Po samospaleniu Piotra S. w Warszawie punktem honoru różnych mediów stało się uczynienie z niego symbolu walki z dobrą zmianą o lepszą Polskę. Można zrozumieć to ze strony Gazety Wyborczej, której główne akcje (Konstytucja, czarne marsze, LGBT, Puszcza Białowieska) streszczone zostały w liście samobójcy i której redaktorów sumienie musi ostro piec. Jeśli ktoś ma jego krew na rękach, to ludzie, którzy stworzyli mu ten matrix, gdzie całe zło pojawiło się po stronie PiS, gdy doszedł on do władzy, a wcześniej państwo kwitło, szanowano prawa każdego człowieka, a politycy byli aniołami. Nie waham się tu powiedzieć, że Adam Michnik jest winien tego samobójstwa. Nie dziwi próba zarobienia na samobójcy ze strony Soku z Buraka, który gdy wychodzi z poziomu metra mułu poniżej dna zaczyna mieć alergię na przyzwoitość i natychmiast zakopuje się jeszcze głębiej.
Nikt nie włączył programu żadnej partii do Katechizmu, żaden z aktywnych polityków nie jest kanonizowany. Każdy wierny ma prawo do popierania różnych partii politycznych tak długo, jak ich idee i metody nie kłócą się z wiarą chrześcijańską. W obecnej sytuacji politycznej mamy dwie wielkie partie, których spór rzutuje na media i w efekcie – na opinię o sytuacji w kraju.
Pierwsza, PO, to partia władzy, elitaryzmu i postępu. Z tym, że jest to postęp wynikający z niezdrowych kompleksów, przekonania, że Polak powinien we wszystkim naśladować Niemca czy Francuza. Obecne odchylenie lewicowe Platformy i jej pociotka, .N wynika z chęci przeciwstawienia się PiS. Partia Kaczyńskiego jest zaś partią władzy, populizmu i wartości. Przede wszystkim jest to partia władzy, co pokazała gdy ze strachu przed utratą społecznego poparcia wypięła się na wartość, jaką jest życie ludzkie.
Tak więc, wbrew opinii betonu obu partii – katolik ma prawo podchodzić krytycznie do przedstawicieli sił politycznych, ich działań i wypowiedzi. Ponadto biskupi, jak to osoby publiczne mają kontakty po jednej i po drugiej stronie, mają też swoje sympatie i konflikty osobiste, które przenoszą, choć nie powinni na grunt duszpasterski. Nieraz polityk, który wymagałby zganienia za same wypowiedzi w mediach jest jednocześnie hojnym sponsorem działalności charytatywnej, którą on sam traktuje jako element inwestycji w PR. To dotyczy szeregowego proboszcza, związanego remontem w Kościele z lokalnym przedsiębiorcą i przez to łagodniej podchodzącego do niego w sprawie przygotowania do małżeństwa. Jest błąd, jednak nie herezja.
Herezja i wielki problem pojawiają się, gdy księża zaczynają chwalić zachowanie nie do pogodzenia z chrześcijańską nadzieją, a tak zaczęli robić, dopasowując się do linii programowej mediów, które zaczęły kreować Piotra S. na istnego mesjasza walki z PiSem.
Oto dwa przykłady:
O. Grzegorz Kramer napisał o Piotrze S.: „Dziękuję za odwagę”. Potem jednak usunął wpis i przeprosił. Krótka piłka.
Ks. Adam Boniecki – w lipcu zdjęto mu zakaz wypowiedzi medialnych. Po wypowiedziach w GW o Piotrze S., że samobójcę Polska „bolała bardziej” otrzymał upomnienie.
Bp Tadeusz Pieronek. W programie „Kropka nad i” Moniki Olejnik chwalił samobójcę uznając, że miał on jasny i czysty umysł, a także odwagę, by się zabić. Biskup wyraził też wątpliwość, czy sam na taki akt odwagi by się zdobył.
Po stanowisku Episkopatu, że była to wypowiedź prywatna, twitter zawrzał. Biskup jest osobą publiczną, jak więc może wypowiadać się prywatnie? Stanowisko @episkopatnews jasno wskazuje, że nie należy uznawać opinii jednego biskupa za głos całego polskiego Kościoła, gdyż Katechizm Kościoła Katolickiego w kwestii samobójstwa jest jasne. Było to ewidentne zabezpieczenie przed tytułami z serii „Kościół uznaje męczeństwo Piotra S.”.
Wyraziłem opinię, że za dwa-trzy dni zobaczymy od bp. Pieronka te same słowo, jakie usłyszeliśmy od o. Kramera: „przepraszam”. Pomyliłem się. W wywiadzie dla Super Expressu nie odciął się od poprzedniego stanowiska, ale stwierdził, że choć „samo podpalenie się jest czynem w pewnym sensie niegodnym”, to akt Piotr S. różni się od działania samobójcy z 2011 r., który podpalił się w proteście przeciwko układom w urzędach skarbowych, bo „wartości, których bronił” Piotr S. „w jakimś sensie usprawiedliwiają, że tak to zrobił”.
Nie, nie jest czymś zgodnym z duchem sprawiedliwości chrześcijańskiej, by zabić się w imię jakiejkolwiek wartości. Czymś innym jest przyjąć śmierć z ręki oprawcy a czym innym własnoręczne zadanie jej sobie. Doskonale wiedzieli redaktorzy z Czerskiej, jaka jest siła postaci męczennika. PiS miał Smoleńsk, miał Marka Rosiaka. POwska strona sceny politycznej i mediów krytykowała grę trumnami, ale zaraz po podpaleniu się Piotra S. Hartman chwalił tę „ofiarę z życia”, a Jacek Żakowski pochwalił je jako akt patriotyzmu.
Bp Pieronek w tym momencie nie tylko włącza się w te peany na cześć samobójstwa, ale przyjmuje za obiektywne stanowisko człowieka, którego stan wynikł w dużej mierze z ostrej propagandy antyrządowej GW i pozostałych mediów. Także stwierdzenie o jasności umysłu (pomimo depresji, o której samobójca sam pisze) stanowi raczej dodatkowe obciążenie moralne, gdyż mamy tu człowieka, który zapewne zabił się w imię antychrześcijańskich wartości: „praw kobiet” – czyli prawa do aborcji, „praw LGBT”. List też, nawiasem mówiąc, wskazuje na silne zaangażowanie emocjonalne po stronie PO, której liderka, Ewa Kopacz mówiła o miesięcznicach smoleńskich, że to „seanse nienawiści” – używając tego samego sformułowania, jakiego Jerzy Urban używał na określenie Mszy odprawianych przez ks. Popiełuszkę!
Takiej postawy nie można popierać! Raz, że to grzech przeciwko sobie samemu. Dwa, że zaczął się efekt Wertera, mamy już naśladownika – nawet jeżeli nie było to podpalenie z przyczyn politycznych, to jednak ewidentnie jest to ktoś, kto uznał, że samobójstwo jest sposobem rozwiązywania problemów. Tak, ta krew też ciąży na tych, którzy doprowadzili Piotra S. do takiego stanu.
Teraz piłeczka jest po stronie innych biskupów oraz prymasa Polaka, a także nuncjusza apostolskiego abp. Salvatore Pennacchio. Nie spodziewajmy się fajerwerków. Celem hierarchii nie jest rozpalanie atmosfery politycznych konfliktów czy przenoszenie ich na grunt kościelny. Miejmy jednak nadzieję, że jednak – choć z opóźnieniem – przeprosin od bp. Pieronka się doczekamy.