Jak nie polemizować z islamem. Wersja z obrazkami

 Jak powiedział Benjamin Franklin, nie należy wierzyć we wszystko, co się znajdzie w Internecie. Sieć www jest wylęgarnią różnych teorii i pomysłów, które najczęściej są po prostu bezsensowne, a czasem po prostu głupie. Niekiedy jednak są kłamliwe i wtedy warto się sprawie przyjrzeć bliżej, żeby zrozumieć proces, w jakim kłamstwo się szerzy i zdobywa zwolenników. Mam tu dwa ciekawe przypadki.

Pierwszy, świeższy to grafika ze zdjęciem Benedykta XVI z cytatem: „Pokaż mi, co przyniósł Mahomet, co byłoby nowe, a odkryjesz tylko rzeczy złe i nieludzkie, takie jak jego nakaz zaprowadzania mieczem wiary, którą głosił”. Wskazano, że miało to pochodzić z wykładu w Ratyzbonie z 12.09.2006 r.

Źródło: twitter
Źródło: twitter

I tu mamy półprawdę. Rzeczywiście, słowa te podczas wspomnianego przemówienia padły, ale jako cytat z Manuela II Paleologa, cesarza bizantyńskiego, spisane zapewne na przełomie wieków XIV i XV w czasie oblężenia Konstantynopola na bazie odbytej wcześniej dyskusji władcy z mędrcem perskim. Dialog był znacznie obszerniejszy. Cały wykład papieża dotyczył zaś relacji rozumu i wiary, a przywołanie pracy prof. T. Khoury’ego, który opisał rzeczony dialog miało na celu wykazanie różnicy między rozumieniem chrześcijańskim, gdzie wiara musi być w większości aspektów zgodna z ludzkim rozumem a rozumieniem muzułmańskim, gdzie Bóg jest tak transcendentny, tak ponad człowiekiem, że nie podlega logice.

Zaznaczmy, fundamentalnym błędem jest podawanie cytatu jako słów cytującego i uznawanie automatycznie, że zgadza się on z tym, co cytuje w całej rozciągłości. Równie dobrze możemy wyciągnąć dowolny tekst apologetyczny Ojców Kościoła czy G.K. Chestertona i twierdzić, że Justyn napisał: „Czyż nie czytaliście, że duch będzie odjęty ludziom, którzy nie zostali obrzezani ósmego dnia?”, choć jest to argument, jaki autor dialogu włożył w usta Żyda Tryfona (Dialog z Żydem Tryfonem, pkt 10).

Sam Benedykt XVI w wywiadzie-rzece z Peterem Seewaldem z 2010 r. zaznaczył, że z Manuelem II Paleologiem zgadza się tylko co do relacji wiary i rozumu w chrześcijaństwie i islamie, jakkolwiek wyznawcy Mahometa muszą sprecyzować swój stosunek do przemocy. Nie jest to zresztą wielka rewolucja. Islam nie jest monolitem, część muzułmanów odrzuca dżihad, a także inne radykalne postulaty. Ale lepiej atakuje się monolit.

Podsumowując punkt pierwszy, mamy cytat przypisany niewłaściwej osobie, wykorzystywany by powołując się na autorytet papieża podbudować swoje przekonanie o tym, że islam to religia szatana.

Drugi przypadek to obrazek, który znalazłem na profilu „Sekrety Biblii” na facebooku. 8 sierpnia post wyglądał tak (podkreślenie moje):
„Ciekawostka: czy wiedziałeś o tym że w Apokalipsie Jana jest opis ,,Bestii,, wychodzącej z wody która przejmie władze nad Światem, bestia ta będzie mordować ludzi posłusznych Barankowi (Jezusowi Chrystusowi) oraz nakłaniać ich na zmianę wiary i przyjęcia znaku Bestii a liczba jej imienia wynosi 666. Czy wiedziałeś że imię allah po grecku oznacza liczbę 666 ? Islam to religia szatana.”

A 30 sierpnia zmieniono na:
„Czy wiedziałeś że ,,Jihad w imię Allaha,, po grecku oznacza liczbę 666 ?Nich Łaska Pana Jezusa będzie z wami. Udostępniajcie.

Źródło facebook.com
Źródło facebook.com

Grafika miała uzasadniać na podstawie rękopisów, że arabski zapis „dzihad w imię Allaha” przypomina do bólu zapis liczby Bestii, czyli 666. W Apokalipsie św. Jana jest mowa o χξς, czyli chi (600) – ksi (60) – sigma (6). Grecki nie zna zapisu cyfrowego, więc stosowany jest podobny do łacińskiego system literowy.

en-greek-letters-numbers

A i „Allah” po arabsku pisze się inaczej, o czym za chwilę. W każdym razie admin nie zauważył, że obrazek, który wrzucił nie mówi o o tym, że „Allah” = 666, a że „W imię Allaha” (bi-ism-Allahi) = 666.

Skomentowałem post półżartobliwie, wskazując, że alfabet arabski nie jest alfabetem ideograficznym (jeden znak=jedna idea) tylko fonetycznym (jeden znak = jedna głoska). W efekcie to, co ma znaczyć „w imię” jest to zapewne spółgłoska alif, która wraz ze ze znakiem samogłoski daje „a”, a reszta to podwojone lam (l, jedno w formie początkowej, drugie środkowej, samogłoska „a” przypominająca w z apostrofem i h w formie końcowej).

Arabic_components_(letters)_in_the_word_-Allah-

Szukanie szatana warto zacząć od samego Internetu, bo w gematrii żydowskiej litera waw (w) ma wartość 6, zatem www można zapisać jako 666 i tak wyczuleni na szatańską obecność admini powinni zamknąć stronę i z sieci (szatańskiej) wiać. Zaraz potem została mi zablokowana możliwość komentowania, a admin dorzucił komentarz filmowy (właściwie kilkusekundowy statyczny obraz) wyjaśniający jak z arabskiego „Allah” zrobić „przemoc w imię Boga stylizowane na χξς”.

Jak to się odbywa? Więc tak. Arabskie „bismi” skraca i zapisuje się tylko jego końcówkę jak sigmę z wydłużona górną częścią. Zbitką „llah” po usunięciu początkowego alif należy kręcić i tworzyć jej lustrzane odbicia do uzyskania czegoś na podobę greckiej ksi. Czasem alif pozostawia się, przerzuca na druga stronę „llah” jako odpowiednik kreski z greckich rękopisów wskazujących, że chodzi o zapis cyfrowy, albo że alif znaczy w „imię” (spotyka się rożne warianty). Niektórzy zamiast wstawiają końcowe „h” ze znacznie dłuższego słowa bismallah (w-imię). Na końcu dodaje się krzyżyk stylizowany na dwa miecze, co niby ma być zaczerpnięte z godła Arabii Saudyjskiej i ma być symbolem całego islamu. Dlaczego ten ostatni znaczek? Kto go mianował symbolem islamu? Mianował autor obrazka, bo tak pasuje pod tezę. Filmik instruktażowy poniżej.
https://www.youtube.com/watch?v=uxkVleveW58

Kto jako pierwszy się wysilił na ten karkołomny pokaz ignorancji? Wiadomo – protestanci. Kilku co najmniej pastorów zaczęło ją głosić w latach 90. Dowodzili oni, że w Ap 13,18 nie chodzi o liczbę, a właśnie o ukazane Janowi Ewangeliście w Bożym objawieniu napisy arabskie.

Podsumowując punkt drugi – mamy nietrzymająca się kupy teorię zaczerpniętą z odmętów amerykańskiego ruchu biblijnego wykorzystywaną także przez katolików do uderzania w islam.

Islam nie jest najlepszą religią świata, Koran daje podstawy do szerzenia wiary w Allaha poprzez rozlew krwi. Należy bronić wiary chrześcijańskiej, ale z sensem, z rozumem, bo inaczej dwa tysiące lat katolickiej apologetyki będą się kurzyć podczas gdy apologeta będzie biegał w kółko jak kurczak z urżniętym łbem cytując wyrwane z kontekstu hasła i siejąc idiotyczne tezy.

Społeczeństwo obywatelsko uzbrojone

Oglądałem ostatnio program”Warto rozmawiać” na temat prawa do posiadania broni. Konkretnie to na temat organizacji proobronnych, które dla prawicy są zaczątkiem partyzantki na wszelki wypadek, dla lewicy zaś… Lewicy się wszystko kojarzy z przemocą i seksem, więc dla nich organizacji proobronne to niedojrzali troglodyci, dla których liczy się tylko zabijanie inaczej myślących i przedłużanie sobie przyrodzenia kałasznikowem.

Występujący w programie pan Mieszkowski z .Nowoczesnej ostro jechał po bandzie z miną profesora filozofii rozmawiającego z robakiem. Gardził rozmówcami, jak gdyby nie wierzył w ideę zawartą w tytule programu. Nie ma sensu gadać, bo on wie najlepiej i teraz jedynie stara się dotrzeć ze swoimi mądrościami do widzów zebranych przed telewizorami, gdzieś poza galerię czy teatr. Porównywanie spraw kultury (poziom czytelnictwa, teatry i tak dalej) i bezpieczeństwa na wypadek wojny, to jak konkurs talentów, w którym oceniamy, czy szachista jest lepszy niż sprinter, sprawdzając obu albo tylko na bieżni albo tylko na szachownicy. Tym bardziej, że bełkot i moralna degrengolada w teatrze czy tzw. sztuce współczesnej sprawiają, że rzeczywiście ciężko obejrzeć sztukę czy przeczytać książkę bez odruchu wymiotnego. Przywoływanie przez Mieszkowskiego Kamila Baczyńskiego, który był członkiem Armii Krajowej, wielkim literatem był, jest słabe w dyskusji, gdyż Baczyński nie czytał Niemcom swoich wierszy, tylko do nich strzelał. Także argument ze statystykami o tym, że 1000 osób miesięcznie ginie z broni palnej jest nietrafiony. W USA w 2010 3000 osób miesięcznie ginęło w wypadkach samochodowych.

Osobiście, nie wyobrażam sobie, by każdy mój sąsiad miał broń. W Arizonie, gdzie mieszka pan Cejrowski, gęstość zaludnienia wynosi 17 osób na kilometr kwadratowy, w stolicy stanu, Phoenix – 1300 osób. W Polsce jest to średnio 123 osoby, w Katowicach 1800 osób na kilometr kwadratowy, w Warszawie – 3 tysiące! Skala alkoholizmu w Polsce jest taka, że bez odpowiedniego nadzoru mogłoby łatwo dojść do sytuacji, gdy ktoś, komu nie sprzedano na krechę wódki wraca do sklepu nie z siekierą, a z pistoletem. Jednak od czegoś są badania przesiewowe. Jak przyjdzie na nie ktoś, po kim widać wielodniowy kac, a w dodatku okaże się, że ma na koncie kilkanaście mandatów za picie pod chmurką czy jazdę po pijanemu – to tylko debil dałby komuś takiemu broń z nadzieją, że w chwili zagrożenia stanie się cud i z menela zrobi się rycerz w lśniącej zbroi, obrońca prawa i porządku.

Nie chodzi o to, by każdy Polak miał broń. Chodzi o to, by ludzie odpowiedzialni, niekarani, uczciwi mogli w Polsce bronić się nie tylko przed napadem bandyty w parku, ale ewentualnie też byli gotowi, by włączyć się w obronę kraju w czasie wojny niekoniecznie przeciwko „żołnierzowi przyszłości”, ale przeciwko pomniejszym zagrożeniom, jakie w czasie wojny powstają np. przed szabrownikami, przed różnym elementem, który zwiał z armii z kałachem, przed bandami, które wykorzystują fakt, że chwilowo policja nie patroluje wszystkich uliczek itp. Zresztą – skąd brać tych żołnierzy przyszłości, skoro w narodzie ciężko nawet o żołnierza-zabytek, a państwo z bandy „proeuropejskiej” twierdzą, że wojna nam nie grozi, bo mamy sojuszników, więc i sami zbroić się nie potrzebujemy.

Grozi nam, jako państwu, jako narodowi, zamach terrorystyczny. Państwo Islamskie czy choćby „samotne wilki” powiązane z tym czy innym ugrupowaniem nie wybierają celów, gdzie trudno przeprowadzić zamach, gdzie każdy potrafi się bronić. Dominik Cwikła zadał na twitterze pytanie, dlaczego nie ma zamachów ISIS w Izraelu. To ja odpowiem: bo Izrael to państwo, które jest w stanie permanentnej wojny z Palestyną, gdzie kontrole i zabezpieczenia są tak duże, że zamach znacznie trudniej przeprowadzić. Ponadto, sprawa, która jest solą w oku bardziej zlaicyzowanych krajów arabskich, Palestyna, nie jest istotna dla idei Kalifatu. ISIS w Izraelu straciłoby kilku bojowników zanim w ogóle zaczęliby oni przygotowania do zamachu. U nas przez lata bardziej niż fanatycy islamscy monitorowani byli dziennikarze i obrońcy życia. Gdyby jakiś islamista zechciał rozwalić siebie i kilkunastu gejów, wystarczyłoby wejść z bombą samowarową na paradę równości. Wystarczyłoby, że bombę ukryłby w kukle księdza-pedofila czy Kaczyńskiego. I wszyscy by dookoła przyklaskiwali, podziwiali, parę telewizji miałoby nawet zamach nagrany na żywo. Pięć minut po eksplozji lewica palikotowa oskarżyłaby o zamach katolików, a fora internetowe frondy czy narodowców zapełniłyby się komentarzami dowodzącymi, że może mieć rację. Będziemy gościć papieża, naczelnego „krzyżowca” (jak określają chrześcijan, a nawet zlaicyzowany Zachód, islamiści z ISIS).

Problemem przy temacie dostępu do broni na pewno jest kolesiostwo w wielu urzędach. Ten sam urzędnik, który czuje, że ma władzę zgnoić szarego obywatela i nie wydać mu pozwolenia na broń (ba! wiceministrowi może takiej odmówić, „bo nikt go nie napada”) może „po znajomości” załatwić takie pozwolenie szwagrowi, choć wszyscy we wsi wiedzą, że to bandyta i psychol. Co mieliśmy niedawno? Gwałt zbiorowy i wyroki w zawieszeniu, bo ojciec miał układy.

Stosujemy system zabezpieczający przed zabijaniem się na drogach, monitorujemy trzeźwość kierowców, mamy system punktów karnych. Podobny system mógł obowiązywać w sprawie posiadania broni. Np. rutynowe kontrole wzroku, szkolenia obowiązkowe, żeby nie zapomnieć, jak to działa, czy w ogóle posiadacz broni, wie jaki ma ona rozrzut, jak ją obsługiwać, czy pilnuje, żeby nie miały do niej dostępu osoby niepowołane. Nie uchroni nas to przed przypadkami, gdy ktoś dozna nagle załamania psychicznego i postanowi wystrzelać rodzinę i sąsiadów – tak, jak obecne prawo nie chroni nas doskonale przed wszelkiej maści Frogami czy zasypianiem kierowców TIRów za kółkiem.

Na koniec – niepokoi mnie narracja PiSu wobec wszelkiej maści oddolnych inicjatyw ustawodawczych. Za każdym razem, gdy chodzi o oficjalny głos partii, czy popiera, czy nie, słyszymy „odnosimy się do projektów obywatelskich z szacunkiem”. Chyba tylko projekt KODu zyskał takie poparcie, prawdopodobnie bardziej na złość niż ze względów racjonalnych, albo jako racjonalne zrobienie na złość wszystkim bijącym w bęben zacietrzewienia PiSu. Co do formułki o „szacunku”:

Z jednej strony: może to być głos poparcia w sensie braku sprzeciwu, bez dyscypliny partyjnej. Czyli każdy poseł PiS będzie mógł zagłosować jak chce – czy to w sprawie dostępu do broni palnej, czy w sprawie zakazu aborcji, albo zakazu handlu w niedzielę. Ma to sens tam, gdzie projekt jest kontrowersyjny, gdzie odwołuje się konkretnie do sumienia. 

Jednak, z drugiej strony, może to być zasłona dymna. „Szanujemy takie inicjatywy, ale postaramy się, by zabrakło 1-2 głosów w parlamencie, ewentualnie odrzucimy je z czysto obiektywnych względów formalnych, albo pozwolimy TK ukręcić łeb sprawie”. Projekty są różne – lepsze i gorsze, ale jeżeli opcja druga jest prawdziwa, jeśli PiS akceptuje te inicjatywy tylko po to, by wyjść na bardziej obywatelski niż Platforma Obywatelska, to mamy do czynienia z czystą hipokryzją.