Pierwszy wielki szok w świecie starożytnym, który potem rzutował przez wieki to rozróżnienie między wyznawcami judaizmu a wyznawcami chrystianizmu. Patrząc od strony poganina, który całe życie spędził wierząc w wielu bogów, którzy w zależności od regionu przybierali inne imiona monoteizm był absurdem, rzeczą raczej filozoficzną, elitarną, niż czymś w co uwierzą tłumy. Za co innego prześladowali chrześcijan żydzi, a za co innego – poganie.
Już z samego faktu zapisanego w Ewangelii, że Jezus został uśmiercony z powodu spisku elit religijnych w Jerozolimie wynika bardzo dobre pole do sporu. A i tak najpierw musiało się pojawić świadomość i po stronie chrześcijańskiej, że nowa wiara nie jest jedynie reformowanym judaizmem, ale też w środowisku żydowskim musiano ustalić kim dla żydów są chrześcijanie.
Nie powinno dziwić, że to judaizm pierwszy uznał odrębność chrześcijaństwa jeśli nie jako osobnej religii, to jako herezji. Było to bardzo proste, gdyż wyznawcy Chrystusa uznali go za Boga, tym samym odrzucili prosty monoteizm i co gorsza (patrząc z perspektywy żydowskiej), ubóstwili człowieka, co mogło przypominać akty deifikacji znane z pogańskich ceremonii.
Chrześcijanie najwyraźniej prowadzili działalność misyjną wśród Żydów, a niektórzy, jak Piotr skupiali się głównie na tym. Nie chcieli porzucać swojej wspólnoty, a raczej przekonać ją do swoich poglądów. Opór ze strony elit religijnych był jasny i do przewidzenia (to w końcu Sanhedryn zdecydował o tym, że Jezus musi zginąć). Sama społeczność żydowska była także podzielona, w końcu jeśli pojawiła się herezja, pojawiało się zagrożenie, że jej wyznawcy narażą na szwank dusze rodzin i znajomych, gdyby przyjęli oni taką wiarę.
Logicznym więc było prześladowanie heretyków, którzy odwodzili ludzi od prawdziwej wiary. Pamiętajmy, że na początku to judaizm był religią mocniejszą, który miał nie tylko przewagę liczebną, ale był też uznanym przez Rzym, dziwnym – bo dziwnym, nielubianym – bo nielubianym, ale jednak znanym kultem. Wśród znanych prześladowców Kościoła mamy także Szawła z Tarsu, który „dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich” (Dz 9, 1).
Musimy jednak pamiętać, że to znamy głównie z relacji chrześcijańskiej, która poprzez dzieło św. Łukasza, zwłaszcza Dzieje Apostolskie, patrzyła od strony tej nowej wspólnoty, przekonanej o swojej racji. Co o początkach relacji żydowsko-chrześcijańskich mówi nam strona żydowska?
A, no niewiele. A przynajmniej: „niewiele otwarcie”. Dlaczego tak? Jedną z mądrości żydowskich jest to, że nic nie niszczy wroga lepiej niż zniszczenie pamięci o nim. Jeśli zostawiano jakieś wzmianki to pod różnymi pseudonimami i negatywne, właśnie po to, by jeśli już ktoś skojarzy „Balaama” z Jezusem z Nazaretu skojarzenie budziło niesmak lub wrogość. Jednocześnie dało się wyłgać, jak w czasie debaty paryskiej, gdy odpowiedzią na zarzut, że Jezus jest przeklinany w Talmudzie, strona żydowska odpowiedziała: „Nie każdy Ludwik urodzony we Francji jest królem”.
Mamy jednak wzmianki, które wskazują, że żydzi atakowali chrześcijan mocno, nie zawsze bezpośrednio. Około 178 r. po Chr. filozof pogański Celsus napisał tekst „Prawdziwe słowo” (Αληθης Λογος, Alethes Logos), w którym poza oskarżeniami od siebie dorzuca kilka słów od jakiegoś „Żyda”. Poczytajmy, co też takiego on opowiada:
„[Jezus] podaje się kłamliwie za syna dziewicy, podczas gdy w rzeczywistości urodził się w jakiejś zapadłej wsi żydowskiej jako syn miejscowej biednej wyrobnicy, której mąż, cieśla, wypędził ją, gdy jej dowiódł cudzołóstwa, a ona, wygnana przez męża i zhańbiona tułała się po świecie, aż potajemnie urodziła Jezusa. Jezus zaś przyparty biedą najął się do pracy w Egipcie, gdzie zapoznał się ze sztuczkami magicznymi, jakimi chełpią się Egipcjanie, a po powrocie do ojczyzny popisywał się tymi sztuczkami i zaczął się głosić Bogiem. […]matka Jezusa została wypędzona przez swego męża, cieślę, pod zarzutem cudzołóstwa, gdy była brzemienna po stosunku z żołnierzem, niejakim Panterą[…]A może matka Jezusa była piękna i dlatego połączył się z nią Bóg, który z samej swej istoty nie może pożądać ciała podlegającego zniszczeniu? Nie wypadało jednak, żeby Bóg jej pożądał — nie była przecież ani bogata, ani nie pochodziła z królewskiego rodu, nie wyróżniała się nawet wśród sąsiadów. Ani moc Boża, ani żadne namowy nie ocaliły jej przed wygnaniem i przed nienawiścią cieśli. W opowiadaniu tym nie ma zatem nic, co by mogło odnosić się do królestwa Bożego.”
Musimy pamiętać, że Celsus był typowym przedstawicielem elit pogańskich. Nie rozumiał, że mówi o innym kręgu kulturowym i próbuje narzucać na Ewangelię znane z mitologii i poezji typy (matką bóstwa/żoną herosa musi być królowa lub księżniczka – nawet Perseusz nie mógł zostać uratowany z wrzuconej do morza skrzyni przez nikogo poniżej brata króla).
Jednak ta opowieść ma wywodzić się od przedstawiciela narodu żydowskiego. Judaizm jednak zna podobną tradycję, spisaną w kilku wersjach. Oto niejaka Miriam nawiązuje romans z legionistą Panderą, a owocem związku jest bękart (mamzer) imieniem Jeszu. W czasie podróży do Egiptu Jeszu poznaje tajemne imię Boga (ha-Szem), które pozwala mu czynić cuda, którymi zwodzi Izraela. Naprzeciw zwodziciela występuje jeden z uczonych, imieniem (a jakże) Judasz. Starszyzna udostępnia mu ha-Szem, by mógł pokonać Jeszu, co też czyni. Najczęściej kulminacją pojedynku jest próba lewitacji. Jeszu i Judasz unoszą się w powietrze, aż w jakiś sposób czempion żydowski zanieczyszcza „fałszywego proroka”. Najbardziej wulgarne wersje mówią wprost o zastosowaniu spermy… Jeszu zostaje pojmany, skazany na śmierć i ukamienowany, a jego ciało zawieszone na słupie.
Ale! Przecież ogłosił, że zmartwychwstanie! Co robi sprytny Judasz, by uczniowie nie wykradli ciała? Sam je ukrywa, po czym gdy tylko wyznawcy Jeszu ogłaszają jego powrót do żywych, wyciąga zwłoki z ukrycia.
Podobne? Tak, gdyż zapewne już od pierwszych wieków tradycja żydowska na temat Jezusa przybrała formę swoistej antyewangelii, która wykrystalizowała się później w dziełkach Toledot Jeszu, „Rodowodzie Jeszu”. Jak istotne były to twory najlepiej świadczy fakt, że jeszcze przed II wojną światową we Wrocławiu w Wigilię Bożego Narodzenia żydowska wspólnota obchodziła Nittel Nacht – Noc Wisielca, gdy nie czytano Tory, a właśnie Toledot Jeszu.
Także i pisarze wczesnochrześcijańscy wspominają podobne praktyki i teorie. Justyn pisał, że Żydzi:
wybrali mężów i rozesłali po całym świecie, by głosili, że powstała herezja bezbożna i niegodziwa skutkiem błędów jakiegoś Jezusa Galilejczyka. „Myśmy go wprawdzie ukrzyżowali” – mówili – „ale jego uczniowie nocą wykradli go z grobu, w którym był złożony po zdjęciu z krzyża”. Teraz ludzie tym mamią, bo rozpowiadają, że zmartwychwstał i w niebo wstąpił.
Także Tertulian wspominał, że Żydzi uważali Jezusa za np. syna „rzemieślnika i prostytutki”. Jeszcze ostrzej jechał Talmud, zwłaszcza Babiloński – w Persji nie rządzili chrześcijanie, więc można było w traktacie Sanhedryn opisać Jezusa gotującego się w kotle pełnym ekskrementów.
Dodajmy do tego modlitwę Osiemnastu Błogosławieństw (Amidę), odmawianą w synagogach, gdzie w błogosławieństwie dwunastym padają słowa: „Niech nazarejczycy (ha-nocrim) i heretycy (minim) przepadną w jednej chwili”. W Talmudzie zakazywano leczenia się u chrześcijan i nakazywano palić ich księgi, nawet jeśli zawierały tetragramy w szabat, a w dni powszechne – najpierw wycinać Imię Boże, a potem palić księgę.
Te informacje docierały do chrześcijan, choćby poprzez neofitów z judaizmu, co nieraz kończyło się prześladowaniami. To z kolei napędzało u Żydów jeszcze większą chrystianofobię i niejako dowodziło, że rację mieli ci rabini, którzy nie uznawali możliwości pokojowej koegzystencji między dwoma religiami abrahamowymi. Spór toczył się jednak przede wszystkim o Nowy Testament, o postać Chrystusa i rodowód chrześcijan, nie zaś o rozumienie Starego Testamentu.
Do tego dochodzą względy kulturowe. Chrześcijaństwo, choćby poprzez spisanie Nowego Testamentu po grecku, szybko weszło w krąg kultury powszechnej a jego święte teksty były dostępne dla każdego, kto władał swoistą Wspólną Mową basenu Morza Śródziemnego, czyli właśnie greką koine. Judaizm, choć jego wyznawcy znali grecki, a zapewne także niektórzy łacinę a praktycznie cały Tanak został przetłumaczony na ten język nawet w kilku wersjach, trzymał się raczej aramejskiego i hebrajskiego. Owszem, były gminy, gdzie bezsprzecznie prowadzono działalność misyjną wśród pogan i chrześcijan, ale raczej wiara ta pozostała kwestią narodową, żydami byli Żydzi.
Te różnice narastały przez wieki, zwłaszcza gdy heretycy doszli do władzy i mieli teraz możliwość wydawania praw dotyczących Żydów. Nie oznacza to oczywiście, że przed czasami Konstantyna Wielkiego nie było ustaw dotyczących ludności żydowskiej, czy gmin judaistycznych. Teraz jednak tworzyli je ludzie, z którymi żydzi byli jawnie skłóceni.
Większe możliwości, choćby pod względem prawnym, ale też „zasobów ludzkich” chrześcijan sprawiły, że dialog tak naprawdę zamarł. Pisano traktaty antyjudaistyczne po stronie ochrzczonej i antychrześcijańskie po stronie obrzezanej. A gdy pojawiały się kontakty, bardzo często były one wrogie, jak wtedy, gdy konwertyta z judaizmu, Mikołaj Donin, przedstawił papieżowi Grzegorzowi IX listę 35 zarzutów wobec Talmudu, co skutkowało debatą paryską, a w efekcie wielkim paleniem Talmudu i innych żydowskich ksiąg.
Był to też przełom, gdyż do tej pory wierzono powszechnie, że judaizm trzyma się Biblii ściśle, inaczej niż chrześcijanie ją interpretując, albo odrzucając jedynie niektóre jej elementy, które są znane chrześcijanom. Teraz jednak ujrzano tradycję, która niekoniecznie godziła się nawet z normalną moralnością. Jednym z zarzutów były właśnie frywolne legendy, czy komentarze według których Cham miał wykastrować Noego, a Adam – kopulować ze wszystkimi zwierzętami w Raju nim poznał Ewę.
Zaczęto poznawać bogactwo pozabiblijnych tekstów żydowskich, ale nie patrzono na nie przychylnie, gdyż nawet jeśli chodzi o różne tradycje chrześcijańskie, nawet te ludowe, nie szły one tak daleko w obsceniczność. Teksty Talmudu przypominały raczej sztubackie wymysły, a nie poważny komentarz do świętej księgi. Owszem, jest w Talmudzie znacznie więcej fragmentów niż te antychrześcijańskie czy dziwaczne, ale nie eksponowano ich i nie były one podstawą do zarzutów.
Bardziej szokujące było to, że ten „Lud Starego Przymierza” posiada księgę, która wydaje się bardziej poważana od samego Tanachu. Gdy pojawiały się wątpliwości co do tego, jak interpretować Torę, odpowiedź była w Talmudzie. Nadal jednak Tora była wyjątkowo czczona, a jej zwój po zużyciu czy zniszczeniu nie był palony, a specjalnie chowany. Te tradycje nie były jednak powszechnie znane.
Obie grupy były nastawione na konflikt, bo też nie było szans na zwycięstwo. Nie było nadziei ochrzcić wszystkich żydów, a i żydzi nie wierzyli, że (bez jakiejś cudownej boskiej interwencji) świat przejdzie na judaizm.
Różowo nie było… A przecież nie wprowadziliśmy na scenę jeszcze jednej wielkiej religii – islamu.