Grób Sary (Rdz 23). Komentarz do Księgi Rodzaju, cz. 35.

poprzednia część
spis treści
następna część

4.5. Grób Sary

Sara doczekała się stu dwudziestu siedmiu lat życia. Zmarła ona w Kiriat-Arba, czyli w Hebronie, w kraju Kanaan. Abraham rozpoczął więc obrzędową żałobę po Sarze, aby ją opłakać.
Rdz 23, 1-2


I znowu nie wiemy, ile lat upłynęło od wydarzeń na górze w Moria do śmierci Sary. Jedna z tradycji żydowskich wskazuje, że było to zaraz po tym, jak dowiedziała się o losie syna. Możliwe jednak, że doszło do tego później. Ciekawe jest jednak miejsce, gdzie doszło do śmierci Sary. Kiriat -Arba (קִרְיַת־אַרְבַּע, qirjaṯ-᾽arbah) to miasto, które pojawia się w Księdze Jozuego i już tam jest podane, że jest to inna nazwa Hebronu (por. Joz 14, 15). Znajduje się ono w połowie drogi z Beer-Szeby do Jerozolimy, więc zakładając, że rekonstrukcja lokalizacji miejscowości jest prawidłowa, tak samo tradycja o tym, że „góra w kraju Moria” jest tożsama z górą Moria, na której wzniesiono Świątynię Jerozolimską, Sara szłaby na północ.
Dlaczego Sara miałaby się udać do Kiriat-Arba? Być może rzeczywiście znajdowały się tam święte tereny (przynajmniej dla rodu Abrahama) i tam też chciała być pochowana? A może odbywała zwyczajną podróż, może pielgrzymkę, może chciała odwiedzić krewnych? Biorąc pod uwagę, że przed historią o pogrzebie mamy doniesienie o nowych członkach rodziny, a zaraz po nim następuje opis poszukiwań żony dla Izaaka, mogła szukać już dla niego drugiej połówki, godnej wspaniałego syna, sama mając świadomość zbliżającego się końca. Z jakiego powodu nie dotarła na miejsce? Hebron leży 60 km od Beer-Szeby. Nawet na osiołku, taka podróż mogła być dla starej kobiety wyczerpująca.
Nie mamy żadnego opisu tej śmierci, żadnego testamentu w formie proroctwa czy wyroczni. Po tak gwałtownym życiu, po wielkiej podróży u boku męża, po przygodach na dworach, po przyczynieniu się do narodzin nowego ludu po prostu pada informacja, ile żyła i gdzie umarła. Jest to niestety, typowe dla Biblii, że wielkie dzieła prorockie, bo tym są testamenty przypisywane są patriarchom, a matriarchinie odchodzą po cichu.
Ważne dla autora jest to, co robi Abraham, gdyż nadal to on jest tu głównym bohaterem opowieści. Dosłownie, przychodzi, by lamentować za Sarę i płakać, przy czym obydwa użyte tu czasowniki oznaczają właśnie lament, płacz, jęk z powodu żalu, to ściśle odnosi się do tego tylko pierwszy, סָפַד, sāṗaḏ, safad podczas gdy drugi, בָּכָה, bāḵāh, bacha wyrażać może też płacz radości (jak w Rdz 45, 14: „I rzucił się na szyję Beniamina, brata swego i płakał, i Beniamin płakał na szyi jego”1). Stwierdzenie „obrzędowa żałoba” brzmi wręcz formalnie. Tak, jakby nie było to wewnętrzne doświadczenie bólu i straty małżonki, z która spędziło się tyle lat, a raczej stanowiło swoiste dopełnienie formalności.
Żałoba, nie tylko na Bliskim Wschodzie, nieraz przyjmowała dziwne dla nas formy. Nie chodzi tu o słynne płaczki zawodzące za opłatą, czy o wspomniane w Pięcioksięgu nacinanie ciała po zmarłym (por. Kpł 19, 28). Sytuacja, gdy małżonek siada przy ciele i płacze, a nawet nie tyle „płacze”, co zawodzi w głos, lamentuje i bije się w piersi nie musiała być odgrywaniem roli, pokazem dla sąsiadów, a szczerym wyrazem bólu.

A potem powstawszy odszedł od swej zmarłej i zwrócił się do Chetytów z taką prośbą: «Choć mieszkam wśród was jako przybysz, sprzedajcie mi tu u was grób na własność, abym mógł pochować moją zmarłą». Chetyci dali taką odpowiedź Abrahamowi: «Posłuchaj nas, panie! Uchodzisz wśród nas za człowieka szczególnie zaszczyconego przez Boga; pochowaj więc swą zmarłą w najprzedniejszym z naszych grobów. Nikt z nas nie odmówi ci swego grobu do pochowania twej zmarłej».
Rdz 23, 3-6


W tekście oryginalnym nie pojawia się zwrot „i odszedł”. Jest tylko informacja, że וַיָּקָם, wajjāqām, „i powstał” Abraham, po czym zaraz następuje zwrócenie się do Synów Heta (בְּנֵי־חֵת, bᵉnê-ḥēṯ, benej-Chet). Być może wdowiec nie musiał nigdzie odchodzić, gdyż nie opłakiwał zmarłej sam, a raczej towarzyszyła mu lokalna społeczność, która wszak znała go i szanowała. W takim wypadku pożegnanie Sary nie musiało mieć czysto indywidualnego charakteru, ale raczej przynajmniej znajomi uczestniczyli w tym czuwaniu przy ciele.
Abraham nie miał zbyt wiele czasu, a miał spory problem. To pierwsza śmierć członka rodziny od wyjścia z Charanu, a przecież nie miała ona swojej ziemi. Byli nomadami, wszędzie byli przybyszami i wędrowcami. Szuka więc miejsca, by pogrzebać Sarę, jednak pada tu zwrot מִלְּפָנָי, millᵉṗānȃ, mil-le-panaj. Mamy tu zbitkę. פָּנֶה, pāneh, pane oznacza twarz, oblicze, ale też obecność, przedrostki zaś ogólnie „skierowanie do” (לְ, lᵉ, le-) i „skierowanie od” (מִן, min). Na końcu dodajemy zaimek dzierżawczy „moje”, czyli literę jod (י). Łącząc je wszystko uzyskujemy „sprzed mojego oblicza” lub „poza moim wzrokiem”. Gdy Kain odchodzi „od Pana” jest to właśnie מִלִּפְנֵי יְהוָה milliṗnê JHWH, mil-li-fne JHWH.
Dziwne? Niekoniecznie. Po pierwsze, Abraham mógł nie chcieć wieźć zwłok żony z powrotem, wszak nie wiadomo, ile trwała żałoba i mógł chcieć ją pochować możliwie jak najbliżej. Tym bardziej, że odwiedziny na grobie, czy kolejne złożenie zmarłego w rodzinnym grobowcu nie byłyby czasochłonne (to kilka godzin jazdy). Po drugie, nawet we współczesnej kulturze europejskiej, jakoś nie zakładamy osiedli mieszkaniowych koło cmentarzy. Szuka więc grobu w pobliżu, zwraca się więc do tutejszych, do Hetytów.
Z drugiej strony może chodzić o to, że będzie to miejsce blisko, tuż poza zasięgiem wzroku ze stałego miejsca pobytu, na co wskazuje potem wers 23, 17, gdzie mowa o tym, że pole Efrona, które było w Machpela było koło Mamre (לִפְנֵי מַמְרֵא, liṗnê mamrē᾽, lifne Mamre). Więc było to blisko miejsc, gdzie patriarcha tak po prawdzie stale rezydował (ale w gościnie), a które nie musiały mieć miejsc dobrych na pochówek.
Tak patriarcha zaczyna swą prośbę: גֵּר־וְתוֹשָׁב אָנׂכִי עִמָּכֶם, gēr-wᵉṯȏšāḇ ᾽ānōḵȋ ‘immāḵem, ger we-toszaw anochi immachem, „przybyszem i przechodniem jestem między wami”. Słowo toszaw oznacza nie tylko kogoś, kto tylko mija nas w drodze, ale też kogoś, kto niedawno się osiedlił, bez stwierdzenia (jak w przypadku słowa „ger”) czy zachowuje on zwyczaje gospodarzy, czy też nie. Z jednej strony, może to być przyznanie tego braku miejsca stałego zamieszkania i tym samym miejsca do pochowania swojej żony, wstęp do propozycji, a z drugiej – wskazanie na swą gorszą sytuację.
Powiązanie słów „ger” i „toszaw” jest istotne w kwestii roli obcokrajowców w Izraelu, ale też do samego prawa własności i roku szabatowego, jak w Kpł 25, 23: „Nie wolno sprzedawać ziemi na zawsze, bo ziemia należy do Mnie [Pana – przyp. RG], a wy jesteście u Mnie przybyszami i osadnikami (גֵרִים וְתוֹשָׁבִים אֵתֶּם עִמָּדִי, gērȋm wᵉṯȏšāḇȋm ᾽ēttem ‘immāḏȋ, gerim we-toszawim ettem immadi)”. Tym samym zgodnie z prawem gościnności, osoba pozbawiona wsparcia bliskich, rodaków czy krewnych powinna liczyć u nas na preferencyjne warunki (na takie same, jakich oczekiwalibyśmy sami, gdybyśmy znaleźli się w obcym kraju, na przykład uwzględnienie braku znajomości obyczajów, trudności językowych czy w zakwaterowaniu).
Hetyci (zapewne przez jakiegoś przedstawiciela, swoistego rzecznika, bo zwracają się do niego „adoni” – „panie mój”, a nie „adonenu” – „panie nasz”) stwierdzają:נְשִׂיא אֱלׂהִים אַתָּה בְּתוֹכֵנוּ, nᵉśȋ᾽ ᾽ĕlōhȋm attāh bᵉtȏḵēnȗ, nesi Elohim atta betochenu, czyli „Księciem Bożym jesteś wśród nas”. Choć różnie jest to tłumaczone2, to jednak orbitują te interpretacje wokół bycia wielkim w oczach Boga, więc Abraham w tym sensie wyróżnia się pośród Chetytów, stąd propozycja, by oddać mu dowolny grób. Jest to decyzja społeczności (albo: władz), więc na czyją własność padłby wybór wdowca, ten nie miałby za wiele do gadania. Choćby był to grób najbardziej godny wyboru (dosł. najwyborniejszy, מִבְחָר, miḇḥār, miwchar) niezależnie od ceny, należało go sprzedać Abrahamowi.

Wtedy Abraham powstał i, oddawszy pokłon zgromadzonym Chetytom, zaczął do nich tak mówić: «Jeśli godzicie się, abym pochował moją zmarłą, posłuchajcie mnie! Proście za mną Efrona, syna Sochara, żeby mi sprzedał pieczarę Makpela, która znajduje się na krańcu jego pola; za odpowiednią cenę niechaj mi ją sprzeda, abym miał wśród was grób na własność».
Rdz 23, 7-9


Ten pokłon będzie się powtarzał, bo o ile mówią „synowie Cheta”, Abraham kłania się „ludowi ziemi synów Cheta” (לְעַם־הָאָרֶץ לִבְנֵי־חֵת, lᵉ‘am hā᾽āreṣ liḇnê-ḥēṯ, le-am ha-arec li-wnej Chet). Jak potem zauważymy, rzecz ma miejsce w bramie i tym samym zapewne jest elementem zebrania ludowego. Patriarcha rozmawia z przedstawicielem ludu, ale zwraca się do całości, gdyż to ona decydowała, a rzecznik jest jedynie jej reprezentantem. Gdyby nie sława, bogactwo i jasne błogosławieństwo niebios Abrahama, może i zdania były podzielone, a odpowiedź bezimiennego rzecznika inna. Jednak może on śmiało prosić o dowolny grób, więc wskazuje konkretny.
Właścicielem jest Efron, syn Sochara (עֶפְרוֹן בֶּן־צׂחַר, ‘eṗrȏn ben-ṣōḥar, Efron ben-Cochar). Choć tekst polski wskazuje na wstawienie się, tekst oryginalny jest bardziej wierny realiom. Abraham prosi: שְׁמָעוּנִי וּפִגְעוּ־לִי, šᵉmā‘ȗnȋ ȗṗiḡ‘ȗ-lȋ, szemauni u-fig’u-li. Dosłownie to „wysłuchajcie i dotrzyjcie za mnie”, „… i znajdźcie dla mnie”. Abraham mógł nie znać osobiście Efrona, nie wiedzieć jak on wygląda, a z wędrówek czy od okolicznych mieszkańców wiedzieć, do kogo należy grota, która wydała mu się idealna na grób. Nie znając właściciela, trzeba rozpuścić wici, może ktoś znał go, zna albo o obecnym miejscu pobytu. Nikt przecież nie kazał wszystkim Hetytom siedzieć w Kiriat-Arba.
Miejsce, które interesuje Abrahama to מְעָרַת הַמַּכְפֵּלָה, mᵉ‘āraṯ hammaḵpēlāh, mearat ham-Machpela, czyli grocie czy też jaskini Machpela, której nazwa zapewne wywodzi się się od czasownika כָּפַל, kāṗal, kafal a więc „podwajać”. Miejsce to ma swoją nazwę, musiało więc się wyróżniać spośród innych zakłębień wyżłobionych przez ludzi i naturę, służących za kryjówki dzikim zwierzętom, pasterzom, wojskom czy bydłu. Może rzeczywiście, miało dwie komory, jako np. pozostałość dwóch źródeł. Musiało jednak być blisko terenom wypasów trzód Abrahama i na tyle nieznaczne dla właściciela, by ten mógł je oddać bez większego żalu. Nikt nie chciał konfliktu o grób rodzinny wynikły choćby dlatego, że Abraham podpadnie Hetytom, albo dlatego, że ci zaczną wątpić w Bożą opiekę nad synem Teracha. Teren na skraju ziem wprawdzie mógł być wywalczony, jednak nie pozwalał zapuszczać się jego nabywcy zbyt daleko ponad to, co wymagane do pochówku.
Po raz pierwszy pada stwierdzenie, że nie chodzi o podarunek, czy prawo do złożenia zmarłej w grobie, a o sprzedaż całego pola za srebro (בְּכֶסֶף, bᵉḵesep, be-chesef). Jest to więc pierwsza własność ziemska Abrahama w całej jego historii. Do tej pory posiadał złoto, srebro, bydło małe, bydło duże, niewolników, niewolnice, ale nigdy nie posiadał ziemi.

Efron Chetyta, który siedział wśród swych współplemieńców, odpowiedział Abrahamowi wobec nich i wobec wszystkich wchodzących w bramę miasta: «Nie, panie mój, posłuchaj mnie: pole to i pieczarę, która na nim się znajduje, daję ci; w obecności moich współbraci daję ci ją, pochowaj swą zmarłą». Ale Abraham, oddawszy pokłon Chetytom, oświadczył Efronowi wobec zebranych: «Raczej ty zechciej mnie posłuchać: daję pieniądze za to pole, przyjmij ode mnie, a wtedy dopiero pochowam tam moją zmarłą». Efron dał na to Abrahamowi taką odpowiedź: «Panie mój, posłuchaj mnie: ziemia warta czterysta syklów srebra – suma niewielka dla mnie i dla ciebie – pochowaj swoją zmarłą!» Abraham przystał na żądanie Efrona. Odważył więc Efronowi sumę, którą ten wymienił w obecności Chetytów: czterysta syklów srebra, jakie były wówczas w obiegu.
Rdz 23, 10-16

Ta rozmowa, rozciągnięta na siedem wersów, z czego trzy i pół to didaskalia potwierdza tezę, że albo Abraham nie znał Efrona z widzenia, albo nie rozpoznał go wśród zebranych w bramie (albo też po uroczystościach żałobnych ludzie zaczęli szukać Efrona syna Sochara, a gdy go znaleźli, sprowadzili go do bramy i reszta też się tam zeszła). Choć ten „siedział wśród synów Heta”, niekoniecznie wskazywało to miejsce w zgromadzeniu do którego uprzednio zwrócił się Abraham, ale mogło też określać pozycję społeczną (siedzi ten, kto wydaje polecenia służbie) czy ogólnie zamieszkanie (bo takie też, oprócz siedzenia i pozostawania ma znaczenie czasownik יָשָׁב, jāšaḇ, jaszaw).
Abraham naciska na sprzedaż pola, Efron na formę podarunku. O co chodziło? Abraham chciał mieć ziemię na własność, by miejsce pochówku było w ten sposób umocnione prawem własności. Efron mógł z jednej strony chcieć pokazać jako ten, kto błogosławi Abrahamowi i wkupić się w jego łaski (a tym samym w łaski Boga), z drugiej – mógł to być szczwany plan. Wiedząc, że przybysz chce kupić ziemię zaproponował mu ją za darmo, a więc ze słabszym tytułem własności, w ramach prezentu, pod naporem emocji związanych z żałobą po słynnej żonie słynnego męża. Ten powiedział, że chce jednak zapłacić. Więc pada słynne „za symboliczną kwotę”, znane głównie z reklam mających wmówić nabywcy, że pół jego pensji to drobne, które inni noszą w portmonetce.
„Między mną a tobą, co to jest?” – tak można zasugerować bogaczowi sporą cenę za byle co, na zasadzie „A może cię nie stać?”. Nie miało to wywołać wywoływać efektu „Wow! Ale dobry kawałek ziemi!”, ale efekt „Byle syn Sochara nie będzie mówił, że pół mojego majątku to dla niego błahostka”. Efron mógł zasugerować kwotę, wskazując (fałszywie), że jest to dla niego drobiazg, więc i słynący z bogactwa nabywca mógł bez większych ceregieli pożegnać się z taką kwotą. Ryzykowałby tu sporo, jeśli pobratymcy rzeczywiście nie chcieli zedrzeć z Abrahamem i tym samym – z jego Bogiem. W najgorszym wypadku niedoszły kupiec cmoknąłby i uznał, że ładna, ale jednak grota nie jest warta takiej kasy, zacząłby szukać innej lokalizacji w pobliżu i srebro trafiłoby do kogoś innego. W najgorszym razie – wściekłby się lud zebrany w bramie (który niedawno mógł kupić te ziemię za dwa tuziny szekli i wiedziałby, że teraz i dwieście szekli będzie „przeceną o 50%”), niedoszła ofiara oszustwa, a co gorsza – niebiosa. Tym samym było to zbyt wielkie ryzyko, by je podejmować.
Czterysta szekli srebra trudno wycenić według miar współczesnych, a co dopiero według miar gdy tekst powstawał lub mógł powstawać. Szekiel nie był miarą hebrajską, stąd może uwzględnienie przez redaktora, że nie można jej porównywać do miary obecnej i użycie zwrotu עׂבֵר לֵסּׂחֵר, ‘ōḇēr lēssōḥēr, ower les-socher, co może oznaczać „według kupców/miary kupieckiej” ale też „poprzez kupców”, więc za potwierdzeniem pośredników, którzy jako strona trzecia potwierdzili nabycie nieruchomości, ocenili srebro i wystawili odpowiedni dokument.

Tak więc posiadłość Efrona w Makpela, w pobliżu Mamre, czyli pole i znajdująca się na nim pieczara, oraz wszystkie drzewa wzdłuż jego granicy stały się własnością Abrahama w obecności Chetytów i wszystkich, którzy wchodzili w bramę ich miasta. A potem Abraham pochował swoją żonę Sarę w pieczarze na polu [zwanym] Makpela w pobliżu Mamre, czyli Hebronu, w kraju Kanaan. Odtąd pole i znajdująca się na nim pieczara przeszły od Chetytów do Abrahama jako tytuł własności grobu.
Rdz 23, 17-20

Jakby Efron wiedział, że kupuje sobie sławę na kolejne (co najmniej) trzy tysiące lat, to wytargowałby lepszą cenę. Ale i tak, biorąc pod uwagę, ilu królów przepadło, ale dynastii zaginęło, ilu bogaczy odeszło w niebyt, ile wielkich bitew zostało zapomnianych, zwykły fakt sprzedaży zagajnika3 z jaskinią został zapisany na wieki.
Możemy nie wiedzieć, jak brzmiała pierwotna treść i jak wyglądały targi nim uzyskała ona pierwotny kształt. Zabawne, że z układów królów Egiptu, Persji, Rzymu, Babilonu czy nieraz znamy wieści z drugiej-trzeciej ręki, ale nie oryginalne zapisy pertraktacji, listów wymienianych przez poufnych posłów i niszczonych po dostarczeniu ani szeptanych po kuluarach plotek i nowinek, a znamy jeden fakt zakupu pola z grotą.
Tradycja zaznaczyła kolejność: najpierw odważono złoto, potem doszło do zmiany właściciela i dopiero potem pochowano Sarę. Wszystko było legalnie i zgodnie z prawem. Nikt nie zagarnął cudzej własności, wręcz przeciwnie, zapłacił mimo oporów i właściciela i okolicznych mieszkańców. Wszyscy to widzieli, swoi i obcy, komukolwiek przyszło wejść w ramy miasta.
To zalążek Izraela, to drobinka, która wyznaczy potem losy całego regionu. Jedna grota, jedno pole wokół niej znaczyło tyle, bo pochowano w niej najpierw Sarę, potem Abrahama. Po dziś to miejsce pielgrzymek trzech wielkich religii, ku której będą ciążyć wyznawcy Mojżesza, Jezusa i Mahometa. Kto wie, może to i to najważniejszy geopolitycznie fragment Pisma Świętego?

poprzednia część
spis treści
następna część

Sekret polityki personalnej Pana Boga. XXI Niedziela zwykła

W pierwszym czytaniu widzimy Izajasza, który udaje się do zarządcy pałacu, Szebny, by przekazać mu akt dymisji. O tyle ciekawe, że tego zrzucenia z urzędu dokonuje Bóg, ale Najpierw kontekst. Rozdział 22 Księgi opisuje przygotowania do wojny, która jest przegrana – Bóg wezwał do pokuty, a tymczasem Jerozolima jest rozbawiona, pewna zwycięstwa. Asyryjczycy podbili Królestwo Północne (Izrael), a teraz patrzą na sprzymierzone z Egiptem Królestwo Judy (Południowe). Jerozolimczycy nawet nie zauważają, że ich wodzowie zostali wzięci do niewoli, a gromadzone zapasy wody nic nie dadzą.

Izajasz udaje się do sługi (w czytaniu „ministra”, zgodnie z łacińskim ministrare – „służyć” i hebrajskim sochen – ten, który służy), przełożonego pałacu, Szebny. Co to był za urząd? To był ktoś ważny, czy tylko taki podczaszy, pilnujący, by administracja królewska miała dość pergaminu i żeby pokoje były pozamiatane? Angielskie słowniki i opracowania tłumaczą tytuł „aszer al-habbajit” („który [jest] ponad tym domem”) na „steward”, a więc „klucznik”, „zarządca”, „ekonom”. Szebna na tym stanowisku był dość wpływowy, by wykuwać sobie grobowiec w skale (por. TNM 1).W chwili, gdy wróg stoi u bram, on sobie przygotowuje miejsce wiecznego spoczynku, pewien najwyraźniej, że pozostanie w mieście. Opcje są dwie – albo nie wierzył w możliwość porażki, albo był ustawiony na jej wypadek i wiedział, że nie pójdzie w niewolę.

I wtedy przychodzi Izajasz i mówi mu, że tak dalej być nie może. To, co osiągnął obrotny minister zostanie mu odebrane. Co dokładnie mu mówi? Czytanie pomija bardzo ciekawy fragment samej dymisji z uzasadnieniem:
„15 Tak mówi Pan, Bóg Zastępów:
Idź, wejdź do tego ministra,
do Szebny, zarządcy pałacu,
16 który sobie wykuwa grobowiec wysoko
i w skale drąży dla siebie komnatę:
„Co ty tu posiadasz i kogo ty masz tutaj,
żeś sobie tu wyciosał grobowiec?”
17 Oto Pan zrzuci cię, człowiecze,
z wielkim rozmachem
i uchwyci cię jednym chwytem,
18 i tocząc cię zwinie w kłębek
jak piłkę, [rzucając] po ziemi przestronnej.
Tam umrzesz i tam pójdą
pojazdy, z których się chlubiłeś,
o ty, zakało domu twego pana! „

Szebna marzył o stabilizacji, o wiecznym spoczywaniu, a tu Pan Bóg mówi „nie”. Będzie miotany jak zabawka, bo jest wstydem dla króla. Możliwe, że mowa tu o śmierci w bitwie, skoro razem z zarządcą mają zginąć i jego wozy (rydwany bojowe?). Na razie jednak jest pewne jedno: dymisja i oddanie władzy komu innemu, sprawdzonemu słudze, Eliakimowi.

Oznakami tej władzy jest szata, pas, a także klucz do domu Dawidowego. Eliakim ma być chwałą, ostoją zarówno dla króla jak i dla ludu – ma być jak kołek stabilizujący namiot. Ma wypełniać zadania, którym nie podołał jego poprzednik. Potem widzimy, jak Szebna i Eliakim są posłami z którymi rozmawia rabsak Sannaheryba. Nie wiadomo, czy to były przełożony pałacu się otrząsnął i uniknął śmierci, czy to tylko jakiś jego imiennik.

piotr klucznik

Po kim klucze dostaje Piotr? Po nikim. Nikt przed nim nie miał takiej władzy, by jego wyroki były wiążące w niebie. Dlaczego więc to jemu przypada zostać klucznikiem Boga? Wyjaśnia to scena z okolic Cezarei Filipowej. Jezus pyta uczniów o nastroje ludu. Zupełnie jakby przygotowywał się do kolejnej mowy. Szybki research: za kogo ludzie uważają „syna człowieczego”? Mogło tu chodzić po prostu o „jakiegoś człowieka”, ale wydaje się, że to poetyckie określenie było wtedy już nieużywane, a gdy padały te słowa, kojarzono głównie postać z Księgi Daniela – bar enasz, który „podchodzi do Przedwiecznego i wprowadzają Go przed Niego. Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie” (Dn 7,13b-14).

Pytanie z pozoru niewinnie, a głębokie teologicznie. Apostołowie wychwycili, że Jezus mówi o sobie. Wiadomo, mieli oni lepszy dostęp do nastrojów tłumu, choćby dlatego, że nie byli tak rozpoznawalni jak Jezus, dlatego mogli usłyszeć rzeczy, których wstyd było powiedzieć przy Nim samym. Tak więc apostołowie wymieniają poglądy ludowe: Jezus ma być zmartwychwstałym/wcale nie zabitym Janem Chrzcicielem, wracającym z wniebowzięcia Eliaszem, czy Jeremiaszem lub innym prorokiem. Dobra, ludzie miewają dziwne pomysły, z nazwaniem dziecka „Deanerys” włącznie. Ot, takie gdybanie na chłopski rozum, co to za facet, który przyszedł właściwie znikąd i nagle z taką mocą zaczyna nauczać i uzdrawiać.

Jezus więc pyta o opinię tych, którzy winni znać Go najlepiej. Odpowiada za całe grono Dwunastu Piotr.

Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego”. Dosłownie w greckim oryginale nazwał Jezusa Chrystusem, wyczekiwanym Pomazańcem Bożym. Zostaje pochwalony za to, w czym nie ma jego zasługi, gdyż nie doszedł do tego wniosku na podstawie ludzkiego rozumowania, ale zostało mu to objawione przez Ojca. To czyni Piotra „szczęśliwym”, gdyż jego wnioski nie pochodzą od niego, ale od Boga. Gdy zaczyna myśleć po ludzku zostaje nazwany „szatanem” i zostaje odesłany na swoje miejsce (Mt 16,21-23). I to kiedy? Wtedy gdy Jezus zaczął tłumaczyć, jaka jest prawdziwa misja Mesjasza – że musi on cierpieć, umrzeć i zmartwychwstać. Ale to temat na osobny wpis.

To pochodzące od Boga myślenie Piotra czyni go dobrym fundamentem dla Kościoła, gdyż to, co firmuje Łódź Piotrową to nie obrotność, ani przymioty ludzi, którzy ją tworzą. Istnienie Kościołowi zapewnia wierność przykazaniom i ciągłe rozpoznawanie woli bożej. Herezje, schizmy i odstępstwa biorą się z ludzkiego rozumienia, próby wzięcia wszystkiego na chłopski rozum. Zwykle to nie wychodzi.

Piotr otrzymał władzę Jezusa sięgającą zarówno nieba, jak i ziemi. Nie po to, by niebo uczłowieczyć, ale by człowieka poprzez rządy zgodne z zamysłem bożym zbliżyć do nieba.

Tak Na Marginesie
1) Możliwe, że grób Szebny się zachował. W Siloam znaleziono grobowiec z inskrypcją mówiącą, że spoczywa tu „iasz, który [jest] nad domem. Nie ma tu srebra i złota tylko [tekst niepełny, zapewne „jego kości”] i kości jego służącej. Przeklęty niech będzie mąż, który to otworzy.” Jak dla mnie nieco to naciągane (mało to mogło być „aszer-al-hab-bajitów” z popularną w sumie końcówką imienia na „jasz”?), ale British Museum się chwali, że inskrypcje z jego grobu ma w swoich zbiorach.

https://en.wikipedia.org/wiki/Shebna_inscription
https://en.wikipedia.org/wiki/Shebna_inscription