (Ml 2, 5).

Skoro Adam zgrzeszył, została przeklęta ziemia, nieprzynosząca już plonów tak obfitych, by człowiek mógł żyć w dostatku, by jego służba była łatwa. Nadal jednak człowiek jadł tylko rośliny. Skoro nie jest już w pełni władcą, nie jest traktowany dużo ponad reszta świata. Obecnie, po Potopie gleba nie jest już przeklęta, ale człowiek może od tej pory spożywać także mięso wszystkich innych zwierząt, co jest dokładnie wyliczone: „‘al kāl-ḥajjaṯ hā᾽āreṣ wᵉ‘al kāl-‘ȏṗ haššāmājim bᵉḵōl ᾽ǎšer tirmȏś hā᾽ǎḏāmāh ȗbᵉḵāl-dᵉgê hajjām”. – „wszelka żywina ziemi, i każdy ptak niebios, we wszystkim, co porusza się po ziemi i we wszystkich rybach morza”. Skoro człowiek zdradził zaufanie tyle razy ofiarowane: po stworzeniu przez grzech pierworodny, po wygnaniu przez zbrodnię Kaina, po darowaniu mu życia przez grzechy pokolenia Potopu także wymagania zmalały. Jedzenie mięsa jest dopustem Bożym, oznaką osłabienia ludzkiej natury. Wizja św. Piotra opisana w Dziejach Apostolskich (Dz 10, 9-16) wskazuje jedynie na zniesienie pokarmowego tabu czystości i nieczystości, a w kontekście setnika Korneliusza: dopuszczenie pogan do kultu Bożego.

Nie wolno wam tylko jeść mięsa z krwią życia. Upomnę się o waszą krew przez wzgląd na wasze życie – upomnę się o nią u każdego zwierzęcia. Upomnę się też u człowieka o życie człowieka i u każdego – o życie brata.
[Jeśli] kto przeleje krew ludzką,
przez ludzi ma być przelana krew jego,
bo człowiek został stworzony na obraz Boga.
Wy zaś bądźcie płodni i mnóżcie się; zaludniajcie ziemię i miejcie nad nią władzę».
Rdz 9, 4-7

Krew miała w starożytności fundamentalne znaczenie. Nie tylko dla Żydów.

Płynąca w całym organizmie krew jest w szczególny sposób nośnikiem siły. Dla starożytnych krew była po prostu materialną postacią życia. Według podań staromezopotamskich krew jest elementem boskim w człowieku, bo człowiek powstał z krwi złożonego w ofierze, czyli zabitego, bóstwa. Kolor czerwony – to barwa życia. W kulcie Attisa człowiek poddawany wtajemniczeniu przez obmycie krwią byka składanego w ofierze, miał być napełniony siłami wyższego rzędu. Co więcej, wtajemniczony wierzył, że dzięki płynącej w nim krwi zwierzęcia będzie mógł się odrodzić. Krew uchodząca z organizmu jest oznaką obumierania, powoduje złe samopoczucie i przerażenie. U Hetytów krew, razem ze wszystkimi złymi, nieprzyjaznymi człowiekowi mocami, z chorobami i wojnami, należała do tego, co tworzyło otchłań. Sumeryjska bogini Inanna znana była z tego, że w celu dokonania zemsty napełniała krwią studnie1.

Dodajmy do tego Azteków z ich obsesją na punkcie krwi i zasilania nią kolejnych słońc i mamy płyn, którego żadna kultura, nigdzie, nie mogła nisko cenić. Symbolicznym gestem uznania tego, że człowiek nie ma władzy nad życiem jest niespożywanie krwi. To podstawowa zasada kaszrut, koszerności. Każdy pokarm musi być dokładnie oczyszczony z krwi, czy to przez solenie czy płukanie. Przyjęło się w tradycji rabinicznej, że nie można spożyć krwi, która „przesunęła się ze swego naturalnego miejsca po zabiciu zwierzęcia”2. Stąd pojawia się zwyczaj, by jak najwięcej krwi wyciekło z zabijanego zwierzęcia gdy jeszcze ono żyje i kwestia uboju rytualnego, wymagającego innych procedur niż te przyjęte w obecnych czasach w rzeźniach. Rzutuje to także na podział zwierząt na czyste i nieczyste: drapieżniki spożywające krew swych ofiar są uznawane za niezdatne do spożycia (por. Pwt 14, 3-20).

Kluczowym fragmentem tego nakazu jest opieka Boga nad życiem ludzkim wyrażonym w upominaniu się o krew rozlaną czy to przez zwierzę, czy to przez człowieka. Wydaje się, że nakaz niespożywania życiodajnego płynu jest jedynie przypomnieniem znacznie ważniejszej obietnicy. Ten, kto zabija człowieka ma jego krew na rękach, tak więc Bóg mówi: waḵ ᾽edimem lnašōêem erōš mijakāl- ajjāh. Słowo ai pokrewny mu ato wykrzykniki, pozwalające nadać wersom 9, 4-5 takie brzmienie: „Tylko mięsa z krwią życia jego nie będziecie jedli, tym bardziej krwi waszego życia zażądam z ręki każdej żywiny, zażądam jej i z ręki człowieka. Z ręki każdego człowieka – brata jego. Upomnę się o krew człowieka, bo na obraz Boga został uczyniony Adam.” Skoro człowiek nie ma władzy tak naprawdę nad życiem krowy czy świni, tym bardziej nie ma prawa sam zostać czy to przez zwierzę czy to przez innego człowieka zostać pozbawiony życia.

Jedynie wtedy, gdy sam zabije, gdy sam rozleje krew ludzką, wtedy ludzie mają prawo go zabić. Zastosowany tu jest imiesłów od słowa šāaḵ, rozlewać: šōēḵ, rozlewający. Nie ma mowy o tym, czy dotyczy to zwierzęcia, czy też człowieka: šōēḵ dam hā᾽āḏām bā᾽āḏām dāmȏ jiššāēḵ. Obraz Boży w człowieku, godność dziecka Bożego jest pod nadzwyczajną ochroną i kto się na nią porywa, traci ochronę dla własnego życia. Co więcej, karę śmierci według Untermanna wymierzano często tak, by nie uronić krwi: np. przez uduszenie czy przez wlewanie roztopionego ołowiu do gardła (odpowiednik spalenia). Ten fragment był też używany jako przestroga dla świadków w procesach, które dotyczyły spraw karanych śmiercią: nie tylko bezpośrednie pozbawienie kogoś życia, ale też fałszywe zeznanie, a nawet nieostrzeżenie kogoś przed skutkami zbrodni3 mogło powodować zaciągnięcie winy równej własnoręcznemu zabójstwu. Zauważmy jednak, że już Prawo Mojżeszowe wprowadza przepisy łagodzące ten nakaz, wprowadzające miasta ucieczki, gdzie nieumyślny zabójca mógł skrywać się przed egzekucją na swoistym dobrowolnym wygnaniu.

Po obietnicy ochrony życia ludzkiego, następuje błogosławieństwo. I jest problem, i jest zagwozdka. Tłumaczenie Tysiąclatki jasno wskazuje na różnicę między błogosławieństwem z Rdz 9, 1: „Bądźcie płodni i mnóżcie się, abyście zaludnili ziemię” a tym z 9, 7. W 9, 1 użyty na zapełnianie ziemi jest czasownik mil᾽ȗ, taki sam jak przy zwierzętach. A jak jest w 9, 7?

Oto w Biblii Hebraica Stuttgartiensia w tekście głównym mamy: wᵉ᾽attem pᵉrȗ ȗrᵉḇȗ śirṣȗ ḇā᾽āreṣ ȗrᵉḇȗ-bāh: „A wy bądźcie owocni i rójcie się na ziemi i zaludniajcie ją”… Bez władzy… Jedynie niektóre manuskrypty mają zamiast ȗrᵉḇȗ wersję ȗrᵉḏȗ – od wspomnianego już czasownika rāḏāh – „rządzić”. Septuaginta ma καὶ πληθύνεσθε ἐπ’ αὐτῆς, „kai plethunesthe ep autes”, „i mnóżcie się na niej”. Tak rozumiała to wspólnota żyjąca w Aleksandrii. Różnica między wariantami hebrajskimi to jedna litera: w opcji mnożenia jest to bet (ב), w opcji władzy dalet (). Nie są one jakoś strasznie podobne w obecnym alfabecie – znacznie łatwiej pomylić z dalet literę resz (ר), jednak w pierwotnym, nieco piktograficznym zapisie przedaramejskim – dalet („ryba”) to trójkąt skierowany do góry, bet („dom”) to trójkąt skierowany do góry z wysuniętym jednym bokiem. Tak niewielka różnica mogła stać się efektem pomyłki, tym bardziej, że nie jest to błąd, który powoduje powstanie jakiegoś słowa bez sensu, ale źle zapisany wyraz ma znaczenie, pasujące do tekstu, w którym i idea mnożenia i idea władzy już się pojawiły.

Mimo tego, że pojawia się opcja alternatywna, zdecydowana większość rękopisów idzie za wariantem ȗrᵉḇȗ, co wskazuje na to, jak tekst rozumieli Żydzi. Także i starsze polskie przekłady chrześcijańskie preferują przede wszystkim nakaz ponownego zapełnienia ziemi. Ks. Wujek tłumaczy „śirṣȗ ḇā᾽āreṣ ȗrᵉḇȗ-bāh” na „a wnijdźcie na ziemię i napełniajcie ją”. Biblia Paulistów i Biblia Tysiąclecia mają odpowiednio „zaludniajcie ziemię i czyńcie ją sobie poddaną” oraz „zaludniajcie ziemię i miejcie nad nią władzę”. Czy to oznacza, że przekład jest zły, skoro nie wybiera najczęstszej wersji? Jeśli wersja alternatywna pojawia się w najstarszych rękopisach, albo nawet później, a za to w tych najlepszych, pozbawionych innych błędów, wtedy śmiało może zostać uznana za lepszą.

Tym bardziej, że skutki teologiczne są znaczne: człowiek w wersji elohistycznej nie ma władzy nad ziemią. W wersji kapłańskiej, jahwistycznej ta władza jest dana. Pamiętajmy, że kanon ostatecznie formował się na wygnaniu, poza Ziemią Świętą. Dlaczego jest to ważne? Otóż ereto nie tylko ziemia, jako suchy ląd, ale tez „kraj”, „kraina”. Ta Ziemia, Ten Kraj, Hā᾽āreṣ, to Ziemia Izraela (Hā᾽āreJiśrā᾽ēl4), Ziemia Obiecana. Tak pisał, zapewne w kontekście Księgi Rodzaju, Ezechiel do Żydów, w proroctwie zawartym w wersach Ez 33, 25-26:

Dlatego powiedz im: Tak mówi Pan Bóg: Jadacie z krwią, podnosicie oczy ku swym bożkom, [i] przelewacie krew (wḏām tišpōḵȗ), a chcielibyście zawładnąć krajem (whā᾽āre tȋrāšȗ)? Ufacie swemu mieczowi, dopuszczacie się obrzydliwości, każdy z was bezcześci żonę bliźniego swego i chcielibyście zawładnąć krajem (whā᾽āre tȋrāšȗ)?

W tym sensie, nawet w tekście kapłańskim mogło być tak, że w 9, 1 nie było idei władzy, a po wprowadzeniu zakazu przelewania krwi, dla tych, którzy go przestrzegają (w domyśle: wiernych swej wierze Żydów) dodano władzę nad Hā᾽āreṣ. Ezechiel wywodził się ze środowiska kapłańskiego, stąd jego rozumienie mogło być właśnie takie i w tym kluczu mógł interpretować, a używając homiletycznego żargonu: „aktualizować na potrzeby wiernych” nakaz „ȗrᵉḏȗ-bāh”: Żydzi będą panować nad swoim krajem, jeśli będą przestrzegać przykazań.

Jednak tam, gdzie nie ma Świątyni, na wygnaniu czy to babilońskim, czy po wojnach z Rzymem – kapłani i ich teologia słabną, tracą na znaczeniu. Tak samo i diaspora żydowska w Aleksandrii, gdzie powstał przekład Septuaginty nie musiała koncentrować się na Ziemi Obiecanej. Tekst powstały w środowisku kapłańskim, w pokoleniu Lewiego, trafił do rąk interpretatorów z pokolenia Judy i Beniamina, protoplastów uczonych w Piśmie i faryzeuszów, którzy musieli go dostosować do wymogów życia diaspory, ale i zachować wierność oryginałowi. Tym bardziej, że w związku z podobieństwem liter, mogła zajść wątpliwość co do sensu zdania.

Potem Bóg tak rzekł do Noego i do jego synów: «Ja, Ja zawieram przymierze z wami i z waszym potomstwem, które po was będzie; z wszelką istotą żywą, która jest z wami: z ptactwem, ze zwierzętami domowymi i polnymi, jakie są przy was, ze wszystkimi, które wyszły z arki, z wszelkim zwierzęciem na ziemi. Zawieram z wami przymierze, tak iż nigdy już nie zostanie zgładzona wodami potopu żadna istota żywa i już nigdy nie będzie potopu niszczącego ziemię». Po czym Bóg dodał: «A to jest znak przymierza, które ja zawieram z wami i każdą istotą żywą, jaka jest z wami, na wieczne czasy: Łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną a ziemią. A gdy rozciągnę obłoki nad ziemią i gdy ukaże się ten łuk na obłokach, wtedy wspomnę na moje przymierze, które zawarłem z wami i z wszelką istotą żywą, z każdym człowiekiem; i nie będzie już nigdy wód potopu na zniszczenie żadnego jestestwa. Gdy zatem będzie ten łuk na obłokach, patrząc na niego, wspomnę na przymierze wieczne między mną a wszelką istotą żyjącą w każdym ciele, które jest na ziemi».
Rzekł Bóg do Noego: «To jest znak przymierza, które zawarłem między Mną a wszystkimi istotami, jakie są na ziemi».
Rdz 9, 8-17

I pojawia się delikatny problem. Przymierze i w Rdz 9, 1 i teraz zawarte jest z Noem i jego synami (Nōa wṯ-bānȃw). Z ośmiu osób w arce doszło do poważnej dyskryminacji płci żeńskiej. Żony Noego, Sema, Chama i Jafeta nie dość, że zostały pozbawione imion, to jeszcze sprowadzone do roli domowników praojców ludzkości. Nie są stroną przymierza, a raczej jego drugorzędnym podmiotem. Zresztą, zobaczymy to w Biblii też znacznie później, gdy Przymierze na Synaju zostanie zawarte z ludem, ale w ramach postu i dla zachowania czystości rytualnej miał on nie zbliżać się „do kobiet” (por. Wj 19, 15). Jest to efekt starożytnego etosu, gdzie ważne decyzje dotyczące całej rodziny, takie jak przymierze, zakup roli czy związanie się z inną rodziną przez małżeństwo podejmował ostatecznie ojciec rodu, patriarcha.

Przymierze zresztą zawarte jest z całym stworzeniem” w᾽ē kāl-neeš hahajjāh – „z każdą duszą żyjącą”. Ptaki, bydło (beḥēmāh), wszystko, co żyje na ziemi (kāl ajjat hā᾽āre) jest przedmiotem obietnicy ze strony Boga. Obietnica ta zawiera pozorne powtórzenie, ale wygląda to jak doprecyzowanie. Najpierw pada stwierdzenie, że „wlō᾽-jikārē kāl-bāšār ‘ȏḏ mimmê hamabbȗl”, „nie będzie zniszczone wszelkie ciało znów wodami potopu” i „lō᾽-jihjeh ‘ȏḏ mabbȗl lšaḥēhā᾽āreṣ”, „nie będzie już potopu dla zniszczenia ziemi”. Rzecz w tym, że, jak pamiętamy, przyczyną Potopu było to, że ziemia była zniszczona (tiššāḥēṯ – por Rdz 6, 11) przez to, że człowiek, który miał nad nią władzę napełnił ją przemocą. Teraz, skoro w wersji najczęściej spotykanej, nie ma władzy człowieka nad ziemią, ma on ją tylko zapełniać, zaludniać nie ma powodu, by została ona zepsuta przez człowieka. Nie ma więc powodu, by zsyłać „potop z powodu zepsucia ziemi”, bo i tak można „lšaḥēhā᾽āreṣ” przetłumaczyć. O kruczkach prawnych zawartych w tym przymierzu wrócimy, gdy komentarz dojdzie do rozdziału 19. Genesis.

Jest też wyjaśnione, na jak długo przymierze jest zawarte: „ldōrōṯ ‘ȏlām”, na czas wieku, przy czym „wiek” nie oznacza tu stu lat, ale jako symbolicznie okres dłuższy niż życie człowieka, zakłada niezwykły wymiar czasu, najczęściej oddawany jako wieczność. Tak, jak Kain dostał swój znak – „ȏṯ”, znakiem układu („ȏṯ-habbrȋṯ”) zawartego między Bogiem a ludźmi jest łuk, qešeṯ, interpretowany najczęściej jako tęcza. Gdy na niebie pojawią się obłoki, pojawi się też kolorowa wstęga, przypominająca o obietnicy miłosierdzia wobec ziemi. Nie wobec człowieka, nie wobec zwierząt, ale właśnie wobec ziemi. Przymierze z istotami żyjącymi jest zawarte jak gdyby osobno. Tęcza to zabezpieczenie, swoisty weksel ludzkości na przyszłość. Przymierze w dawnych czasach też miało swoje dowody, swoiste symbole, często traktaty pokojowe były ryte w widocznych miejscach, tak samo prawa lokalne. Gdy zawierano umowę, poza zapisem udostępniano stronom też coś, co pozwalało zabezpieczać roszczenia (np. przełamaną tabliczkę). Jeśli umowa mogła zostać złamana, wtedy jedna ze stron mogła powołać się na taki znak, a sędzia orzekał, czy rzeczywiście tak było. Zresztą cały tekst przymierza, z jego powtórzeniami da się łatwo podzielić na pewne części:

1) Strony przymierza
2) Przedmiot przymierza
3) Znak
4) Czas trwania
5) Znak
6) Strony przymierza
7) Przedmiot przymierza
8) Czar trwania
9) Znak

Podstawowe warunki: kto się umawia, w jakim temacie, na jaki okres i co jest dowodem w sprawie po przełamaniu tabliczki na wersie 9, 14 stworzą dwie tożsame części dla dwóch stron.

Oto więc jako zabezpieczenie losu ludzi Bóg oznajmia, że gdy zbierze obłoki, pojawi się na nich tęcza i dzięki niej będzie pamiętał o swym przymierzu ze wszystkim, co żyje na ziemi. Ponownie pojawia się zapowiedź, że „lō᾽-jihjeh ‘ȏḏ hammajim lmabbȗl lšaḥēkāl- bāšār” – „i nie staną się już wody dla Potopu dla/z powodu zniszczenia wszelkiego ciała”.

Tak kończą się dzieje Potopu: zapowiedzią, że kolejnego takiego wydarzenia już nie będzie. Ten jednorazowy akt pozwolił oczyścić ziemię, a aby się nie powtórzył zostały przedsięwzięte środki zapobiegawcze w postaci pozbawienia człowieka władzy nad ziemią i przeniesienia jej na zwierzęta. Odtąd ludzkość wkracza w nowy etap na drodze, jaką przygotował dla niej Bóg.

ciąg dalszy

1M. Lurker, Słownik obrazów i symboli biblijnych, , tłum. bp. K. Romaniuk, Poznań 1989, s. 95-96.

2Por. Krew [w:] Alan Untermann, Encyklopedia tradycji i legend żydowskich, przekł. Olga Zienkiewicz, Warszawa 2000.

3Mocnym odniesieniem do istotnej funkcji napomnienia jest wers Ez 33, 8: „Jeśli do występnego powiem: „Występny musi umrzeć” – a ty nic nie mówisz, by występnego sprowadzić z jego drogi – to on umrze z powodu swej przewiny, ale odpowiedzialnością za jego śmierć obarczę ciebie (wdāmȏ mijjādḵā ᾽ǎḇaqēš – dosł. „i krwi jego na rękach twoich będę szukał”)”.

4Stąd jedna z większych izraelskich gazet, Haaretz powstała jako „Hadašȏṯ Hā᾽āreṣ”, „Wieści Krajowe”. Nawiasem mówiąc, trochę zabawne, że jak Żyd mówi „Ten Kraj”, mówi to z szacunkiem, a polski „ten kraj” stał się synonimem swoistego autopolonofobizmu.

Dlaczego nadszedł haMabbul, czyli jak uniknąć wielkiego spłukania. I Niedziela Wielkiego Postu

Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię, uznał, że są dobre, stworzył człowieka, a ten uznał, że dobro to za mało i miło by było mieć jakąś alternatywę. Człowiek postanowił więc poznać zło, uznawszy, że Bóg nie chroni go przed cierpieniem, ale że to całe zło musi być czymś strasznie fajnym, co Stwórca chce mieć tylko dla siebie i chroni swojego ulubionego cierpienia przed ludźmi.

Ludzie zbuntowali się przeciw Bogu, w efekcie na świat weszło zło. Człowiek, który miał uprawiać ogród rajski, teraz uprawia ugór, ledwo dający się wyżywić. Nie pomogła nawet śmierć, która miała chronić przed utrwaleniem sparszywiałej kondycji ludzkiej – kolejne pokolenia nie tylko stawały się coraz gorsze, nie tylko wynajdywały nowe rodzaje zła, ale też zaczęły rościć sobie boskie prerogatywy, jak Lamek, który uznał, że skoro Bóg obłożył Kaina groźbą siedmiokrotnej kary za wymierzenie mu kary śmierci, to on sam na siebie nałoży protekcję jedenastokrotnie większą za najmniejszą możliwą szkodę (por. TNM 1).

Martin,_John_-_The_Deluge_-_1834
By John Martin – Unknown, Public Domain, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=6890177

W efekcie nadchodzi Potop, czyli ha-Mabbul. Słowo to pojawia się tylko w Księdze Rodzaju, w opisie dziejów Noego i w Psalmie 29, w wersecie 10: „Pan zasiadł nad potopem i Pan zasiada jako Król na wieki”. Biblia nie obfituje w opisy wielkich wylewów rzek – napisał ją wszak lud skarżący się raczej na niedobór niż na nadmiar wody. Nie jest słowem oryginalnie hebrajskim, ale zapożyczeniem ze staroasyryjskiego, gdzie słowo „nabâlu” oznacza „niszczyć”. Jan Chrzciciel w „Ewangelii wg. św. Mateusza po hebrajsku” (rękopisie znalezionym w antychrześcijańskim piśmie rabina Szem Towa) nazywa się Johannan ha-Matbil („Jan Zanurzający”). Noe zostaje ocalony i pełni rolę swoistego nowego Adama, gdyż to jego potomstwo odtąd zasiedli ziemię – choć przecież nie jest bezgrzeszne. Kolejny Potop nie nadejdzie.

kataklizm i mabbul

Jak to Bóg obiecuje? Popatrzmy:

Ja zawieram przymierze z wami i z waszym potomstwem, które po was będzie; z wszelką istotą żywą, która jest z wami: z ptactwem, ze zwierzętami domowymi i polnymi, jakie są przy was, ze wszystkimi, które wyszły z arki, z wszelkim zwierzęciem na ziemi.”

Bóg nie zawiera przymierza tylko z ludźmi, ale z całym światem zwierząt (sorry, fasolki, nie dostałyście się). Dosłownie z „qol-nefesz”. Co to jest „nefesz”? Konkordancja Stronga tłumaczy je w zależności od kontekstu albo jako „duszę”, albo jako „życie”, „osobę” czy nawet „emocję”. Noe jest więc rzecznikiem całego życia na ziemi, które ocalił w swej arce na polecenie Stwórcy. Do tego jest to szczególne przymierze, gdyż praktycznie jednostronne – to Bóg zobowiązuje się do konkretnego działania, a właściwie zaniechania.

Zawieram z wami przymierze, tak iż nigdy już nie zostanie zgładzona wodami potopu żadna istota żywa i już nigdy nie będzie potopu niszczącego ziemię.” (Rdz 9,11 wg Biblii Tysiąclecia).

A teraz ostatni człon.

I nie będzie już Potopu dla zniszczenia ziemi” – przekład mój.

I w tym momencie zapala się czerwona lampka. Cofamy się do przyczyn zesłania Zniszczenia, do Rdz 6,12.

Gdy ujrzał Bóg ziemię, a oto była ona zniszczona, ponieważ uczyniło zniszczonymi każde ciało ścieżki jego na ziemi” – przekład mój.

Na bardziej polski:
„Gdy Bóg ujrzał ziemię, była ona zniszczona, ponieważ wszelkie ciało zniszczyło swoje drogi na ziemi”.

Odpowiedzią jest Potop, które określa jak już było wspomniane, zapożyczone z Mezopotamii słowo Mabbul, oznaczające „Zniszczenie”. Skoro człowiek niszczy świat, skoro przez swój grzech zmienia go w piekło, to w zamian zostanie zniszczony, to, co robi, zostanie wypełnione. I na koniec przymierze, w którym Bóg zapowiada, że nie ześle już niszczących wód Potopu, które miałyby zniszczyć… właśnie – jaką istotę żywą? Tysiąclatka tłumaczy hebrajskie „qol” na „żadną”, a starsze przekłady na „każdą”.

Wydaje się bardziej prawdopodobnym, że chodzi o gwarancję, że nie będzie żadnego ogólnoświatowego kataklizmu (por. TNM 2), który zniszczyłby całe życie na ziemi. Wszak później Bóg niszczy Sodomę i Gomorę ogniem z nieba właśnie w celu oczyszczenia ziemi z grzesznych miast (w licytacji Stwórcy z Abrahamem z Rdz 18,22-33 pada zapowiedź bliźniaczo podobna do tej z przymierza noahickiego: „lo aszhit” – „nie zniszczę” i „lo e’eszeh” – nie dokonam zniszczenia).

Pamiętajmy, że przymierze nie jest całkowicie jednostronne: „ja was zostawiam w spokoju, a wy róbta co chceta”. Jest dysproporcja – Bóg zobowiązuje się znosić grzech ludzi, powstrzymywać się od wymierzenia im sprawiedliwości, ludzie zaś dostają zakaz zabijania się nawzajem. Jednak najpierw jest zakaz spożywania mięsa z krwią, jako znaku, że każde życie należy do Boga, a potem dopiero to, czego obawiał się Kain: morderca zostanie ukarany śmiercią, gdyż Bóg zażąda od niego przelanej krwi (por. Rdz 9,6). Bóg obniża wymagania, rozluźnia nakazy nadane Adamowi i jego potomkom, ale nie usuwa ich podstaw.

Jest jeszcze kwestia łuku, jaki ma przypominać Bogu o danej obietnicy. Powszechnie interpretuje się go jako tęczę, jaka pojawia się po deszczu na niebie. Odwieszenie broni oznacza zakończenie walki, koniec zagrożenia. Bóg nie walczy już z ludzkością, bo widzi, że jest ona słaba, że niszczenie świata (ziemi) ze względu na jej grzech jest bezcelowe, ponieważ problem nie jest w tym konkretnym pokoleniu, ale w samej naturze człowieka. Bóg nienawidzi grzechu, a nie grzesznika. 

Dlaczego więc potem następują zagłady całych ludów, na przykład kananejskich? Dlaczego wobec miast w Ziemi Obiecanej Izraelici mają stosować prawo heremu, nie oszczędzać kobiet i dzieci? To temat na osobny, długi wpis.

Kiedy pojawia się Chrystus woda znowu oznacza śmierć, ale nie grzesznika, ale śmierć grzechu, uwolnienie natury ludzkiej od brzemienia grzechu pierworodnego. Paweł pisze, że Jezus „poszedł ogłosić zbawienie nawet duchom zamkniętym w więzieniu, niegdyś nieposłusznym” – a więc przymierze zawarte działa nie tylko na pokolenia kolejne, ale też na poprzednie. Nie tylko nasienie (bo tak też można tłumaczyć słowo „potomstwo” z przymierza noahickiego), ale też korzeń. Przypomina się tu piękny tekst Homilii na Wielką i Świętą Sobotę:
„Przyszedł więc do nich Pan, trzymając w ręku zwycięski oręż krzyża. Ujrzawszy Go praojciec Adam, pełen zdumienia, uderzył się w piersi i zawołał do wszystkich:
«Pan mój z nami wszystkimi!» I odrzekł Chrystus Adamowi: «I z duchem twoim!» A pochwyciwszy go za rękę, podniósł go mówiąc: «Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus».”

To jest cel posłannictwa Chrystusa – uwolnienie człowieka (hebr. adam 😉 ). Dlatego wyrusza On na pustynię, gdzie jest kuszony przez diabła. To jest pewien etap starcia, które zakończy się ostateczną klęską szatana. Szatan wie, że przegra, ale wystawia Boga na próbę. Teoretycznie przeczy to jego inteligencji, ale ona z kolei zagłuszana jest pychą. Na tym polega grzech, a także samo złona osłabieniu dobra. Potrzeba podkreślania własnej potęgi jest dla diabła ważniejsza niż chłodna kalkulacja. To doprowadzi go do maksymalnego upokorzenia. Gdy wydaje się być tryumfujący, gdy wydaje się, że osiągnął zwycięstwo nad nieskazitelnym, skazując go na najbardziej upokarzającą śmierć, okazuje się, że ponosi najbardziej sromotną klęskę – choć zabija Boga, On zmartwychwstaje, już nawet śmierć nie jest zdolna zatrzymać ludzi z dala od Stwórcy.

Zło polega też na wypaczeniu poprzez skierowanie cechy pozytywnej w złym kierunku – jak wtedy, gdy miłość ku osobie grzesznej nie prowadzi do jej poprawy, ale ku własnemu upadkowi, albo gdy słuszna nauka o naturze ludzkiej jest usprawiedliwieniem dla przemocy wobec np. gejów, czy chorych psychicznie, czy wtedy gdy przyznanie człowiekowi wolnej woli równa się dla kogoś uznaniu każdego, nawet najpodlejszego wyboru za dobry, o ile mieści się to w ramach zasady, że „chcącemu nie dzieje się krzywda” (por. TNM 3). Tu diabeł ma dużo szersze pole do popisu. Gdyby przełożyć tę sytuację na język filmów G.F. Darwin byłby tu człowiek, szatan i Bóg. Bóg tłumaczy, że szatan ma już zrychtowany wielki kubeł z miodem i mrowisko pełne olbrzymich, afrykańskich mrówek, a człowiek, że ma to gdzieś, bo nikt mu nie będzie narzucał zasad moralnych, więc jak ma zestaw dziesięciu zasad, to on je złamie – wszystkie, by pokazać, że jest wolny. A szatan na to, oblizując palce i drapiąc bąble po pogryzieniach: „On kłamie, to monopolista, wmawia nam wady w bandzie Mansona, a sam ma wyświęconych samych gejów i pedofilów i Rydzyka” (por. TNM 4).

Jezus przyszedł, by naprostować ścieżki ludzkie. Gdy woła „nawróćcie się” oznacza to ponowne ustawienie priorytetów. Wszystko poza Bogiem – kariera, rodzina, bogactwo – mają być tylko przystankami w drodze do Nieba. „Metanoeło” oznacza „zmieniam swój umysł, zamysł”, a więc zmieniam pomysł na siebie, ustawiam na nowo każdą sferę życia. Wielki Post jest ku temu okazją – by się zmienić i uniknąć kataklizmu.

Tak Na Marginesie:
1) Kain sam zauważa, że uruchomił błędne koło. Skoro on zabił swojego brata, to dlaczego nie potraktować go sprawiedliwie i nie odebrać mu życia? Stąd ochrona nadana przez Boga – Kain nie był wcieleniem zła, zabójstwo brata nie zmieniło go w diabła.
2) Gdy Jezus mówi w Mt 24,38 o Potopie, używa słowa „kataklismos”, takiego samego, jakiego na określenie Potopu używa Septuaginta, przekład grecki Starego Testamentu powstały w egipskiej diasporze i stosowany przez Ewangelistów i Kościół pierwszych wieków. Słowo to wywodzi się od dwóch członów – „kata”: „przeciw”, „według” i „kludon” – „falę”, a „kataklidzo” oznacza wprost „zalewam”, „zatapiam”.
3) Zasada ta, wywodząca się z prawa rzymskiego, jest podstawą dla wielu liberałów ekonomicznych i obyczajowych. Niestety, zapominają oni, że bardzo często, na przykład przy wyborze pracy bez żadnych zabezpieczeń „chcę” to tak naprawdę „muszę” – „muszę, ponieważ mam troje dzieci, kredytu nie udzieli mi żaden bank, mieszkanie tonie w pleśni a prywatne ubezpieczenie zdrowotne nie pokrywa leczenia chorób wynikających ze złych warunków lokalowych (według gwiazdki numer cztery na stronie trzeciej aneksu do umowy zatwierdzonej przy okazji «uzupełniania dokumentacji » podczas wypłacania odszkodowania za złamaną nogę)”. Chcący musi mieć pełną wiedzę, a volenti non fit iniuria zostawia pracownika – nie bacząc na jego wykształcenie – sam na sam z działem prawnym sporej organizacji – czy to ubezpieczyciela prywatnego, czy to ZUS-u.
4) Pomijam to, że szatan jest w filmikach G.F. Darwin tym dobrym, widzącym bezsens działania Boga, jak na przykład w filmie o Hitlerze, który żałuje i przez to idzie do nieba, choć wymordował miliony.

Ufna służba Bogu

Dziś znowu popełnię dwa wpisy. Pierwszy, z racji, że są ważniejsze sprawy niż proszący się o suspensę ksiądz, na temat dzisiejszej Ewangelii.

Najpierw czytanie z Księgi Mądrości. Już ono wprowadza nas w temat całych dzisiejszych czytań, a jest nim wierność Boga. Rozdział 18 tej przypisywanej Salomonowi księgi opowiada o wyzwoleniu Izraela od Egipcjan. Ci, którzy kazali wygubić wszystkie hebrajskie dzieci, pominęli jedno, które później doprowadziło do tego, że potomkowie Izraela wyszli z niewoli, a ich niedawni ciemiężyciele stracili wszystkich pierworodnych synów. To właśnie wydarzenie z Księgi Wyjścia, a dokładnie z wersetu 12,29 są wspominane w tej części Mdr. Bóg wywyższył Izraela dając mu wielkie zwycięstwo nad jego wrogami. Ci, którzy mieli wygubić w jednym pokoleniu Lud Boży zostali sami poniżeni. i dzisiaj widzimy chyba to samo. Oto Niemcy, którzy idąc za faraonem swoich czasów zdecydowali się na zniszczenie Żydów, zostali wydani na pastwę swoich własnych zachcianek i teraz oddają swój kraj innym. Francuzi, którzy wygnali Chrystusa z przestrzeni publicznej, teraz cierpią od muzułmanów, którzy ustawiają kraj podług siebie, bo bez Pana Nieba i Ziemi, lub z Nim tylko z nazwy (o czym w następnym wpisie) żaden sposób życia nie ma prawa się ostać. Dlaczego Chrystus pozwala, by Najstarsza Córa Kościoła, kraj tylu wspaniałych świętych, gdzie tworzyła się teologia, upadał do rangi Najmłodszej Córy Islamu? Spójrzmy na teorię, jaką przestawił Sobór Watykański II. Kręgi przynależności do Kościoła. Choć nie w pełni, choć czasem za pomocą jednej wiotkiej więzi, każdy człowiek jakoś jest do Kościoła podpięty. Najpierw są katolicy, potem chrześcijanie „odłączeni”, potem ci, którzy czczą Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba (żydzi – z małej jako grupa religijna, a nie naród – i muzułmanie), potem monoteiści, potem wierzący ogólnie, potem niewierzący. Francja przestaje być terenem, gdzie dominują katolicy w czasie Rewolucji Francuskiej, którą ja osobiście nazywam Rewolucją Gilotynierów (por. TNM 1).

Bóg nie wycofuje swoich obietnic, jest im zawsze wierny i zawsze ich dotrzymuje. Dlatego, tak jak mówi nam dzisiejszy Psalm, możemy pokładać nadzieję w Bogu. Nie w sojuszach, nie w ideologii lewicowej czy prawicowej, ale W BOGU. To ON jest Panem historii.

Jako przykład takiego osobistego zawierzenia się Bogu św. Paweł przedstawia Abrahama. Pomyślcie! Starzec, bezdzietny, co w Izraelu zawsze uznawane było za przekleństwo, rzuca swoje Ur Chaldejskie i idzie do obcej krainy. Jakiej? Nie wie, aż nie dojdzie pod dęby Mamre. Dopiero tam dowiaduje się, że Bóg daje mu w posiadanie Kanaan (Rdz 15, 18-21). Ale nie on ma ją posiąść w posiadanie, bo też ile by nią porządził? Sara, gdy usłyszała, że porodzi syna WYŚMIAŁA BOGA! Nie wierzycie, przeczytajcie Rdz 18 12-15. Pod dębami Mamre Bóg przysiągł coś Abrahamowi. I ten uwierzył. Nawet, gdy Bóg powiedział: „złóż mi Izaaka w ofierze” Abraham wierzył Bogu. Co wtedy myślał? Że Bóg cofnie śmierć (tak to tłumaczył św. Paweł)? Czy też, że da inne potomstwo? Nie wiem. Ale jedno było pewne. Bóg powiedział, ze chce dla Abrahama wielkiego dobra, więc Abraham wierzył, że wszystko będzie dobrze. A i coś tu jest do powiedzenia tak na marginesie (por. TNM 2).

Dobra, ale co ma obietnica do czuwania, do jakiego zachęca nas Chrystus w Ewangelii? Mamy dwie postawy sług, którzy powinni czuwać. Zresztą, niekoniecznie sług, termin δουλοι (czyt. duloj) można tłumaczyć także jako niewolnicy, czyli ludzie skazani na to, by służyć temu konkretnemu panu, nie mający wyboru. I właściwie, my nie mamy większego wyboru — Panem jest tylko Chrystus, wszyscy inni, z szatanami ana czele to tylko uzurpatorzy. To tłumaczy, dlaczego, choć spodziewają się połajanek i chłosty, źli słudzy nie odchodzą od swego właściciela. Pierwszy, to wierność panu, o którym wiemy, że przyjdzie i że jest dobry. Kto będzie wierny, zostanie wynagrodzony. Druga to postawa zarzucająca panu cechy negatywne, brak miłosierdzia wobec swoich sług i egoizm. Pierwsi czekają, bo są pewni, ze dobrze na tym wyjdą. Drudzy zaś, skoro czeka ich tylko chłosta, niezależnie od tego, co zrobią, będą spać. Zauważmy jeszcze jedną ważną kwestię w dzisiejszej Ewangelii. Człowiek, który nie pełnił woli pana (woli Bożej) otrzyma karę. Jednak nie jest to jedna i ta sama kara dla wszystkich. Ten, kto nie wie, czego chce pan, może się domyślić, że przyjęcie weselne skończy się późno i dlatego, gdy przyjdzie w środku nocy, będzie chciał wejść niezależnie od pory. Bo to JEGO dom. Wolę Bożą można więc racjonalnie przewidzieć wiedząc choćby kilka drobnych faktów na jego temat. Podobnie sługa, który nie zna woli Bożej może naśladować tych czuwających i razem z nimi doczekać się nagrody. Kto nie zna jej, a woli leżeć brzuchem do góry razem ze złymi sługami, ten razem z nimi otrzyma karę. Jednak nie będzie to kara tożsama z ich karą, gdyż wynikająca z niewiedzy – podobnie, jak człowiek, który nigdy prawdziwie nie poznał Boga (bo np. misjonarz nie dotarł do jego wioski, albo człowiek ten znał tylko Allaha, albo heretycką wiarę rodzinną) prędzej poniesie jakąś karę czyśćcową i potem dostąpi Nieba niż zostanie skazany na wieczne potępienie „z automatu”.

Czy to zwalnia nas z obowiązku misyjnego? W żadnym wypadku! Jezus powiedział: „idźcie i nauczajcie wszystkie narody” (Mt 28,19), a więc tak, jak sługa z przypowieści powinien czuwać i dawać innym przykład, tak i my powinniśmy pełnić wolę Bożą przez mówienie o Bogu wszystkim. Jeżeli ten obowiązek nie jest realizowany, cięższa kara spotka tego, kto go nie wypełnia, niż tego, kto się nawet o nim nie dowiedział. Bóg jest wierny swoim obietnicom, a i my złożyliśmy przyrzeczenia chrzcielne, obiecaliśmy być Jego świadkami. A naszym ideałem nie jest jakiś ziemski rys charakterologiczny, mający wspaniałe zalety, ale i dopuszczający wady, ale właśnie naśladowanie ideału Boga, który wzywa: „Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty” (Kpł 19,2)!

 

Tak Na Marginesie:
TNM 1: Od tego czasu jej ideałem jest laicite, czyli świeckość, bez-bożność ulic, palców, mostów i zewnętrznego zachowania ludzkiego. Czyli spadamy w kręgu przynależności do Kościoła na dalszy krąg, z mniejszą nadzieją na zbawienie. Ale teraz Francja się islamizuje. Wielu rodowitych Francuzów przyjmuje islam, bo stanowi on COŚ, podczas gdy zmęczony laicite ustrój państwa i wycieńczony Kościół nie dają NIC. Reforma soborowa poszła na Zachodzie za daleko, zbyt słaby jest głos tradycji, zamiast Mszy jest koncert, skupiony na atrakcyjności dla ludzi, a nie na służbie (gr. leiturgija) Bogu, byleby tylko wierni przyszli, to się nie dziwmy, że ludzie mogą nie zauważyć różnicy, gdy ze świątyni robi się dyskotekę. Ale jeśli Kościół znajdzie skuteczną drogę ewangelizacji muzułmanów, być może uda mu się więcej dusz wyrwać dla nieba. Może tak Bóg planuje? Nie wiem.

TNM 2: Ofiara na górze Moria, gdzie według tradycji stanęła później Świątynia Jerozolimska, przerażała od wieków, tak żydów, jak i chrześcijan. Ludzie strasznie się oburzają, że Bóg zażądał czegoś takiego, jak ofiara z własnego syna. „Jak można od ojca wymagać takiego czegoś”. Należy jednak pamiętać o dwóch sprawach. Jednej pobocznej, drugiej BARDZO ważnej. Pierwsza, to fakt, że Izraelici znali kultu, które polegały na składaniu ofiary z pierworodnego syna. Nie, trzy sprawy. Po pierwsze, każdy pierworodny w Izraelu należał do Boga, co się zaczęło od czasu Paschy. Żyd miał obowiązek skręcić kark każdemu pierworodnemu cielakowi, jagnięciu czy koźlęciu. Zaś swojego syna pierworodnego wykupywał. Izaak, jako pierworodny, umiłowany syn nie był tylko i wyłącznie w dyspozycji ojca, ale podlegał przede wszystkim Bogu. Po drugie, Żydzi znali już za czasów Mojżesza kulty kananejskie, gdzie ofiarowano dzieci bożkom płodności (por. Kpł 20, 4-6). Układ był prosty: ty zabijasz pierworodnego syna, Moloch daje ci błogosławieństwo. gdy Żydzi odchodzili od Boga i składali takie ofiary z ludzi, Bóg przez proroków im to wypominał. Podobne praktyki znali prawdopodobnie Kartagińczycy i Fenicjanie w ogólności. Dziś widzimy podobny układ, tylko nieco bardziej racjonalnie tłumaczony: „jeśli teraz urodzę, zniszczę sobie życie, nie dostanę dobrej pracy i to dziecko będzie żyć w biedzie, więc lepiej teraz zrobić aborcję, żeby potem, jak się dorobię, wychować i trójkę dzieci w dobrobycie”.  Opowieść o Abrahamie jest ostatnim wypadkiem, gdy Bóg żąda takiego poświęcenia, dalej mamy tylko głupią obietnicę Jeftego (Sdz 11, 29-40), a w wypadku Abrahama Izaakowi nie grozi śmierć, gdyż posłaniec boży ratuje go od śmierci. Po trzecie i najważniejsze: jeśli takim nieludzkim poświęceniem jest oddać życie syna za resztę potomstwa, które jeszcze się nie narodziło, to czym jest posłanie Syna Bożego, by umarł za grzechy ludzkości, która tyle razy łamała Przymierze z Bogiem?