Lot i Bitwa Dziewięciu Królów (Rdz 13-14). Komentarz do Księgi Rodzaju, cz. 22.

1.5. Lot i wyprawa wojenna

Abram wywędrował więc z Egiptu z żoną i całym dobytkiem swoim oraz z Lotem do Negebu. A był Abram już bardzo zasobny w trzody, srebro i złoto. Zatrzymując się na postojach, Abram zawędrował z Negebu do Betel, do tego miejsca, w którym przedtem rozbił swe namioty, między Betel i Aj, do tego miejsca, w którym uprzednio zbudował ołtarz i wzywał imienia Pana.
Rdz 13, 1-4

Po przygodzie z Faraonem, patriarcha z całym dobrodziejstwem inwentarza wraca do Kanaanu przez Negeb i dociera ostatecznie do Betel. Gdy wyruszał, w kraju ciężki był głód (כָּבֵד הָרָעָב, kāḇēḏ hārāā, kawed ha-ra’aw). Gdy wraca, ciężki (i to bardzo) był Abram (אַבְרָם כָּבֵד מְאׂד, Arām kāḇēḏ mōḏ, Awram kawed meod) – wieloznaczność słowa oznaczającego nie tylko ciężar, ale i wielkość oraz bogactwo zagubiła się w tłumaczeniu, tym bardziej, że choć w obu użyto tych samych samogłosek, to pierwsze słowo jest przymiotnikiem, a drugie czasownikiem.

Majątek Abrama jest ruchomy – to bydło (i duże i małe) oraz metale szlachetne, zapewne sporo z tego pozyskane w Egipcie. Co ciekawe, autor nie wymienił niewolników. Możliwe, że uznał, że przodek Żydów wracający z takim inwentarzem wyglądałby źle. Z drugiej strony, nawet Prawo Mojżeszowe zakładało możliwość posiadania niewolników.

Nie wiemy, czy głód ustał, ani jak długo trwał zagraniczny epizod. Wiemy, że podróż odbywa się etapami, powoli i bez pośpiechu, co wyraża zwrot וַיֵּלֶךְ לְמַסָּעָיו, wajjēle lmassāāw, wajjelech massa’aw. Drugi wyraz to forma czasownika māsa‘, wyruszyć, zwinąć obóz czy podróżować etapami (jak robili to Izraelici na pustyni synajskiej, por. Wj 17, 1). Ten zaś pochodzi od znanego nam już nāsa‘, czyli „wyruszyć”. W Rdz 12, 9 Abram zwija obóz i idzie wędrować z Betel do Negebu, w 13, 3 poszedł przez Negeb do Betel rozbijając obozy. Odwraca się sytuacja – wszak teraz idzie on zamieszkać.

Wykorzystując stary ołtarz, między Betel a Aj, rozbija namiot (choć ta czynność nie jest obecna we wszystkich rękopisach) i znowu wzywa imienia Bożego. Można powiedzieć, że to koniec pewnej narracji, że tu kończyć się powinna opowieść o pobycie Abrama w Egipcie, dla nas sztucznie przerwana podziałem na rozdziały. Abram najpierw w Betel woła w imię Pańskie, potem zwija namiot i idzie do Negebu, gdzie jest wielki głód, następuje przygoda z Faraonem, Abram wraca wielki do Negebu, a stamtąd idzie rozbijając obozy do miejsca między Betel i Aj, gdzie woła w imię Pańskie.

Lot, który szedł z Abramem, miał również owce, woły i namioty. Kraj nie mógł utrzymać ich obu, bo zbyt liczne mieli trzody; musieli więc się rozłączyć. A gdy wynikła sprzeczka pomiędzy pasterzami trzód Abrama i pasterzami trzód Lota – mieszkańcami kraju byli wówczas Kananejczycy i Peryzzyci – rzekł Abram do Lota: «Niechaj nie będzie sporu między nami, między pasterzami moimi a pasterzami twoimi, bo przecież jesteśmy krewni. Wszak cały ten kraj stoi przed tobą otworem. Odłącz się ode mnie! Jeżeli pójdziesz w lewo, ja pójdę w prawo, a jeżeli ty pójdziesz w prawo, ja – w lewo».
Rdz 13, 5-9

Lot nie narzekał na biedę. Dorobił się, zajmował się pasterstwem i zapewne też towarzyszyła mu liczna grupa ludzi, skoro potrzebuje dla nich namiotów. Także i on nie posiada niewolników. Dwóch bogaczy, których majątek wymaga stałego zasilania trawą i wodą oraz przestrzeni stanowiło problem. Ziemia nie może jest w stanie ich utrzymać. Tu użyty jest czasownik który będzie się przez najbliższe wersy przewijał: נָשָׂא, naśā᾽, nasa, czyli „podnieść, wsadzić (na), nałożyć, nosić znosić”. Polski przekład brzmi lepiej niż hebrajski dla polskiego ucha, ale „musieli więc się rozłączyć” to zastępstwo za dwukrotnie padające słowa לָשֶׁבֶת יַחְדָּו, lāšeejadāw, la-szewet jachdaw, „by mieszkać razem”. Wers brzmi dosłownie „I nie mógł utrzymać ich kraj by mieszkać razem, gdyż były własności ich wielkie i nie mogli mieszkać razem”.

Mamy tu zapis oddzielenia się Lota od Abrama i wyboru przez bratanka własnej drogi. Powód jest tak przedstawiony, by wina leżała poza głównymi bohaterami. Kłótnia wybucha między pasterzami trzód (רׂעֵי מִקְנֵה, rōê miqnēh, roe miqne), więc mogło chodzić o sprawy związane z wypasem, czyli kto i kiedy może wypuszczać na dane miejsce bydło albo o prawo własności do części z nich. Jako, ze nie ma mowy w samej historii o jakichś robotnikach, czy niewolnikach wracających z Egiptu wraz z Abrahamem, możliwe, że byli to najemnicy lokalni. Odpowiadali oni przed konkretnym pracodawcą, więc mogli niechętnie oddawać pola innym. Tym bardziej, że pojawia się wtręt: ten kraj1 zamieszkiwali wtedy Kananejczyk i Peryzzyjczyk (וְהַכְּנַעֲנִי וְהַפְּרִזִּי אָז יׂשֵׁב בָּאָרֶץ, whakKna‘ǎnȋ whapPrizzȋ ᾽āz jōšēḇ bā᾽āreṣ, we-hak-Kena’ani we-hap-Perizii az joszew baarec). Taka sama forma występuje w Wj 33, 2, gdy mowa o ludach do wypędzenia z Kanaanu. Możliwe, że do kwestii ekonomicznej doszła kwestia narodowościowa. Problem nie leży więc w potomkach Teracha, ale w lokalnej, kłótliwej ludności. Nie wskazywali oni palcem, na którym polu wypasać swoje owce i krowy, ale zapewne powierzali to miejscowym doświadczonym pasterzom, którzy nie mając własnych zwierząt zajmowali się wypasem cudzych, na ziemiach, co do których rościli sobie pretensje. Peryzyjczycy i Kananejczycy mogli się spierać o to, kto powinien pierwszy wypasać bydło na danym polu czy kto powinien pierwszy poić zwierzęta wodą ze studni. Możliwe, że dodatek ten w pierwotnej, jeszcze nie złączonej z resztą treści legendzie miał na celu wyznaczenie ram czasowych i przypomnienie realiów.

Możliwe jednak, że spór zaognił też stosunki między krewnymi, albo było ku temu blisko, skoro Abram wychodzi z inicjatywą rozejścia się, dodatkowo dając pierwszeństwo wyboru drogi młodszemu, bratankowi. Celem jest właśnie uniknięcie kłótni, waśni, czyli מְרִיבָה, mᵉrȋḇāh, meriwa, a taką samą nazwę nosi miejscowość z Wj 17, 7, gdzie także ograniczone zasoby (w tym wypadku wody) były powodem waśni Izraelitów z Mojżeszem. Co istotne: są dwa argumenty. Pierwszy: „Czyż cały ten kraj nie jest przed twoim obliczem?”, הֲלׂא כָּל־הָאָרֶץ לְפָנֶיךָ, „Hǎlō᾽ kāl-hā᾽āreṣ lᵉṗānêḵā?”, „Halo kol ha-arec le-fanecha?” Abram zakładał, że Lot ma takie same prawa do Ziemi Obiecanej co on sam, więc udzielił mu swoistego błogosławieństwa do wyboru swojej części i jednocześnie wskazał, że może sam o sobie decydować: nie musi iść już za Abramem tam, gdzie on pójdzie, już mu nie podlega. Drugim argumentem za tym, by kłótni uniknąć jest to, że i Abram i Lot są krewnymi, wspólnota krwi ma zapobiegać niepotrzebnym waśniom, co wskazywałoby także na źródło konfliktu w dwóch wymienionych nacjach autochtonów.

Wtedy Lot, spojrzawszy przed siebie, spostrzegł, że cała okolica wokół doliny Jordanu aż do Soaru jest bardzo urodzajna, była ona bowiem jak ogród Pana, jak ziemia egipska, zanim Pan nie zniszczył Sodomy i Gomory. Lot wybrał sobie zatem całą tę dolinę Jordanu i wyruszył ku wschodowi, I tak rozłączyli się obaj. Abram pozostał w ziemi Kanaan, Lot zaś zamieszkał w owej okolicy, rozbiwszy swe namioty aż po Sodomę. Mieszkańcy Sodomy byli źli, gdyż dopuszczali się ciężkich przewinień wobec Pana
Rdz 13, 10-13

Bratanek ewidentnie przystał na warunki stryja. Lot uniósł oczy swoje (וַיִּשָּׂא־לׂוט אֶת־עֵינָיו, wajjiśśā᾽-Lȏṭ ᾽eṯ-‘ênȃw, wajjissa Lot et-enaw) i za bardzo dobrą działkę uznał dolinę Jordanu (כִּכַּר הַיַּרְדֵּן, kikaw hajJardēn, kikaw haj-Jarden) do miasta Soar (Ṣō‘ar, Coar). Powód był prosty: woda, nawadniająca dolinę dzięki głównej rzece regionu, przez co była ona מַשְׁקֶה, mašqeh, maszqeh, czyli przynosząca napój (w Rdz 40, 1 tym słowem określa się tym przymiotnikiem funkcję dworską „podczaszego”).

Jordan zapewniał ziemi tej urodzaj niewyobrażalny dla tego regionu. Pierwsze porównanie to גַּן־יְהוָה, gan-JHWH, ogród PANA, co Septuaginta tłumaczy jako ὁ παράδεισος τοῦ θεοῦ, ho paradeisos tu Theu, ogród Boga (słowo παράδεισος pojawia się w Rdz 2, 8 w opisie Edenu). Drugie porównanie to zrównanie z Egiptem, jakby Jordan mógł równać się z Nilem. Jednak już teraz słuchacz dostawał informację, że kres temu dobrobytowi położyło zniszczenie Sodomy i Gomory (סְדׂם וְאֶת־עֲמֹרָה, Sᵉḏōm wᵉ᾽eṯ-‘Ǎmōrāh, Sedom we-et-Amora). Lot opuszcza stryja, udając się w stronę wschodu, wybierając sobie lepszy teren. Nie było to łatwe rozstanie, co gubi polski przekład. Hebrajski mówi, że oddzielił się mężczyzna od brata/krewnego swego (וַיִּפָּרְדוּ אִישׁ מֵעַל אָחִיו, wajjipārᵉḏȗ ᾽ȋš mē‘al ᾽āḥȋw, wajjiparedu isz meal achiw). To pewien etap rozdzielenia plemion, które będziemy obserwować z wolna, wraz z postępem narracji.
I znów polski tekst nas rozpieszcza stylistycznie gubiąc sens. Zamieszkał (יָשַׁב, jāšaḇ, jaszaw) Abram w Kanaanie i zamieszkał (יָשַׁב, jāšaḇ, jaszaw) Lot w miastach Doliny (בְּעָרֵי הַכִּכָּר, bᵉ‘ārê hakkikār, be-arej hakkikar). Wskazuje to na ustalenie pewnej przestrzeni, w jakiej będą przebywać. Lot mimo że zamieszkuje w miastach, rozbija namioty aż do granicy wyznaczonej sobie działki. Zapewne sam zamieszkując w mieście, zarządzał albo przez posłańców, albo oczekując w ustalonym miejscu na raporty i dostawy. Oczywistym rynkiem zbytu dla produktów ze wsi były większe osiedla, zwłaszcza te wyrosłe nie na naturalnym rozroście wsi, ale na handlu i przemyśle. A, jak dowiemy się z kolejnych wersów, Sodoma i Gomora były swoistym zagłębiem.


Być może to było powodem, że „ludzie Sodomy źli i grzeszni byli dla JHWH bardzo”. Wracamy do tezy, że postęp technologiczny i tym samym oderwanie od naturalnego rozumienia człowieka i jego natury prowadzą do grzechu. W złączeniu z indywidualizacją życia człowieka, wyrwaniem go ze społeczności opartej na biologii na rzecz społeczeństwa tworzonego na podstawie wykonywanych czynności (murarz, budowniczy, kupiec) technologia, specjalizacja, i co za tym idzie powstanie swoistych kast skutkuje moralnym rozluźnieniem, poprzez oderwanie przepisu od jego źródła. Skoro mogę mieć wieprzowinę za złoto, to nie obchodzi mnie jak brudna jest świnia i co je. Nie obchodzi mnie, czy piję wino z winnicy zagrabionej Nabotowi, bo nie znam Nabota. Nie obchodzi mnie, że rzeźnik-partacz tłucze dziesięć razy nim zabije krowę, bo interesuje mnie tylko smak befsztyka. Skoro na targu są niewolnicy, to ich kupuję według mojego zapotrzebowania, a nie pytam, czy chcieliby wrócić do swoich rodzin. Skoro mam już ułożoną prostytutkę w lokalnym burdelu, to nie interesuje mnie, że miała ona rodzinę, z której albo ją wyrwano podstępem albo dla której, z konieczności wybrała taki zawód3.

Nie obchodzi mnie, jaki plan miał Bóg, tworząc dwie płcie, bo ja chcę mężczyzny będąc mężczyzną, więc skoro ja chcę, to jest to dobre, więc jest to prawem. Miasto tworzy jednocześnie społeczność, gdyż wymaga organizacji. Tu sytuacja zależy od tego, kogo się dopuszcza do tworzenia zrębów tożsamości. Społeczność grzeszna mając wolność wyboru wybierze tego, kto ich zadowoli, kto uspokoi sumienia i wyniesie grzech na sztandar (niekoniecznie tęczowy – Niemcy wybrali Hitlera, gdyż pielęgnował on pychę narodową, urażoną po przegranej Wielkiej Wojnie).

Po odejściu Lota Pan rzekł do Abrama: «Spójrz przed siebie i rozejrzyj się z tego miejsca, na którym stoisz, na północ i na południe, na wschód i ku morzu; cały ten kraj, który widzisz, daję tobie i twemu potomstwu na zawsze. Twoje zaś potomstwo uczynię liczne jak ziarnka pyłu ziemi; jeśli kto może policzyć ziarnka pyłu ziemi, policzone też będzie twoje potomstwo. Wstań i przejdź ten kraj wzdłuż i wszerz: tobie go oddaję». Abram zwinął swe namioty i przybył pod Hebron, gdzie były dęby Mamre. Osiedliwszy się tam, zbudował ołtarz dla Pana.
Rdz 13, 14-18

Gdy Lot wybrał już swoje dziedzictwo, JHWH przemawia do Abrama ponownie, by potwierdzić obietnicę. Zaczyna się (a jakże) od rozkazu, by podnieść oczy: שָֹא נָא עֵינֶיךָ, śā᾽ nā᾽ ‘ênệḵā, sa na enecha. To, co znajduje się w zasięgu wzroku starca jest jego własnością, a także własnością jego dzieci. Dochodzi do rytualnego spojrzenia w cztery strony świata1. Granice są bardzo nieokreślone. Zasięg obietnicy zależał w dużym stopniu od ukształtowania terenu, widoczności czy nawet sytuacji okulistycznej Abrama. Zapewne, gdy brzmiała ona: „Dam ci wszystko, co ujrzysz, gdy spojrzysz na południe…” przemyślny patriarcha Żydów poprosiłby o chwilę przerwy i wszedłby szybko na jakieś wysokie drzewo. Nie pomogłoby to, gdyż spojrzenie ma wymiar jedynie symboliczny. I znowu polski przekład gubi sens, gdyż usuwa ze zdania łącznik כִּי, kȋ, „ponieważ”. Sens w Tysiąclatce jest taki: „Spójrz w cztery strony świata – wszystko, co ujrzysz ci daję”. Tekst hebrajski mówi: „Spójrzże w cztery strony świata, bo wszystko, co ujrzysz ci dałem”. Abram miał się rozejrzeć nie w ramach czynności magicznej, ale ze względu na już podjęte postanowienie Boga, by cały ten kraj oddać synowi Teracha i jego potomkom. Wcześniej, w Rdz 12, 7 mowa jest jedynie o oddaniu ziemi potomstwu, teraz i patriarcha zostanie włączony w akt przejęcia ziemi.

Kolejne objawienie to bardziej szczegółowa wersja tego, co już było powiedziane. Określony jest zakres terenu (אֶת־כָּל־הָאָרֶץ אֲשֶׁר־אַתָּה רׂאֶה, ᾽eṯ-kāl-hā᾽āreṣ ᾽ǎšer-᾽attāh rō᾽eh, et kol ha-arec aszer roe, cała ziemia jaką widzisz), ale też czas. Ziemia ma być dana „na wiek”, עַד־עוׂלָם, ‘aḏ-‘ȏlām, ad-olam. Oznacza to czas nieokreślony, poza ludzkim wyobrażeniem, którego nie można utożsamiać z naszym pojęciem wieku jako stu lat1. Dodatkowo pada zapowiedź niezliczonego potomstwa, licznego jak proch ziemi (nie mylić z prochem ziemi, z jakiego został stworzony człowiek: w Rdz 2, 7 mowa o prochu הָאֲדָמָה, hā᾽ǎḏāmāh, ha-adama, a tu pada słowo הָאָרֶץ, hā᾽āreṣ, ha-arec).

Tu trochę matematyki. Weźmy skałę dobrze znaną: piasek. Zakładając, że średnio ziarenko ma 1 mm średnicy, 1 m3 zawiera około miliona ziarenek. A to i tak gruby materiał. Przy drobnym pyle wynik byłby dużo wyższy. To dużo jak na jednego starca. A mowa o jest o ziarenkach ziemi/kraju, więc ten milion to zaledwie drobinka, przedsmak przedsmaku. Niepoliczalni spadkobiercy Abrama staną się siłą, jaką nie dysponował żaden z władców. Zaraz za tą obietnicą idzie wezwanie, by dokonać swoistego obejścia włości wzdłuż i wszerz.

Abram zwija więc namiot „i poszedł i zamieszkał w terebintach Mamre, które są w Hebronie”. Możliwe, że „Terebinty Mamre” (אֵלׂנֵי מַמְרֵא, ᾽Ēlōnê Mamrē᾽, Elonej Mamre) to nazwa własna miejsca, gdzie osiedlił się Abram i związana z imieniem jego właściciela, Amoryty Mamrego (por. Rdz 14, 13). I tu powstaje ołtarz dla JHWH, co wskazuje na jakąś ofiarę, albo chęć uprawiania stałego kultu.

Za czasów Amrafela, króla Szinearu, i Arioka, króla Ellasaru, Kedorlaomer, król Elamu, i Tidal, król Goim, wszczęli wojnę z królem Sodomy, Berą, z królem Gomory, Birszą, z królem Admy, Szinabem, z królem Seboim, Szemeeberem, i z królem miasta Beli, czyli Soaru. Ci ostatni królowie sprzymierzyli się z sobą w dolinie Siddim, gdzie dziś jest Morze Słone. Przez lat dwanaście byli oni lennikami Kedorlaomera, a w roku trzynastym zbuntowali się. Toteż w czternastym roku nadciągnął Kedorlaomer wraz z innymi królami. Pobili oni Refaitów w Aszterot-Karnaim, Zuzytów w Ham, Emitów na równinie Kiriataim i Chorytów w ich górzystym kraju Seir aż do El, które leżało na pograniczu pustyni Paran. Potem, zawróciwszy, dotarli do En-Miszpat, czyli Kadesz, i pobili Amalekitów na całej ziemi, a także Amorytów mieszkających w Chasason-Tamar.
Rdz 14, 1-7

I nagle, ni z gruchy ni z pietruchy Biblia zmienia się w kronikę wojenną. Kronikę jak na złość szczegółową, gdyż wymienia dokładnie uczestników zajść. Jak pięść do nosa w opowieść rodową włącza się jakiś archiwista z Instytutu Pamięci Przednarodowej Izraela i zaczyna wyliczać, kto był czego królem i opisywać szczegółowo sytuację geopolityczną. Tym bardziej, że te imiona pojawią się dwa razy (przy wprowadzeniu i w „opisie bitwy”), po czym pójdą w zapomnienie. Wszystkie, poza Ariokiem (które nosi dowódca gwardii królewskiej w Dn 2), są unikalne, raz jeden pojawiają się w tekście biblijnym.

Skąd się to wzięło? Być może redaktor miał dostępną wersję właśnie taką, wyjątkowo szczegółową jak na rodzinną opowieść i uznał, że grzechem byłoby jej niewłączenie do tekstu właśnie ze względu na to dziwne świadectwo dawnych dziejów. Może miał dostęp w niewoli babilońskiej do jakiegoś starego zapisu kronikarskiego, który jak ulał pasował do dziejów Abrama? Pamiętajmy, że archiwum królewskie to nie stela przydrożna: niekoniecznie zawiera same chwalebne czyny zleceniodawcy, ale też zawiera pamięć co do wyrządzonych krzywd, a także bardziej realistyczne niż teksty propagandowe raporty z odległych pól walki, czy choćby listy czy inne pisma. To, co nie mogło się ostać w oficjalnej wersji wydarzeń, musiało zachować się w skrzętnej pamięci biurokratycznej machiny i być może to tam znaleziono raport z epizodu kampanii przeciw zbuntowanym prowincjom południowym. Raport ten trafił do rąk redaktora tekstu biblijnego albo w surowej formie, albo jako przekaz w oparciu o dokument, a redaktor uznał, że jest to konieczne, by tekst znalazł się w treści Bereszit, nawet jeśli opowieść stała się dłuższa i nabrała monotonnego wprowadzenia. Jak to wygląda?

Dolina Jordanu jest politycznie podporządkowana koalicji państw mezopotamskich od dłuższego czasu, bo przez dwanaście lat. Nie ma żadnej informacji, jak i dlaczego do tego doszło, wiemy, że w końcu Bera, Birsza, Szinab, Szemeeber (od šēm – „imię” i ‘eber – „przechodzić, migrować”, jedyne imię, któremu można przypisać etymologię) postanowili się zbuntować i zaprzestać płacenia daniny. Nie był to heroiczny zryw, a raczej próba wykorzystania lokalnych niepokojów, skoro nim Amrafel, Ariok, Kedorlaomer i Tidal dopadli „pięciu królów”, musieli pokonać Refaitów, Zuzytów, Emitów i Chorytów, a potem jeszcze Amalekitów i Amorytów. W końcu, jakaś słabsza grupa mogła spisać na straty niespokojny rejon, zwłaszcza jeśli nie była to jedyna granica wymagająca interwencji. Najwyraźniej w kwestiach wojennych dowodzi Kedorlaomer, gdyż inni królowie jedynie mu towarzyszą. Możliwe, że zapis pochodził z jego kroniki wojennych przewag i podbojów.

Bunt nie jest procesem szybkim: mija rok od formalnego zrzucenia wasalstwa do ukarania tego czynu, a ludów do ukarania i pobicia było sporo. Tu robi się ciekawiej. Weźmy takich Refaitów. Po hebrajsku to רְפָאִים, Rᵉṗā᾽ȋm, Refaim, co wywodzi się od rdzenia רפה, który słownik ks. Briksa tłumaczy na „nachylać się, znikać, b. ospałym/niemrawym/przygnębionym, zaniechać, opaść (o rękach)”. Wspomina się o tym plemieniu w Pwt 2, 11, gdzie mowa o Emitach, licznym i wysokim ludzie będącym ich potomkami. Jakub Wujek tłumaczy jednak to słowo na „olbrzymy” (i łączy z wersem 10.). Jednym z ostatnich Refaitów był Og, król Baszanu (por. Joz 12, 4). Zostali oni pobici w Aszterot-Karnaim, czyli w Asztartach Dwóch Rogów6. Zuzyci (זוּזִים, Zȗzȋm, Zuzim) to lud występujący w Biblii tylko tu, tak samo „niepowtarzalne” jest miejsce ich klęski, Ham (הָם, Hām – nie mylić z חָם, Ḥām, czyli Chamem!)7. Dalej mowa o pobiciu wspomnianych już, a spokrewnionych z Refaitami Emitów (אֵימִים, ᾽Êmȋm, Emim) w שָׁוֵה קִרְיָתָיִם, Šāwēh Qirjāṯājim, Szawe Qirjatajim, równinie Dwóch Miast.

Potem łupnia dostają Choryci… Tu się zatrzymajmy chwilę. Bo są to אֶת־הַחׂרִי בְּהַרְרָם שֵׁעִיר עַד אֵיל פָּארָן, ᾽eṯ-haḤōrȋ bᵉHarrām Šē‘ȋr ‘aḏ ᾽Êl Pā᾽rān, et-ha-Chori be-Harram Szeir ad Eil Paran. Tu mamy dwa miejsca graniczne, które mieszają się z genealogią. W Rdz 36, 20 wspomniany jest Seir Choryta, jako postać ludzka, posiadająca synów. Może to kwestia różnych tradycji, gdzie w jednej zapamiętano bardziej skojarzenie z miejscem, a w drugiej z osobą, albo kwestia tłumaczenia z tłumaczenia. Najpierw była nazwa pierwotna, tłumaczona na aramejski lub inny język raportu, po czym jakiś Izraelita przetłumaczył to na hebrajski. El Paran zaś lokuje się na brzegu Morza Czerwonego, a więc na pograniczu z Egiptem, który najwyraźniej był wtedy w odwrocie. Możliwe, że był to epizod z utarczek potęg, a zbuntowane ludy liczyły na wsparcie faraonów. Jeśli tak, najwyraźniej się pomyliły (Abram za dużo wyciągnął za Saraj i brakło pieniędzy na misje pokojowe za granicami kraju?).

Wracając czterej królowie północy, docierają do עֵין מִשְׁפָּט, ‘Ên Mišpāṭ, Ejn Miszpat, czyli Źródła Sądu/Prawa. Podana jest też inna nazwa tego miejsca, קָדֵשׁ, Qādēš, Qadesz. Oczywiście, możliwe, że chodzi o twierdzę nad Orontesem, w okolicach której w roku 1274 r. przed Chr. Ramzes II pokonał wojska Hetytów. Jednak, biorąc pod uwagę dość dalekie wysunięcie tej miejscowości na północ, a także pochodzenie nazwy od słowa קׂדֶשׁ, qōḏeš, qodesz, a więc „święty”8, pozwala rozwinąć dość szeroką listę świętych źródeł. Dalej królowe idący z Kedorlaomerem atakują ziemie Amalekitów. I chyba chodzi tu konkretnie o zniszczenie bardziej regionu niż ludności, bo atakują oni אֶת־כָּל־שְׂדֵה, ᾽eṯ-kāl-śᵉdēh, et-kol-sedeh, czyli „wszelkie pole”. Jeśli celem było ukorzenie Amalekitów z Chasason-Tamar, to wywołanie w ich kraju głodu i tym samym potężne osłabienie tego ludu było wyjściem okrutnym i skutecznym. Uzależniało losy kraju od pomocy z zewnątrz, pokazując, że nie powinni się silić na samodzielność, a do tego człowiek najpierw zaspokoi głód, a potem będzie myślał o wolności.

Królowie więc Sodomy, Gomory, Admy, Seboim i Beli, czyli Soaru, wyruszyli i uszykowali się w dolinie Siddim do walki z Kedorlaomerem, królem Elamu, Tidalem, królem Goim, Amrafelem, królem Szinearu, i Ariokiem, królem Ellasaru – czterej królowie przeciwko pięciu. A w dolinie Siddim było wiele dołów, [z których wydobywano] smołę. Królowie Sodomy i Gomory, rzuciwszy się do ucieczki, skryli się w tych dołach, a pozostali uciekli w góry. Zwycięzcy, zabrawszy całe mienie mieszkańcom Sodomy i Gomory oraz wszystkie ich zapasy żywności, odeszli. Uprowadzili również Lota, bratanka Abrama, wraz z dobytkiem – był on bowiem mieszkańcem Sodomy.
Rdz 14, 8-12

Autorzy natchnieni poskąpili nam opisu bitwy, poza głównymi uczestnikami i miejscem: בְּעֵמֶק הַשִּׂדִּים, bᵉ‘ēmeq haś-Śiddȋm, czyli Doliny Bronowania (w Oz 10,11 oranie wyraża czasownik חָרַשׁ, ḥāraš, harasz). Możliwe, że było to jedno ze stałych pól bitew w tamtych czasach, gdy zasadzano się na wroga w najdogodniejszych miejscach na najbardziej uczęszczanych szlakach. Dodatkową informacją jest to, że וְעֵמֶק הַשִּׂדִּים בֶּאֱרׂת בֶּאֱרׂת חֵמָר, wēmeq haś-Śiddȋm beĕrō beĕrōhēmar, we-emeq has-Siddim beerot beerot hemar. Czyli: „a dolina Siddim studnie studnie smoły”. O słowie hemar mówiliśmy przy okazji wieży Babel, gdyż był to materiał budowlany używany w tej opowieści, czyli naturalny asfalt.

Nie wiadomo, co zawiodło: czy w planach pięciu królów wojska idące z Kedorlaomerem miały być bardziej wyczerpane po tak długiej kampanii, a może to właśnie takie pasmo sukcesów najeźdźcy przyczyniło się do załamania morale żołnierzy Sodomy, Gomory, Admy, Seboim i Beli? Może przewaga liczebna nie była taka, jaka być powinna, a może to doświadczenie czy dyscyplina przesądziły? W każdym razie, władcy Sodomy i Gomory padli tam, a pozostali zbiegli w góry (być może do pomniejszych twierdz, albo ogólnie w dzikie rejony, gdzie można było przeczekać gorący okres). Co stało się z Berą i Birszą? Tekst hebrajski nam tego nie mówi! Wspomniane jest tylko, że „i uciekli król Sodomy i Gomory i padli tam” (וּיָנֻסוּ מֶלֶךְ־סְדׂם וַעֲמׂרָה וַיִפְּלוּ־שָׁמָּה, wajjānusȗ meleḵ-Sᵉḏōm wa’Ǎmōrāh wajjippᵉlȗ šāmmāh, waj-janusu melech-Sedom wa-Amora waj-jippelu szamma). Możliwe, że polegli oni, tym bardziej, że nie ma potem o nich wzmianki. Abram spotyka potem króla Sodomy, ale nienazwanego – mógł to być albo syn poległego władcy, który objął tron po śmierci ojca, albo uzurpator.

W każdym razie, Sodoma pada łupem zwycięzców, którzy zabierają wszystko i wszystkich, w tym Lota. Jaki los spotkał inne miasta? Nie wiadomo, gdyż od momentu, gdy na scenę w kajdanach wchodzi bratanek Abrama, historia znów staje abramocentryczna. Biorąc pod uwagę, że zabrano żywność i tu Kedorlaomer postanowił zniszczyć region ekonomicznie. Jeńcy mogli zostać albo uprowadzeni i wydani za okupem, albo sprzedani w niewolę lub po prostu rozdani zasłużonym uczestnikom kampanii. W tym temacie niewiele różnili się od całej reszty swojego dobytku. To pierwsza opisana w Biblii wojna, ale ukazano cały jej ogrom: śmierć, zniszczenie, niewolę, chaos. Abram jednak nie może być na to obojętny.

Jeden ze zbiegów przybył, aby powiedzieć o tym Abramowi Hebrajczykowi, który mieszkał w pobliżu dębów pewnego Amoryty, imieniem Mamre, brata Eszkola i Anera, sprzymierzeńców Abrama. Abram, usłyszawszy, że jego krewny został uprowadzony w niewolę, dobrał sobie trzystu osiemnastu najbardziej doświadczonych spośród służby swego domu i rozpoczął pościg aż do Dan. Podzieliwszy swych ludzi na oddziały, nocą napadł wraz z nimi na nieprzyjaciół i zadał im klęskę. A potem ścigał ich aż do Choby, która leży na zachód od Damaszku. W ten sposób odzyskał całe mienie. a także sprowadził na powrót Lota wraz z jego dobytkiem, kobietami i sługami.
Rdz 14, 13-16

Po każdej bitwie znajduje się wojak, który miał dość szczęścia, by ujść z życiem, lub nie dość odwagi, by zginąć. Ten zbieg udaje się do Abrama Hebrajczyka, zapewne szukając przede wszystkim schronienia. Tekst hebrajski mówi, że וַיָּבׂא הַפָּלִיט וַיַּגֵּד, wajjāḇō᾽ happālȋṭ wajjaggēḏ, wajjawo happalit wajjaged: „przybył uciekinier i przekazał”. Poinformowanie nie było celem wyraźnie wskazanym, tak jak w polskim tekście. Ciekawe jest określenie „Abram Hebrajczyk” (אַבְרָם הָעִבְרִי, ᾽Aḇrām hā’Iḇrȋ, Awram ha-Iwri). Takie określenie narodowości nie pojawi się aż do rozdziału 39., gdy żona Potifara użyje go, oskarżając Józefa przed domownikami, a potem przed mężem. Było to więc słowo używane przez obcych na określenie potomka Ebera, albo na tego, kto migruje, więc na kogoś z okolic Palestyny. Możliwe więc, że mamy tu dalszy ciąg raportu z wojny Kedorlaomera i innych królów, tym bardziej, że nagle pojawiło się wyjaśnienie dotyczące trzech amorcykich braci: Mamrego, Eszkola i Anera. Ci trzej są בַּעֲלֵי בְרִית־אַבְרָם, ba’ǎlē bᵉrȋṯ-᾽Aḇrām, ba’alej berit-Awram, „właścicielami przymierza10 Abrama/z Abramem”. Do tej pory mowa była o tym, że patriarcha pod dębami Mamrego zamieszkał, tu widać, że zawarł pewien pakt z rodziną, do której ten zagajnik należał. Więź jest na tyle bliska, że sojusznicy stawiają się niejako pod sztandar.

Takiego Abrama sobie zwykle nie wyobrażamy – zbierającego ludzi, planującego atak, ścigającego wroga. Po prostu nie widzimy w synu Teracha wodza nawet niewielkiej armii, a przecież musiał on mieć choćby ludzi do ochrony bydła przed złodziejami. Z licznej służby dobiera sobie konkretną liczbę, trzystu osiemnastu ludzi, najbardziej do tego zadania się nadających, najbardziej doświadczonych. Mowa konkretnie o אֶת־חֲנִיכָיו יְלִידֵי בֵיתוֹ, eṯ-ḥǎnȋḵāw jlȋḏê êȏ, et-chanichaw jelidej wejto, czyli o wyszkolonych11 „urodzonych w jego domu”. Mowa tu o jeladim, czyli niewolnikach i sługach, którzy byli z nim związani od samego początku przez fakt urodzenia w domu sługi albo z matki niewolnicy. Liczbie tej towarzyszyli też ludzie Mamrego, Anera i Eszkola.

Sama liczba z racji jej dokładności uważana jest za symboliczną, przywołuje się tu trzystu ludzi, których w Sdz 7 dobrał sobie do walki Gedeon. Talmudyczna interpretacja widzi tu Eliezera, jednego ze sług Abrama, jednak oznaczałoby to, że do walki wystawiono zaledwie jednego człowieka – którego potem podzielono na oddziały.

Okazuje się, że są to siły wystarczające, by ścigając wroga aż do Dan (na północ od Jeziora Galilejskiego) za pomocą zasadzki zadać mu klęskę. Dodajmy, ze bitwa miała miejsce w dolinie Siddim, a więc w okolic Morza Martwego i to raczej bliżej południowych brzegów. Być może pościg nie był tak emocjonujący, a raczej było to czekanie na odpowiednią okazję do ataku. Nie wiemy nic o dalszych działaniach wojennych ze strony Kedorlaomera, więc możliwe, że „Bitwa Dziewięciu Królów” była ostatnim ważnym starciem w tej kampanii i teraz wracając przez bezpieczny teren najeźdźcy nie spieszyli się z powrotem, a także nie spodziewali się ataku. Możliwe, że jeńców i łupy o niższej wartości prowadził osobny oddział, idący wolniej niż reszta wojsk ze względu na liczny tabor.

W każdym razie, nocą Abram natarł na nieprzyjaciela i nie tylko uwolnił Lota z jego majątkiem, ale też ścigał wroga aż pod Damaszek (kolejne 50 km na północny wschód). Odzyskał to, co należało do niego (רְכֻשׁוֹ, rᵉḵušȏ, rechuszo), a poza tym kobiety i lud (הַנָּשִׁים וְאֶת־הָעָם, hannašȋm wᵉ᾽eṯ-hā‘ām, han-naszim we-et-ha-am), a więc tych, którzy zostali uprowadzeni albo spośród mieszkańców Sodomy albo z pastwisk i domu Lota.

Gdy Abram wracał po zwycięstwie odniesionym nad Kedorlaomerem i królami, którzy z nim byli, wyszedł mu na spotkanie do doliny Szawe, czyli Królewskiej, król Sodomy. Melchizedek zaś, król Szalemu, wyniósł chleb i wino; a [ponieważ] był on kapłanem Boga Najwyższego, błogosławił Abrama, mówiąc:
«Niech będzie błogosławiony Abram przez Boga Najwyższego, Stwórcę nieba i ziemi!
Niech będzie błogosławiony Bóg Najwyższy,
który w twe ręce wydał twoich wrogów!»
Abram dał mu dziesiątą część ze wszystkiego.
Rdz 14, 17-20

Bezimienny król Sodomy, po tym jak zapewne doniesiono mu o zwycięstwie, wychodzi naprzeciw patriarsze, by negocjować. Nie ma podanego jego imienia, jak gdyby był kimś zupełnie nieznaczącym. Mimo, że Sodoma wróci na karty Biblii, nigdy już po rozstaniu się tego władcy z Abramem nie usłyszymy o tym, by miała ona króla.

Znacznie ważniejszy jest Melchizedek, król Szalemu (מַלְכִּי־צֶדֶק מֶלֶךְ שָׁלֵם, Malkȋ-Ṣeḏeq meleḵ Šālēm, Malki-Cedek melech Szalem). To jemu zwycięzca składa dziesięcinę i to on wynosi ofiary rytualne z płodów ziemi. Ma pierwszeństwo w podziale łupów. Nie brał udziału w wojnie, a pojawia się po tym, jak Abram zakończył konflikt. Co o nim mówi nam tekst Biblii?

Po pierwsze, znamy jego imię, oznaczające „Król mój jest sprawiedliwością”. Po drugie, rządzi on miejscowością, czy też regionem Szalemu. Tu musimy spojrzeć na rdzeń שׁלם, który oznacza pełnię, doskonałość, ale też pokojowe usposobienie. Skąd skojarzenie pokoju z pełnią? Komu niczego nie brakuje, ten nie potrzebuje atakować innych, bo nie ma co od nich zagarnąć. Nie potrzebuje ani obcych bogów, bo jego wiara wypełnia wszelkie pustki. Mąż nie potrzebuje innej żony, ani żona nie potrzebuje innego męża bo miłość wypełnia się w obecnym małżonku. Nie trzeba kraść, gdy stado jest przeobfite, a majątek ledwo mieści się w granicach wyobraźni.

Pokój jest skutkiem urodzaju. Jednak inaczej jest u ludzi, bo ten, kto posiada, chce posiadać więcej, a ten, kto nie posiada, chce posiadać to, co chce inny. Pół biedy, gdy wierzymy w nieograniczone zasoby ziemi, ale konflikt rodzi się, gdy wiemy, że za 100 lat skończy się ropa, gaz stanie się rzadkością, a skóra antylop znajdzie miejsce w muzeum z powodu popytu w Chinach. W zamkniętym systemie dobro jest rzadkością, a Prawo zawsze chroniło tego, kto nic nie miał: sierotę, wdowę, przechodnia.

Jeśli ktoś spojrzał na transkrypcję „Šālēm” i pomyślał o słynnym procesie o czary, to jest blisko. Salem to skrócona forma od Jerusalem. Zresztą, w słynnej powieści Kinga o wampirach miasto tak się na początku nazywało. Spójrzmy na nazwę: Szalem (שָׁלֵם, Šālēm), czyli Pełnia. Stolicą byłoby עִיר שָׁלֵם ‘Ȋr Šālēm, czyli Miasto Pełni. Stąd niedaleko do יְרוּשָׁלַםִ, Jrȗšālaim, Jeruszalajm (por. Iz 7, 1). Salem wiąże się z kultem Boga w Psalmie 76, w wersecie 3.:
W Salem powstał Jego przybytek,
a na Syjonie Jego mieszkanie.

W Psalmie 110, 4 czytamy o królu-mesjaszu: „Tyś kapłanem na wieki, według porządku Melchizedeka”. To ważne, gdyż królowie wywodzili się z plemienia Judy, a kapłani z plemienia Lewiego, więc byłoby to naruszenie pewnego porządku.

Wiemy więc o Melchizedeku, że jest królem-kapłanem miasta doskonałego. Nie jest to szok w świecie, gdzie faraon był jednocześnie wiernym, kapłanem i bogiem i gdzie funkcje władcy były bardzo często rytualne, jako przedstawiciela całego ludu. Jednak kult, jaki reprezentuje Melchizedek jest szczególny. Jest kapłanem Bogu Najwyższego (כׂהֵן לְאֵל עֶלְיוֹן, ōhēn l᾽Ēl ‘Eljȏn). Czy to JHWH? W swoim błogosławieństwie Melchizedek używa określenia „Stwórca nieba i ziemi”. Dokładniej rzecz ujmując, kapłan mówi o קׂנֵה שָׂמַיִם וָאָרֶץ, qōnēh šāmajim wā᾽āreṣ, qoneh szamajim wa-arec. Czasownik qānah ma dwa znaczenia: nabyć, kupić, wykupić(!), ale też jest tłumaczone „stworzyć”. Qōnēh to właściciel, nabywca i tylko tu jest tłumaczony jako „stwórca”. Potem Abram jasno utożsamia Ēl ‘Eljȏn z JHWH.

Dlaczego? Melchizedek mógł być wyznawcą Boga według przymierza noahickiego, a to tylko w niektórych rękopisach oddaje ziemię ludziom we władanie (zależny to od tego, czy miast ȗrᵉḇȗ wybierzemy wersję ȗrᵉḏȗ). Stwórca pozostaje nie tylko władcą, ale też właścicielem „jako w niebie tak i na ziemi”, nie oddając jednej z tych dziedzin w ręce ludzkości. Także ofiary, jakie wynosi Melchizedek są ważne, gdyż to ofiary bezkrwawe, chleb i wino, a mają uczcić krwawe zapewne zwycięstwo odniesione z woli Boga. Weźmy pod uwagę jednak, że stanowi to także element przymierza z Noem: „kto przeleje krew ludzką, przez ludzi ma być przelana krew jego” (por. Rdz 9, 6). Ostatecznie zwycięstwo w ustach Melchizedeka należy do Boga.

Chleb i wino kojarzą nam się oczywiście z ofiarą Chrystusa i Eucharystią. Św. Paweł poświęcił temu spory fragment Listu do Hebrajczyków (rozdział 7.). Widoczny jest tu wpływ jakiejś tradycji, która nadała Melchizedekowi cechy nieznane z Rdz 14 „Bez ojca, bez matki, bez rodowodu, nie ma ani początku dni, ani też końca życia, upodobniony zaś do Syna Bożego, pozostaje kapłanem na zawsze” (Hbr 7, 3).

Król Sodomy rzekł do Abrama: «Oddaj mi tylko ludzi, a mienie weź sobie!» Ale Abram odpowiedział królowi Sodomy: «Przysięgam na Pana, Boga Najwyższego, Stwórcę nieba i ziemi, że ani nitki, ani rzemyka od sandała, ani niczego nie wezmę z tego, co do ciebie należy, żebyś potem nie mówił: „To ja wzbogaciłem Abrama”. Nie żądam niczego poza tym, co poszło na wyżywienie moich ludzi, i oprócz części zdobytego mienia dla tych, którzy mi towarzyszyli – dla Anera, Eszkola i Mamrego; ci niechaj otrzymają część, która im przypada».
Rdz 14, 21-24

Oferta króla Sodomy można uznać za hojną, wszak chce on jedynie powrotu ludzi, zagarnięte dobra pozwala zatrzymać. Ale dlaczego? Czyżby wierzył, że bogactwa nie będą potrzebne, że wystarczy sam kapitał ludzki? Reakcja Abrama jest gwałtowna, jest przysięgą w obecności kapłana12, że nawet najdrobniejszej własności władcy Sodomy nie tknie. Powód jest jasny: chęć uniknięcia roszczeń ze strony miasta. Gdyby bieda okazała się zbyt wielka, mieszkańcy zaczęliby szukać przyczyny obecnego niedostatku i patrzeć w stronę patriarchy, który wyzwoliwszy ich zagarnął mienie. Wymyśliliby sobie powód do wojny, by odzyskać swoje – z procentami.

Abram bierze tylko niewielką część łupów, tylko tyle, by zwrócić koszty. Mamre z braćmi otrzymują swoją część łupów za jego przyzwoleniem, wyraźnie wskazując, że to on tu dowodzi. Co dalej? Łupy i pojmani ludzie wróciły do Sodomy, która jednak nie zmieniła swoich nawyków.

1A pamiętajmy, że gdy pada „ten kraj”, może chodzi o jakąś konkretną ziemię, dany region, o którym mowa, ale też o Ziemię Świętą.

2Po hebrajsku: כִּי־אֲנָשִׁים אַחִים אֲנָחְנוּ, kȋ-᾽ǎnāšȋm ᾽aḥȋm ᾽ǎnāḥᵉnȗ, ki-anaszim achim anachenu.

3W tym procederze popyt zawsze przewyższa podaż (żadna kobieta nie chce w przedszkolu, czy po opuszczeniu szkoły zostać prostytutką obsługującą najuboższych klientów), stąd zawsze tolerancja dla niego, ze strony państwa i społeczeństwa, kończy się niewolnictwem – sprowadzaniem kobiet z zagranicy i zmuszaniem ich groźbą, podstępem, czy poprzez uzależnienie od narkotyków.

4Co ciekawe, dwie ze stron oznaczone są geograficznie: „na południe” to נֶגְבָּה, Negbāh, „do Negebu”, zaś wcześniej tłumaczony jako zachód wyraz יָם, jām, jam, teraz w formie יָמָּה, jāmmāh, jamma jest tłumaczony jako „ku morzu”.

5Z drugiej strony, ostatnim podanym wiekiem Abrama jest wiek 75 lat. Umiera on w wieku 175 lat (por Rdz 25, 7). Więc, ziemia ta mogła zostać dana mu na sto lat w znaczeniu bliższym, a w znaczeniu bardziej ogólnym, odnoszącym się do ludu: na wieczność.

6W hebrajskim miejsce to nazywa się עַשְׁתְרׂת קַרְנַיִם, ‘AšrōQarnajim, Aszterot Qarnaim. Pierwszy człon oznacza posążki żeńskich bogiń typowe dla regionu Kanaanu, których kult potępiali prorocy działający w czasach przejściowych, tuż po podboju Kanaanu: Sędziowie (por. Sdz 2,13 i 10, 6, a także 1 Sm 7, 3-4 i 12, 10). Dla autorów Księgi Jozuego (Joz 9.10;12.4;13.12,31), czy 1 Księgi Kronik (6, 71) było to miejsce na mapie, konkretne miasto. Nic jednak nie szkodzi, by miejsce miało swoją nazwę zaczerpniętą z mitologii – wspomnijmy choćby Ateny, ze świątynią Ateny Partenos.

7Jakkolwiek kojarzy się ich z plemieniem występujących na w zapisach z XIII i XIV w. przed Chr., gdzie mowa o „Yahu w ziemi koczowników Szosu”. Niektórzy uważają to za pierwszy zapis imienia Boga w historii.

8Rdzenie w językach semickich często są bardzo podobne, więc możliwe, że dwie miejscowości mają podobne etymologie, ale różne lokalizacje.

9Nazwa ta oznacza dosłownie „Przegrodę Palmy” i w 2 Krn 20, 2 jest utożsamiana z Engeddi, gdzie ukrywał się Dawid przez Saulem (por. 1 Sm 24, 1-2). I tak, człon תָּמָר, Tāmār, Tamar jest tożsamy z imieniem synowej Judy. Widać była szczupła i miała bujną fryzurę, jak palma.

10Jest to tylko częściowo powiązane z kananejskim bożkiem Baalem. Określenie osób związanych tym przymierzem wywodzi się od czasownika בָּעַל, bā‘al, baal, czyli „opanować; posiadać, wziąć (za żonę); przyjąć”. Imiona bożków zaś często wywodzą się od jakiejś cechy, a w przypadku Baala była to płodność i panowanie. Czasem imię nadawano konkretnej rzeźbie, która akcentowała jakiś aspekt bóstwa – stąd świątynia Ateny Dziewiczej, czyli Partenos i posągi Afrodyty Kalipygos, czyli… Pięknotyłej.

11Co ciekawe, słowo חָנִיךְ, wyćwiczony wywodzi się od rdzenia חנך, czyli „poświęcić”.

12Abram mówi: „podniosłem dłoń do JHWH Boga Najwyższego, posiadacza nieba i ziemi”: הֲרִימׂתִי יָדִי אֶל־יְהוָה אֵל עֶלְיוֹן קׂנֵה שָׂמַיִם וָאָרֶץ, hǎrȋmōȋ jādȋ el-JHWH ‘Ēl ‘Eljȏn qōnēh šāmajim wā᾽āreṣ, harimoti jadi el-JHWH El Eljon qone szamajim waarec.

4 myśli na temat “Lot i Bitwa Dziewięciu Królów (Rdz 13-14). Komentarz do Księgi Rodzaju, cz. 22.

Dodaj komentarz